Przed tygodniem komentowałem okoliczności, w których na gali wręczenia Złotych Globów, produkcje internetowe zwyciężyły nad telewizyjnymi w kategoriac...
Przed tygodniem komentowałem okoliczności, w których na gali wręczenia Złotych Globów, produkcje internetowe zwyciężyły nad telewizyjnymi w kategoriach... telewizyjnych. Mało kto zwrócił na to uwagę, a wiadome jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Amazon nie zamierza spocząć na (bez)pośredniej rywalizacji z telewizją. Tym razem rusza do walki o widza filmowego, odwiedzającego kino. Ale nie tylko, bo oczywiście po premierze na dużym ekranie, produkcja trafii do usługi streamingowej Amazonu. I to w przeciągu od 4 do 8 tygodni po debiucie kinowym (dla użytkowników usługi Prime), a to będzie już sporą różnicą w porównaniu do tego, do czego przyzwyczaiły nas wytwórnie i dystrybutorzy (po listopadowej premierze Interstellar, na Blu-Ray musimy zaczekać aż do marca...).
To co robi ogromne wrażenie, to liczba planowanych filmów - Amazon chce produkować aż 12 filmów rocznie, co nie powinno być problemem, bo jak wiemy firma Jeffa Bezosa będzie jedynie fundować te produkcje, zlecając je zewnętrznym podmiotom. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, by filmy powstawały jednocześnie. Filmy Amazonu "skupią się na niepowtarzalnych, oryginalnych historiach i postaciach, a stać mają za nimi znani, ale i nowi, rokujący twórcy". Amazon widzi w swych filmach także nadchodzący powiew świeżości dla rynku filmowego, który od pewnego czasu cierpi na deficyt ciekawych historii. Nie twierdzę, że takich w ogóle nie ma, ale nowe wersje starszych hitów i blockbustery pojawiaja się w kinach znacznie częściej, aniżeli produkcje ambitne i mające coś nowego do zaproponowania. Czy Amazon może cokolwiek zmienić w tej kwestii?
Niestety na samym początku tej "przygody", widz z wielu krajów Europy może zostać całkowicie pominięty. Obserwując to, z jakim zaangażowaniem europejscy, a przede wszystkim polscy dystrybutorzy sprowadzali na nasz rynek produkcje internetowych gigantów, wydaje mi się, że podobny los może spotkać także i filmy kinowe. Oczywiście przysłowiowa piłeczka jest przede wszystkim po stronie producenta, ponieważ udane tytuły bedą miały większe szanse na "import", ale nawet taki hit jak House of Cards zawitał do Polski z kilkumiesięcznym opóźnieniem, więc niestety nie byłbym w tej kwestii dobrej myśli. Jak pisałem, Internet zaczyna powolutku wygrywać z telewizją i robi to w białych rękawiczkach. Z kinem nie będzie tak łatwo, bo dużego ekranu nie zastąpi tablet czy komputer, ale przyszłoroczne Oscary, podobnie jak ostatnie Złote Globy, mogą paść łupem Amazonu.
Foto.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu