Facebook

Nie wierzę w koniec Facebooka

Filip Żyro

Maniak nowych technologii. Od dzieciństwa kochał k...

Reklama

Od dobrych kilku miesięcy wiele osób zaczyna mówić o początku końca największego serwisu społecznościowego na świecie. Oliwy do ognia komentarzy dolał...

Od dobrych kilku miesięcy wiele osób zaczyna mówić o początku końca największego serwisu społecznościowego na świecie. Oliwy do ognia komentarzy dolało badanie uczonych Princeton, którzy obwieścili, że do 2017 roku serwis może stracić niemal 80% użytkowników. Niestety tak już mam, że czasem lubię stanąć w kontrze do tez chętnie powtarzanych przez różne grupy osób. Zatem powtórzę jeszcze raz. Moim zdaniem Facebook nie zginie.

Reklama

Nie zadzieraj z gigantem

Facebookwi co i rusz dostaje się od znawców Internetu. A to z lewego prostego od analityków social media, a to z prawego haka od firm analitycznych badających ruch w serwisach internetowych. Wszyscy bardzo chętnie pastwią się nad społecznościowym gigantem, być może jest to osobista niechęć do tego serwisu, którą wielu z nas posiada. Wydaje mi się, że wiele osób podczas wieszczenia końca Face'a zapomina, jak wielkim tworem jest ten serwis oraz ile osób zainwestowało w niego pieniądze. Jeżeli posiadasz bazę prywatnych danych o ponad milardzie użytkowników, z której w wielu wypadkach jesteś w stanie wyciągnąć informacje takie jak ulubiony kolor paznokci Marty Iksińskiej, albo jaką markę butów lubi najbardziej Marek Kowalski to pamiętaj, że masz do czynienia z nie byle kim.

W serwisie Zuckerberga jest niemal 1.3 mld aktywnych użytkowników co miesiąc. W tym samym czasie z serwisu korzysta ponad 900 mln mobilnych użytkowników. Czy ktokolwiek inny poza Google może pochwalić się podobny zasięgiem dotarcia reklamy? A w dodatku Face ma coś czego firma z Mountain View mu bardzo zazdrości, potrafi zaangażować swoich użytkowników. Jak na razie Facebook tętni życiem i nic nie wskazuje, aby to miało się zmienić.

Facebook jak Myspace?

Punktem wyjściowym mojego materiału, było badanie naukowców z Princeton, którzy uważają, że Facebook obrał właśnie swój ostatni rejs ku zgubie. Sporządzili wykres popularności Face'a i skonfrontowali go z analogiczną sytuacją na Myspace'ie. Na podstawie teorii rozprzestrzeniania się chorób, a także anatomii upadku serwisu Myspace wyliczyli, że lata świetności Facebook ma już za sobą. Przeprowadzonego przez nich badania mówią o tym, że do 2017 roku z serwisu Zuckerberga może uciec nawet 80% użytkowników. Gdy Myspace osiągnął swój punkt szczytowy popularności, praktycznie nigdy więcej ilość użytkowników w dłuższej perspektywie już nie rosła. Naukowcy z Prienceston twierdzą, że Facebook lata świetności ma już za sobą, teraz przed nim jedynie równia pochyła.


Problemy, którym trzeba stawić czoła

Oczywiście Facebooka, jak każda inna wielka firma, tak i on ma pewne problemy, z którymi musi się uporać. Największym z nich jest niechęć osób młodych do tego serwisu społecznościowego. Młodzież, która na ogół jest w kontrze do dorosłych, nie chce dołączać do serwisu, w którym są ich rodzice, a coraz częściej nawet dziadkowie. Wierzę jednak, że gigant i z tym w jakiś sposób sobie poradzi. Właśnie w tym celu miał mu posłużyć Snapchat, za którego ponoć oferowała w tym roku 3 mld dolarów (moim zdaniem odrzucenie oferty było błędem właściciela Snapchata). Snapchata, który jest szczególnie popularny właśnie wśród młodzieży.

Oprócz kłopotów z zaangażowaniem nowych użytkowników i osób młodych na serwis ma również inne kłopoty. Wiele osób już wcześniej dostrzegało, że z Facebookiem dzieje się coś niepokojącego. Wśród nich znalazł się Eryk Mistewicz, specjalista i dziennikarz zajmujący się nowymi mediami, którego zawsze z chęcią słucham. Trzeba przyznać, że jego prognozy niejednokrotnie się potwierdzają. W materiale dla Forbesa w 2012 r. E. Mistewicz wskazywał na wiele bolączek, z którymi boryka się serwis społecznościowy, jak chociażby zaśmiecony news feed, zbyt duża ilość treści, w których giną wartościowe materiały, atakujące zewsząd reklamy. Jednocześnie wskazywał na wyższość aplikacji takich jak Twitter czy Snapchat. Wszystkie tezy poparte były twardymi danymi odnośnie wpływów z reklamy, a także nad podstawie ruchu w poszczególnych platformach. Odsyłam do materiału, albowiem tezy tam postawione mogą dla niektórych okazać się interesujące. Zgadzam się z częścią wniosków wciągniętych przez Misetewicza, jednak jest kilka aspektów, na które trzeba zwrócić uwagę rozpatrując koniec serwisu zrzeszającego ponad miliard ludzi.

Nie zapominaj o sile największych

Przede wszystkim ludzie często ignorują zdolności adaptacyjnej spółki. W jej siedzibie bez wątpienia pracują wysoko wykwalifikowani specjaliści, a przede wszystkim jedni z najzdolniejszych koderów na świecie. Wiele osób jednak zapomina, że to właśnie w dużej mierze Facebook ustanowił reguły internetowej socjal-gry. Wprowadził polubienia, które nakręcają serwis, nieustannie rozbudowuje swoją stronę i jej narzędzia.

Reklama

Po drugie od początku istnienia serwisu zewnętrzne firmy wpompowały miliardy dolarów na kampanie marketingowe prowadzone na fejsie. Cały sztab ludzi został wyszkolony w działaniach marketingowych, wykształcono zupełnie nowe sposoby komunikacji, panel administracyjny fanpage'a jest dla wielu najważniejszym narzędzie Pamiętajmy, że Facbook ciągle się zmienia, modyfikuje swój edge rank, wprowadza nowe ciągle nowe opcje, obrasta w nowe narzędzia. Zresztą potwierdzeniem mojej tezy mogą być chociażby wyniki finansowe Facebooka, o których wczoraj pisał Karol Kopańko. Firma po raz kolejny zaskoczyła inwestorów, pokazała, że potrafi znakomicie sprzedać swój produkt, a także rozumie świat mobile. Jako można mówić o końcu firmy, która swoje przychody w stosunku do roku ubiegłego zwiększyła o 63% notując przychody na poziomie 7 miliardów dolarów?

Potencjalne drogi rozwoju

Facebook cały czas się zmienia, ewoluuje. To firma nowoczesna, na czele której stoi wizjoner, znający się na trendach w Inernecie jak nikt inny (co prawdo to samo mówiono swego czasu o właścicielu Myspace). Jednak FB nie jest tak bierny, jak niegdyś Myspace, wykazuje się większą aktywnością i działa w inny sposób. Reaguje na zmiany, a przede wszystkim rozumie świat mobilnych technologi, co jest podstawą w dzisiejszym Internecie. Kupuje aplikacje, takie jak Instagram, miał ochotę na Spachata. Wykorzystuje pozycje giganta, którą zbudował. Często składa propozycję, których nie można odrzucić. Buduje wizerunek firmy, która ma zakusy, na kontrolowanie coraz większej ilości ruchu w sieci. Pamiętam jednak, że w świecie wirtualnym wiele rzeczy jest płynnych, wszystko może ulec zmianie z dnia na dzień. Jednak koniec Facebooka jest raczej wykluczony.

Reklama

Ciężko powiedzieć jednoznacznie jaka będzie przyszłość Facebooka. Mi do głowy przychodzą dwie ewentualne opcje. Jedna to utrzymanie użytkowników przy serwisie dzięki coraz lepszym aplikacjom mobilnym. Może też być na odwrót, serwis podzieli się na mniejsze elementy, "lekkie" osobne aplikacje takie jak: czat, Instagrama, specjalny czytnik News Feeda - Paper, kto wie może w przyszłości nawet pokusi się o własny serwis do komunikacji typu Twitter? Wszystko to jednak oparte będzie o potężną bazę danych, którą Facebook sobie zbudował, a z którą konkurować może chyba tylko Google.

Jednak co by się nie działo, sercem każdej osobnej aplikacji, miejscem źródłowym, zawsze pozostanie serwis matka czyli Facebook. Serwis, którego właśnie może aplikacje peryferyjne utrzymają na powierzchni. Moim zdaniem jednego możemy być pewni, Facebook na pewno nie pójdzie na dno w stylu Myspace, zbyt wiele osób ma interes w utrzymaniu go na powierzchni. Jest zbyt wielki, by upasać. Zbyt wiele osób straciłoby na nim pieniądze.

Poza tym, w naszym interesie jest, aby Face funkcjonował w obecnej formie jak najdłużej. A co jak gigantowi gdzieś po drodze potknie się noga i zacznie tracić użytkowników w zastraszającym tempie i będzie musiał rekompensować straty. Strach pomyśleć, gdzie wówczas trafią nasze prywatne dane, które umieszczamy na serwisie od prawie dekady.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama