Zmiana klasycznego telefonu komórkowego w smartfon całkowicie zmieniła podejście do rynku mobilnej telefonii. Rozpoczął się wyścig podobny do tego, kt...
Zmiana klasycznego telefonu komórkowego w smartfon całkowicie zmieniła podejście do rynku mobilnej telefonii. Rozpoczął się wyścig podobny do tego, który znamy ze świata komputerów, gdzie nowe procesory i karty graficzne wymuszają modernizację lub zmianę sprzętu. Tylko czy tak naprawdę my tego potrzebujemy?
W listopadzie ubiegłego roku zmieniłem telefon. Przesiadłem się z iPhona 4S na HTC One Max. Trudno mówić żebym czegokolwiek żałował, zmiana wiązała się z końcem umowy, zmianą operatora i zmęczeniem mojego iPhona. Bateria była już prawie martwa, telefon co jakiś czas nie widział głośnika (tylko wibrował), padało też powoli wejście słuchawkowe (które notabene samo się później naprawiło i nie - nie był to paproch). Aparat swoje przeżył i służył mi naprawdę dobrze praktycznie od swojej premiery. Przy zmianie celowo sięgnąłem po urządzenie z niższej półki cenowej, nie widząc sensu w inwestowanie dużych pieniędzy w najnowsze i najmocniejsze aparaty. Wciąż nie widzę.
Posiadany przeze mnie smartfon nigdy nie był i nigdy nie będzie demonem mocy i prędkości. Przeważył ogromny ekran, od którego nie umiałbym się już teraz odzwyczaić i atrakcyjna cena (dzięki której wygrał z serią Note). Smartfona używam tylko do kilku rzeczy, choć mogę bez cienia wątpliwości powiedzieć, że to jedno z najważniejszych urządzeń w moim życiu. Przeglądanie sieci, Facebooka, Twittera, kilku innych serwisów społecznościowych. Do tego słuchanie muzyki (w moim wypadku głównie Spotify),oglądanie YouTube’a i maile - co ciekawe, najmniej używam telefonu do dzwonienia i smsowania. To w sumie tyle. Gram raczej na tabletach, nie czuję więc potrzeby posiadania najmocniejszych podzespołów.
Tajemnicą nie jest, że Android po pewnym czasie zaczyna „mulić”, podobnie jak system Windows. Mam tego świadomość, dlatego po kilku miesiącach staram się przywracać telefon do ustawień fabrycznych. Na ogół się to nie udaje, bo za dużo z tym zachodu - instalowanie wszystkiego od początku wymaga czasu, którego w nadmiarze niestety nie posiadam. I tu pojawia się pierwsza myśl - może gdybym miał lepszy telefon, wszystko działałoby super-płynnie przez cały czas?
Możliwe.
Uwielbiam bawić się nowymi smartfonami, kiedy te trafiają do Antyweba na testy. Jestem wręcz zakochany w ekranie i ogólnym wyglądzie Samsunga Galaxy S6 Edge, choć jestem tak przyzwyczajony do 5,9 cala u siebie, że nie byłbym w stanie przestawić się na mniejszy ekran. Powiecie - spójrz na Galaxy Note Edge. Ten jednak wizualnie nie robi już na mnie takiego wrażenia. Jednak ekran zagięty z dwóch stron prezentuje się lepiej. No ale to w sumie tylko bajer, a ja nigdy nie kupowałem telefonu po to, żeby go komukolwiek pokazywać. Czyli odpada konieczność wymiany ze względy na aspekty wizualne.
Lubię robić zdjęcia smartfonem (choć nie mam profilu Paweł Winiarski Photography i nie zalewam swojego Facebooka artystycznymi fotografiami) i pewnie przydałby mi się lepszy aparat. Ale przecież mam w domu cyfrową lustrzankę, więc jeśli faktycznie chcę się skupić na jakimś ładniejszym zdjęciu, biorę ją po prostu ze sobą. Czyli odpada kolejny powód wymiany.
Nie zrozumcie mnie źle, absolutnie nie neguję wymiany smartfona gdy na rynku pojawia się jakaś nowość. Każdy ma inne hobby i jeden będzie przeznaczał duże sumy pieniędzy na znaczki, drugi popędzi do sklepu po nowego iPhona czy Samsunga. Inaczej ten rynek nie rozwijałby się tak prężnie. Wydawało mi się kiedyś, że w pewnym sensie napędzają go gry, ale nawet smartfon z 5-9 calowym ekranem nie jest komfortowym urządzeniem jeśli chodzi o bardziej wymagające i ładniejsze gry. Tu będę się upierał, że wygrywa tablet, nawet jeśli jest mały.
Doszedłem już chyba do takiego etapu w swoim życiu, że hamuję pewne kaprysy jeśli chodzi o telefony. I zamierzam wymienić swój aparat dopiero wtedy, kiedy coś się w nim zepsuje albo skończy mi się umowa u operatora. No chyba, że pojawi się jakaś korzystna cenowo oferta wymiany ze znajomym. Bywa przecież i tak. Ale nie uważam, by jakakolwiek funkcja czy podzespół w nowym smartfonie był tak zwanym „killer feature”, przez który jestem w stanie pobiec do sklepu i wydać na telefon kilka tysięcy złotych.
A Wy kiedy wymieniacie smartfony? Dajecie się porwać temu całemu smartfonowemu wyścigowi?
Stock Image from Depositphotos.
grafika: 1, 2, 3
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu