Microsoft ma ewidentnie problem z komunikacją. Już drugi raz do mediów przenika informacja o darmowym Windowsie 10 i drugi raz zostaje potem zdementow...
Microsoft daje i zabiera. Jak to w końcu jest z tym darmowym Windowsem 10?
Microsoft ma ewidentnie problem z komunikacją. Już drugi raz do mediów przenika informacja o darmowym Windowsie 10 i drugi raz zostaje potem zdementowana. Edytowane wpisy na oficjalnym blogu, nieścisłe wypowiedzi, niedomówienia... Czy nikt naprawdę nie uczy się na błędach?
Kto daje i zabiera... - mówi porzekadło. Jeżeli faktycznie by tak było, to Microsoft powinien niedługo smażyć się na wolnym ogniu gdzieś w piekielnych czeluściach. W ostatnich miesiącach mieliśmy dwie sytuacje, w których Windows 10 najpierw miał być darmowy, a potem ostatecznie nie był. Ten festiwal niedomówień z całą pewnością nie działa korzystnie na wizerunek firmy, a przym tym sieje dezinformację.
W sobotę Konrad pisał o bezpłatnym, aktywowanym Windowsie 10 dla każdego, kto bierze udział w testach wersji Preview. Mówiło się o tym już od dawna jako o swoistej gratyfikacji i podziękowaniu Microsotu za udział w testach oraz pomoc w udoskonaleniu systemu. Wydawało się to jak najbardziej uczciwe i prawidłowe. Wszystko ostatecznie się potwierdziło po tweecie Gabe'a Aula w odpowiedzi na pytanie Toma Warrena z The Verge, która brzmiała następująco:
Teoretycznie wszystko jasne, prawda? Świat obiegła zatem stosowna informacja. Krótko potem jednak z oficjalnego bloga Microsoftu zniknęła informacja o tym, że Windows 10 dla uczestników programu Windows Insider będzie aktywowany. Wnioski nasuwały się same:
Finał całej sprawy znowu na Twitterze. Tym razem dziennikarz WinBeta.org, Zac Bowden pytał Aula o ostateczne stanowisko. Ten potwierdził - Windows 10 będzie darmowy dla Insiderów.
Można napisać, że teoretycznie sprawy by nie było, gdyby "głupie" media nie zaczęły pisać newsów na podstawie trzech słów pracownika Microsoftu (pierwszy tweet). Niestety taką mamy internetową rzeczywistość, w której konkurencja między serwisami i blogami technologicznymi zmusza do możliwie najszybszego serwowania Microsoftu. Wielkie firmy muszą się do tego dostosować, albo będą borykać się z kwiatkami, jak ten powyżej.
Właściwie nie czułbym żadnego rozgoryczenia, gdyby był to pierwszy taki przypadek. Kilka tygodni wcześniej mieliśmy jednak podobną sytuację z Windowsem 10 dla piratów. Świat obiegła informacja, że każdy posiadacz pirackiego Win 7 oraz 8.1 będzie mógł bezpłatnie zaktualizować system do 10. Euforia połączona z wściekłością tych, którzy za system legalnie zapłacili nie znała granic. Dzień później sprostowanie - pirackie systemy faktycznie zaktualizujemy bezpłatnie, ale nie aktywujemy ich. Czy nie można tak było od razu? Do dziś na Antywebie pojawią się komentarze posiadaczy nielegalnych kopii, którzy nadal myślą, że dostaną bezpłatnego Windowsa 10.
Gdyby sięgnąć nieco w przeszłość, takich nieścisłości jest jeszcze kilka. Niedawno kilku użytkowników tłumaczyło, że nie kupią Xboksa One, bo nie można się wymieniać pudełkowymi wersjami gier. Pierwotnie takie plany były, ale ostatecznie się w końcu z nich wycofano. Niestety znowu nie zakomunikowano tego w należyty sposób. Można tylko się domyślać, jak ta dezinformacja wpłynęła ostatecznie na wyniki sprzedaży.
Mam wrażenie, że ten "nowy Microsoft" ciągle bazuje na starym systemie komunikacji. Wspominał o tym w sobotę już Jakub. Obok luźnych, przystępnych i bezpośrednich notek blogowych pojawiają się długie korporacyjne wypociny przesiąknięte nowomową i pozbawione konkretów. Nie mówię tutaj akurat o polskim dziale firmy, bo tu komunikacja przebiega wzorowo. W centrali jednak ewidentnie mają z tym problem, co widać na załączonych przykładach.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu