W krótkim czasie po raz drugi natknąłem się na artykuł krytykujący wykorzystanie kodów QR w marketingu. Według badań wychodzi, że tak naprawdę mało kt...
W krótkim czasie po raz drugi natknąłem się na artykuł krytykujący wykorzystanie kodów QR w marketingu. Według badań wychodzi, że tak naprawdę mało kto z tych kodów korzysta, mimo to, spotykane są coraz częściej w rozmaitych kampaniach reklamowych, czasami w wręcz absurdalnych sytuacjach. Osobiście nie spotkałem się z dużą ilością kodów QR w Polsce, jedyna większa kampania wykorzystująca kody QR została przeprowadzana przez sieć komórkową Play. Zastanawiam się czy moda na tego rodzaju kody dopiero do nas przyjdzie, czy być może ominie nas bokiem i zanim kody pojawią się na dobre, zdążą przejść w niepamięć.
Kod QR w przeciwieństwie do jednowymiarowego kodu kreskowego, jest dwuwymiarowy. Pozwala zakodować znacznie więcej informacji. Zależnie od rodzaju kodu oraz zastosowanego mechanizmu korekcji błędów, na takim kwadratowym obszarze można zapisać nawet 7089 znaków numerycznych, 4296 alfanumerycznych albo 2953 ośmiobitowych danych binarnych (bajtów).
W urządzeniach mobilnych odczytanie dwuwymiarowego kodu najczęściej odbywa się po prostu przez zrobienie zdjęcia i uruchomienie odpowiedniej aplikacji, która kod rozszyfruje i poda w formie zwykłego tekstu. Kody QR można również tworzyć, jak i odczytywać za pomocą rozmaitych serwisów internetowych. Tu na przykład możemy stworzyć własny kod QR, a tutaj go odczytać, bez konieczności instalowania czegokolwiek na komputerze.
I choć w teorii wszystko wygląda interesująco, praktyka pokazuje, że zaledwie 5% z pośród Amerykanów posiadających telefon komórkowy, odczytało jakikolwiek kod QR przez okres 3 miesięcy, kończący się w lipcu 2011. Serwis Ad Age podaje, że ogromna większość z tych 5% stanowili młodzi, zamożni mężczyźni.
Ad Age upatruje się trzech najważniejszych powodów takiej sytuacji: nie każdy wie jak taki kod odczytać, aplikacje służące do odczytywania kodów QR nie są ujednolicone pod względem wyglądu i obsługi, a jeśli nawet ktoś poradził sobie z dwoma powyższymi problemami, to często natrafiał na mało użyteczny kod, który nie oferował nic, czego nie można by zastąpić linijką tekstu.
Często kody QR wykorzystywane są bez przemyślenia jaka funkcje mają spełniać. Ad Age podaje przykłady umieszcza kodów QR w miejscach bez dostępu do sieci, gdzie po odczytaniu adresu internetowego użytkownik nie był w stanie pobrać żadnych dodatkowych informacji. Wspomniane miejsca to metro oraz pokład samolotu pasażerskiego. Inny przykład mocno dyskusyjnego wykorzystania kodu QR to umieszczenie go w barach, żeby osoby, które piły alkohol mogły wezwać taksówkę. Życzę powodzenia w zrobieniu nieporuszonego zdjęcia kodu, w ciemnym pomieszczeniu, będąc jednocześnie "pod wpływem".
Przede wszystkim chodzi jednak o sensowność takiego działania. Jednak szybciej jest zadzwonić po taksówkę wciskając ledwie kilka cyfr, niż skanować kod QR. Podobnie z adresem strony internetowej. Jeśli adres wygląda podobnie do www.onet.pl, umieszczanie go wewnątrz kodu QR mija się z celem. Co innego kiedy link jest długi i niemal niemożliwi do zapamiętania, bo prowadzi do... chociażby darmowej aplikacji.
Taką akcję przeprowadził Play, jedyna sieć z zasięgiem na całej linii warszawskiego metra. Osoby podróżujące metrem mogły zeskanować kod QR i pobrać za darmo jedną z kilku gier (Asphalt 6: Adrenaline, Real Football 2011, Block Breaker oraz Assassin’s Creed) a następnie uprzyjemnić sobie czas podróży. W tym wypadku cała akcja z kodem ma sens, bo jest skierowana do konkretnej grupy docelowej, w której każdy posiada telefon komórkowy i zasięg w metrze.
Inny przykład z polskiego podwórka, to umieszczenie dwuwymiarowych kodów na okładce płyty zespołu Closterkeller - Aurum. W tym wypadku był to bardziej zabieg artystyczny, dodatkowo podkreślał zamiłowanie autorki tekstów - Anji Orthodox do technologii (mało kto wie, że Anja pracowała w serwisie komputerowym). Płyta wydana była w 2009 roku, kiedy znajomość kodów QR była znacznie mniejsza, a odczytanie kodów prowadziło do rozmaitych materiałów dodatkowych, które można było pobrać z internetu. Dzisiaj taka akcja nie byłaby na tyle oryginalna i ciekawa, co 2 - 3 lata temu.
Stawiałbym jednak na to, że u nas tego rodzaju komunikacja nie przebije się do szeroko pojętej przestrzeni publicznej. Skoro w Stanach mają z tym problem, nie sądzę aby nasze społeczeństwo łatwiej zaadaptowało tego rodzaju udziwnienie.
W tej chwili najpopularniejsze zastosowanie tego rodzaju kodowania informacji, które można nazwać użytecznym, to podawanie naprawdę długich i skomplikowanych linków, które prowadzą do konkretnego produktu czy aplikacji w sklepie internetowym. Zdążają się jednak dość oryginalne pomysły na wykorzystanie kodów QR i chociaż pewnie taka forma reklamy nie ma ogromnego zasięgu, sam fakt, że się o niej mówi wzmacnia jej efekt.
Takim przykładem może być umieszczenie dwuwymiarowych kodów na wysokości pośladków siatkarek. Po zeskanowaniu kodu użytkownik był odsyłany na stronę Betfair Mobile, na której możemy obstawiać wydarzenia sportowe. Tematyka została zachowana, a osoby próbujące zrobić z bliska zdjęcie pośladków na pewno zapadną wszystkim w pamięć, dlatego sama skuteczność odczytania takiego kodu ma tutaj drugorzędne znaczenie. Więcej informacji na temat akcji na blogu Mediapolis.
Na koniec przypomnę jeszcze dość oryginalne, choć dyskusyjne (sytuacje ratuje trochę wymowa na głos zeskanowanych słów, tego nie zastąpimy przyklejona karteczką), wykorzystanie kodów QR w nauce języków obcych przez startup Lingibli, który niedawno na łamach Antyweb opisał Tomasz Popielarczyk.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu