Felietony

Dlaczego życie w jednym ekosystemie to niezbyt rozsądne wyjście?

Rafał Kurczyński

Fan mobilnych okienek, technologii internetowych o...

Reklama

Wielu z nas korzysta z rozwiązań chmurowych, które możemy pogrupować w trzy wielkie ekosystemy: Google, Apple oraz Microsoft. Smartfony, komputery, ta...

Wielu z nas korzysta z rozwiązań chmurowych, które możemy pogrupować w trzy wielkie ekosystemy: Google, Apple oraz Microsoft. Smartfony, komputery, tablety oraz aplikacje – to wszystko zmienia się wraz z wykorzystywanym przez nas środowiskiem ekosystemowym. Co jednak, gdy od któregoś z nich się uzależnimy?

Reklama

Od samego początku klasyfikowałem się do największej chmury wśród wyżej wymienionych ekosystemów – do chmury Google. Dostałem się do niej w chwilę po tym, jak kupiłem mój pierwszy telefon z systemem Android – HTC Dream (aka G1). Aby skorzystać z centrum aplikacji, musiałem stworzyć konto pocztowe w Gmail, aby następnie wysłać do „szufladki” w serwerze z moim nazwiskiem na obudowie moje hasła, zakładki, terminy w kalendarzu, kontakty oraz po części moja całą aktywność w sieci. Android dorastał na moich oczach, którego oglądałem przez pryzmat kolejnych urządzeń, a Google wiedziało o mnie coraz więcej. W pewnym momencie, nawet nie wiem kiedy, okazało się, że jestem wręcz uzależniony od usług Google, których przez okres 3 lat zrobiło się o wiele więcej, mnożąc się niemal dwukrotnie w propozycjach arsenału przeglądarki Chrome. Doszedł tu YouTube, Google+, odświeżona wyszukiwarka personalizująca wyniki do naszej aktywności w sieci, Google Drive, dokumenty Google, Google Reader, który ostatecznie umarł – i suma sum gdy moim następnym telefonem okazał się telefon z Windows Phone, głównie dlatego, że nie było mnie stać na nic dobrego z Androidem, zobaczyłem, jak bardzo jestem uzależniony.

jesteśmy Uzależnieni od Internetu, czy nie? wystarczy prosty test – awaria prądu, lub brak dostępu do sieci - CZUJECIE PUSTKĘ?

Miewam czasami takie chwile, gdy zabraknie mi na parę godzin czy dni Internetu, komputera czy nawet pakietu SMS. Kiedyś radziłem sobie z tym bardzo dobrze – siadałem, wyciągałem kartkę, rysowałem coś, pisałem wiersze, nawet próbowałem swoich sił w krótkich opowiadaniach. Teraz, niestety, wyczuwam sporawą pustkę, gdy tylko zabraknie mi prądu, ale co to ma wspólnego z chmurami internetowymi? Korzystając z usług Google, strasznie przyzwyczaiłem się do wszystkich tych wyżej wymienionych funkcji kolorowego giganta, jak i samego smartfonu z ich systemem. Gdy przesiadłem się na mobilne okienka, pełen rozczarowania, zobaczyłem, że sytuacja sprzed 2010 roku (Windows Mobile) istnieje do tej pory, czego wynikiem jest totalna ignorancja użytkowników mobilnego Windowsa przez wyszukiwarkowego giganta, tak ogólnie – dla zasady. Tak więc, chcąc skorzystać z YouTube, nie zostajemy rzuceni na pastwę losu, gdyż prócz oficjalnej aplikacji, przenoszącej nas do strony internetowej mobilnego YouTube, możemy zawsze skorzystać z wielu alternatyw, zwanych protezami – działają raz lepiej, raz gorzej, ale nigdy lepiej jak prawdziwa noga. Gdy zechcemy skorzystać z Google Plus, Dysku Google czy nawet map Google - których zwykle używałem kompletnie instynktownie na każdym moim urządzeniu z dostępem do Internetu, okazuje się, że nie mamy takiej możliwości, a jeżeli jakimś cudem jest możliwa, to niestety nie jest to zbyt proste i wygodne zadanie. Będąc częściowo odciętym od Google, postanowiłem poszukać schronienia u Microsoftowego Binga, który służy i służył mi bardzo dobrze, wraz ze wszystkimi gwarantowanymi przez niego funkcjami, jednak spotkałem mały problem - Bing nie był Google, a Google oferowały mi wszystko, czego potrzebowałem.

Google skupia wokół siebie programistów, Microsoft z Apple próbują stworzyć to, co Google promuje u innych.

Na urządzeniach z iOS premierę kawał czasu temu miał notes Evernote. Jest to genialna aplikacja, która błyskawicznie stała się hitem, poprawiając ten wynik podczas premiery na Androidzie, gdzie stała się ogólnoświatowym hitem, z tym że Apple w tym czasie stworzył już własny notes, który posiada opcję synchronizacji z iCloud, a Microsoft stworzył OneNote, który łączy się ze SkyDrive. Jest to tylko przykład jednej aplikacji z wielu, jednak pokazuje to idealnie pościg do funkcjonalności systemu. Gdy jakaś fajna aplikacja zostanie stworzona, Google, Microsoft, Apple czy Facebook (ostanim czasem) kupuje znaczny udział w firmie tworzącej aplikację, albo podkupuje pracowników odpowiedzialnych za jej produkcję, w ekstremalnych warunkach tworzy jej alternatywę z naciągnięciem jej do własnych potrzeb. Z drugiej strony, gdy Microsoft monopolem zdobywał rynek pakietów biurowych, Apple nie próżnowało, tworząc swój pakiet iWork, tak jak Google – Google Docs, choć prace nad nim są, tak jakby zakończone, lecz tak jakby niedokończone. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta – tak w skrócie można nazwać tą scenę trzech wielkich korporacji, gdzie batalia dwóch pierwszych przynosi zysk trzeciemu, czego idealnym przykładem jest bitwa Samsunga (Google) z Apple, czego efektem było pozwolenie Nokii na powrócenie do łask klientów z nowym systemem Microsoftu, który miał umrzeć z „głodu”.

Siedzenie w jednym ekosystemie po czasie uzależnia.

Mogę wam powiedzieć, że fakt, iż korzystacie teraz z Androida, Chrome oraz Nexusa 7 (na przykład) nie oznacza, że będziecie żyć w tym stanie aż do śmierci. Korzystanie z dwóch ekosystemów jest już pewnego typu ucieczką od podłej monopolizacji, gdyż jeżeli np. korzystacie z rozwiązań Google, ale zamiast dokumentów Google korzystacie ze SkyDrive & Office Web App, to rzeczą wiadomą jest, że gdy przyjdzie czas na zmianę urządzenia – może po prostu znudzi się wam Android – to będziecie mogli spokojnie zmienić swoje urządzenie na coś z Windowsem. Podobnie z iPhone czy komputerem Mac. Jeżeli posiadacie iPhone albo Maka, to nawet przy korzystaniu z usług Google czy Microsoftu i tak po czasie przyjdzie moment, gdy będziecie chcieli wciągnąć się mocniej, albo na stałe do jednego ekosystemu, aby mieć wszystko w komplecie - a to jest piękne.

Nie ograniczajcie się, bo po co?

Nie oznacza to też, że macie korzystać na siłę z wielu rozwiązań. Jeżeli pasuje wam iCloud, SkyDrive lub Google Drive, korzystajcie z tego, jeżeli przynosi wam to pozytywne efekty pracy czy nawet normalnego korzystania z Internetu.Jeżeli jednak zechcecie zmiany „chmurki”, podchodźcie do tego powolutku, raz po raz zmieniając swoje upodobania, gdyż skok na tak głęboką wodę może was od siebie odrzucić – a nic nie boli tak, jak odtrącenie, niezależnie z której strony na to patrzeć. Nie ważne, który ekosystem jest lepszy według statystyk. Nie ważne, który ekosystem rząd uznaje za bezpieczniejszy. Nie obchodzi mnie, co sądzą inni ludzie o moich wyborach, oraz mam swoje twarde zdanie, którego będę bronić – dlatego sądzę, że nie ma idealnych rozwiązań chmurowych, bo tam, gdzie np. Microsoft stworzył bardzo dobrą synchronizację ze SkyDrive całego swojego system oraz wszystkich usług chmurowych, ale nie przyłożył się do Binga, który nadal posiada wiele istotnych wad na tle wyszukiwarki Google, gdzie samo Google dopracowało kwestie internetowe, ale np. nie stworzyła nawet najprostszego edytora graficznego do swojego systemu komputerowego Chrome OS. To układy, a każdy układ ma swoje wady – z jakiej chmury matki korzystacie, oraz dlaczego to robicie? Tylko proszę, bez sprzeczek między sobą. ;) Grafika: [1] [2] [3]

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama