Usłyszałem w weekend od znajomego o "jakimś facecie co robił gry, potem sprzedał biznes i zgarnął miliardy, a teraz udaje nieszczęśliwego, bo się nudz...
Usłyszałem w weekend od znajomego o "jakimś facecie co robił gry, potem sprzedał biznes i zgarnął miliardy, a teraz udaje nieszczęśliwego, bo się nudzi pajacowi". Nie byłem pewny, o kim mowa, ale podejrzewałem Markusa "Notcha" Perssona, twórcę Minecrafta. Dzisiaj mogłem już sprawdzić w Sieci, o co chodzi i okazało się, że przypuszczenia były właściwe. Bogaty Szwed twierdzi, że nie jest szczęśliwy i naraża się tym wielu osobom. Bo w czym właściwie tkwi jego problem?
Kilka miesięcy temu pisałem o szefie Alibaby i jego wspomnieniach - Jack Ma stwierdził, że najlepiej żyło mu się w Chinach w latach 80. XX wieku, gdy zarabiał niewiele, ale jednocześnie problemów i zmartwień miał mniej. Jak to ocenić? Ja stwierdziłem, być może naiwnie, że Ma wcale nie musi kłamać i w ten sposób robić z siebie "równego gościa" - może faktycznie był wtedy szczęśliwy. Nie napiszę "sprzedaj biznes i żyj za kilkanaście dolarów miesięcznie", bo to nierealne, jednocześnie nie do końca o to chodzi.
The problem with getting everything is you run out of reasons to keep trying, and human interaction becomes impossible due to imbalance.
— Markus Persson (@notch) sierpień 29, 2015
Przypomniałem sobie o Ma w chwili, gdy przeczytałem o twórcy Minecrafta. W tekście znajdziecie kilka tweetów, jakie ostatnio zamieścił w Sieci (jest tego więcej, chętni mogą poszukać na profilu bogacza). Jak można je podsumować? "Jestem bogaty, ale nieszczęśliwy". Media donosiły już o barwnym życiu Notcha, który sporo czasu spędza w nocnych klubach, gdzie przepuszcza majątek, był wątek wartej kilkadziesiąt milionów dolarów posiadłości kupionej w USA, teraz sam dorzucił tekst o imprezowaniu na Ibizie. Bajka. Sęk w tym, że Szwed pisze o izolacji, samotności, niemożności odnalezienia się w rzeczywistości.
Hanging out in ibiza with a bunch of friends and partying with famous people, able to do whatever I want, and I've never felt more isolated.
— Markus Persson (@notch) sierpień 29, 2015
Skoro kasa go unieszczęśliwia, to niech ją rozda. Możliwe, że taki pomysł przeszedł mu przez myśl, ale Notch chyba nie do końca wie, jak to zrobić, by wyszło dobrze - stwierdził, że wyszłoby pewnie tak, jak ze sprzedażą firmy. Myślał np., że zadbał o byłych pracowników i ich uszczęśliwił, a teraz wszyscy go nienawidzą. Jeśli człowiek nie potrafi zarządzać dużymi pieniędzmi, jeśli nie wie, jak znaleźć ludzi, którzy w tym pomogą, to trudno dziwić się temu, że bogactwo stało się obciążeniem. Trochę przypomina to nieciekawe historie niektórych "totolotkowych bogaczy", którzy nie byli gotowi na deszcz gotówki.
When we sold the company, the biggest effort went into making sure the employees got taken care of, and they all hate me now.
— Markus Persson (@notch) sierpień 29, 2015
Nie zamierzam bronić Notcha, tłumaczyć go i się nad nim użalać. Ale też nie chcę się z niego śmiać albo szydzić, a widziałem już takie komentarze. O tym, że deweloper ma jakiś problem pisaliśmy już w kwietniu 2013 roku - pojawiła się wówczas informacja, iż Notch zawiesza prace nad nową grą, bo stracił wenę. To był początek ciągu wydarzeń, którego efekty teraz oglądamy: facet (artystę) wpadł w twórczą niemoc, chciał odejść z biznesu, by się od tego uwolnić, a z czasem może wrócić, gdy pojawi się wena, postanowił sprzedać biznes, by mieć za co żyć i pozwolić przetrwać swojemu dziełu, rozwijanemu przez lata Minecraftowi. Potem okazało się jednak, że wena nie wraca, a bogactwo wykańcza/izoluje/rozleniwia/ogłupia.
I would Musk and try to save the world, but that just exposes me to the same type of assholes that made me sell minecraft again.
— Markus Persson (@notch) sierpień 29, 2015
Możliwe, że Notch wróciłby do zwykłego życia, ale tego z czasów budowania Minecrafta, rozwijania firmy, zespołu, społeczności. Był cel, było marzenie, była frajda. Powrót do "normalnego" życia dzisiaj, rozdanie pieniędzy, nie jest do końca możliwy. Bo co miałby robić Notch, który "nie czuje weny"? Może twórczy polot wróciłby, gdyby dewelopera przycisnął głód, ale jest też opcja, że pracowałby jako szeregowy pracownik i robił to, co zleci szef, niekoniecznie byłaby to rzecz ciekawa. Depresja murowana. Zresztą, ten stan chyba już ma miejsce. Ot, ciężki los artysty-miliardera...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu