Wspominałem niedawno o usługach polegających na nabijaniu kilometrów celem wyklucia jajek w Pokemon Go. Tymczasem na serwisach aukcyjnych pojawiły się już konta na sprzedaż - jeśli zdecydujecie się na taki zakup, bez najmniejszych problemów przejmiecie niejednego gyma. O ile oczywiście nie przerazi Was cena.
Biznes kwitnie. Serwisy aukcyjne zalane kontami Pokemon Go - niektóre ceny są z kosmosu
Sprzedawanie kont do gier na serwisach aukcyjnych nie jest niczym nowym i dotyczy praktycznie każdej gry, w którą ludzie wkładają czas. Oczywiście kłóci się to z ideą samodzielnego zdobywania doświadczenia czy przedmiotów, ale klienci takich aukcji wychodzą z założenia, że nie każdy ma czas na ślęczenie przed grą, a frajda z grania rozwiniętym bohaterem jest o niebo lepsza od męczenia się z jego rozwojem. Prędzej czy później rozbudowane konta Pokemon Go musiały więc trafić na aukcje - w końcu to stary jak świat pomysł na zarobienie pieniędzy.
Jak donosi serwis ppe.pl, na Allegro można już znaleźć konta do gry, z różnym poziomem trenera. Za Poziom 15 zapłacicie 179 zł, za 7 ze złapanym Pikachu i Hypno (z niskim poziomem CP - 288) ktoś życzy sobie 99 złotych. Kolejny 15 poziom, tym razem ze Snorlaxem z CP (Combat Point) na poziomie 1080 to 187,50 zł, tym razem w formie aukcji, w której biorą udział już trzy osoby. Ceny są różne, konto „z Pikachu na start” kosztuje 50 złotych, inny 7 poziom i trener z 6 tysiącami stardusta (waluta potrzebna do rozwijania posiadanych pokemonów) kosztuje natomiast 30 złotych. Interes zaczyna więc powoli kwitnąć na Allegro, tymczasem na zachodzie serwisy aukcyjne zostały wręcz takimi kontami zalane.
Jak donosie geek.com, po dwóch tygodniach jakie minęły od premiery gry, niektórzy gracze zdążyli nie tylko mocno rozwinąć swoje konta, ale również złapać rzadkie Pokemony. Tu ceny też są różne, jednak zdecydowanie wyższe niż w Polsce. 600 dolarów za konto na poziomie 30, z drugiej strony tylko 7 za poziom 5. 299,99 dolarów za poziom 21 z wieloma rzadkimi stworkami, ten użytkownik ebay’a życzy sobie natomiast za swoje konto aż 1000 dolarów.
Czy ktoś to kupuje? Tak. Trudno powiedzieć, by twórcy Pokemon Go dali wszystkim takie same szanse na rozwój swojego konta i nie chodzi mi wcale o czas poświęcony na spacerowanie. W dużych miastach użytkownicy mają łatwiej - nie dość, że jest tam więcej Pokestopów, pokemony pojawiają się częściej w miejscach, gdzie gra więcej osób. A trudno oczekiwać, by w kilkumilionowej metropolii mapa była mniej rozbudowana niż na prowincji.
Analitycy spekulują, że szał na Pokemon Go minie po czterech miesiącach, ja jakoś w to nie wierzę. Widziałem na własne oczy młode małżeństwa łapiące pokemony, na Facebooku czytam wpisy znajomych, którzy opisują swoje spotkania z innymi trenerami. Takiego szału na mobilną produkcję nie widziałem jeszcze nigdy i nawet Angry Birds nie skupiały wokół siebie tak oddanego grona graczy. Dużo zależy jednak od tego jak twórcy podejdą do tematu i czy będą odpowiednio wspierać swoją grę - w obecnej formie faktycznie może się po jakimś czasie znudzić, a nowi gracze zostaną zniechęceni obstawieniem gymów przez prawdziwych wymiataczy, którzy przeszli ze smartfonem setki godzin. Nie jest też do końca tak, że ogromna popularność gry wzięła się znikąd. Wiecie jak to wygląda, w pewnym momencie kula śnieżna zaczyna zjeżdżać, zbierając coraz więcej śniegu - potem pędzi na oślep, ciągle rosnąc. Media na całym świcie podchwyciły temat, Pokemon Go trafił do serwisów informacyjnych, a z ich pomocą do ludzi, którzy nigdy by się o grze nie dowiedzieli.
Jeszcze przed premierą wiedziałem, że ludzie interesują się Pokemon Go i nie potrafią wysiedzieć w miejscu czekając na dzień, kiedy aplikacja wyląduje w ich smartfonach - chodziło jednak tylko o fanów uniwersum. Mówię to z ręką na sercu - staram się być na bieżąco z trendami w internecie i nowościami w świecie gier, ale takiego spektakularnego sukcesu gry się nie spodziewałem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu