Jakby nie patrzeć - jestem jeszcze młody. W nowej ekipie Antywebu zostałem najmniej wiekowym redaktorem, nieco inaczej spoglądam na pewne sprawy podno...
Tęsknię za czasami, kiedy telefon był do dzwonienia, a komputer do przeglądania Internetu
Jakby nie patrzeć - jestem jeszcze młody. W nowej ekipie Antywebu zostałem najmniej wiekowym redaktorem, nieco inaczej spoglądam na pewne sprawy podnoszone w środowisku. Myślę jednak, że to, co było najważniejsze w ciągu ostatnich 10-12 lat, dane mi było jednak przeżyć. Obserwowałem upadek gigantów, rewolucję mobilną, spadek znaczenia Windows i triumf Androida. Mimo tych wszystkich, świetnych według mnie rozwiązań, które zostały wykreowane przez producentów sprzętu mobilnego - tęsknię jednak. Za czasami, gdy nikt nie siedział przy stole ze smartfonem przy nosie, słuchawka zaś odzywała się tylko wtedy, gdy ktoś dzwonił, albo pisał.
Z żalem wspominam jeden ze swoich telefonów, dla mnie wtedy był idealny
Nokia 6230i - w 2006 roku, gdy niedługo miałem zacząć naukę w gimnazjum był to telefon co najmniej świetny. Niesamowicie wytrzymały - choć udało mi się w nim złamać przednią część obudowy i roztrzaskać ekran. Były to akurat czasy, kiedy dzieci bawiły się świetnie na podwórkach - wracałem do domu w bloku, szybkimi susami pokonywałem drogę na IV piętro. Noga lekko się powinęła, telefon trzymany w ręce wypadł mi i z impetem uderzył w ziemię. Co ciekawe - po zakupie nowego wyświetlacza i obudowy urządzenie działało dalej bez zarzutu, aż w końcu sprzedałem go za śmieszną cenę, by nabyć kolejną słuchawkę. Kiedy jeszcze popularny był komunikator Gadu-Gadu, za symboliczną złotówkę miałem możliwość uruchomienia pakietu, który pozwalał mi na korzystanie z usługi bez ograniczeń. Mogłem być w kontakcie ze znajomymi zawsze wtedy, gdy miałem na to ochotę. W tamtym czasie był to istny szał. Choć aparat fotograficzny ustępował bardziej zaawansowanym, późniejszym konstrukcjom - mnie odpowiadał.
Co więcej, był to mój pierwszy telefon, który obsługiwał karty MMC (a po malutkich przeróbkach również karty SD). Był to pierwszy egzemplarz, który tak naprawdę był już dla mnie w miarę kompleksowym urządzeniem. Do tego przejściówka pozwalająca na podłączenie słuchawek z wtyczką 3,5 mm i oprócz telefonu miałem również całkiem dobry odtwarzacz muzyczny (tak, to jeszcze te czasy, gdy nikt nie myślał o Spotify!). Mimo braku Symbiana, niczego mi nie brakowało - bateria za to potrafiła wytrzymać niemal tydzień. Między innymi z powodu niesamowitej jakości tej słuchawki, został mój malutki sentyment do urządzeń Nokii. Mój tata miał podobnie - poza Siemensem SL45 cały czas w jego kieszeni gościły Nokie (szczególnie dobrze wspomina serię E, z bólem serca przenosił się na Lumie - 820, następnie 830).
Telefony dzwoniły i SMS-owały, nie pikały z byle powodu
To, co nie mieści się w głowie już na przykład moim siostrzeńcom, miało miejsce jeszcze w czasach, kiedy ja zaczynałem przygodę z telefonami komórkowymi. Telefon odzywał się tylko wtedy, gdy ktoś dzwonił, albo do nas pisał. A dzisiaj? Disqus, Facebook, Twitter, Slack, wiadomości e-mail, SMS-y, rozmowy telefoniczne. Czasami jestem tak bardzo przeładowany różnorakimi powiadomieniami, że jeżeli nie muszę, nie odpowiadam na nie, a kiedy tylko mam wolne, telefon rzucam w kąt i "nie ma mnie". I poniekąd rozumiem mojego tatę, który odkąd pamiętam, to wisiał z telefonem komórkowym przy uchu i cały czas ktoś coś od niego chciał. Teraz rozumiem, dlaczego na dźwięk dzwonka nie jest zadowolony. :)
Komputer natomiast był "główną bramą" do zasobów Internetu
Obecnie korzystam z niego tylko wtedy, gdy pracuję. Okazjonalnie zdarza mi się pisać teksty na telefonie komórkowym - są to jedynie przypadki, gdy nie mam okazji wyciągnąć komputera przenośnego, a liczy się czas. W każdym innym wypadku skorzystam albo z telefonu komórkowego (lubię czytać sobie głupoty do spania), albo z tabletu, który jednocześnie robi za sprzęt roboczy. Kiedy nie ma mnie w pracy, niemal 100% czasu w Internecie spędzam z telefonach w ręce - to niesamowicie znamienny znak czasów. Komputer został sprowadzony do roli woła roboczego, a standardowym narzędziem do przeglądania zasobów globalnej sieci stał się smartfon.
Podczas, gdy moi koledzy podważają sens kupowania nowych smartfonów, ja z nimi się zgadzam. Zwracam jednak uwagę również na to, jak zmieniła się komunikacja ludzi - ta nastawiona jest na szybkie i proste przesyłanie krótkich informacji. Stąd szał na komunikatory, które powoli wypierają SMS-y, a także na usługi komunikacyjne nastawione głównie na przesyłanie obrazów. Kiedyś nie było może prościej, ale było... spokojniej. Telefon co i rusz nie wibrował, nie nękał, nie przeszkadzał. Trzeba jednak z tym się pogodzić - wygląda na to, że tego właśnie potrzebowali konsumenci nowych technologii.
Grafika: 1, 2, 3
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu