O wirtualnej rzeczywistości pisze i mówi się od dość długiego czasu, ale projekty, które faktycznie byłyby w stanie mnie zainteresować tą technologią mogę policzyć na palcach jednej ręki. Czekałem na coś, na widok czegoś zakrzyknę "ja to chcę!". I nareszcie coś takiego się pojawiło.
Nie jest to pierwszy tytuł tego typu, ale wykorzystanie chyba jednego z najlepszych dostępnych uniwersów od razu mnie przekonało. Mowa naturalnie o Gwiezdnych Wojnach i misji do wypełnienia w odległej galaktyce, ale bez opuszczania... hangaru. Za zaprojektowanie go odpowiadają The Void i ILMxLAB we współpracy z Lucasfilm oraz Industrial Light & Magic. Całość zlokalizowana jest w Glendale w Kalifornii.
Gdy wejdziemy tam bez żadnego sprzętu, to nie do końca zrozumiemy o co może w tym wszystkim chodzić. Dosłownie "gołe" ściany nie zwiastują dawki rozrywki, która czekać będzie na nas po założeniu gogli VR na głowę. Zanim to się jednak stanie, czeka nas wprowadzenie - do roli Cassiana Andora z Rogue One - Łotr 1 powrócil Diego Luna. To on wytłumaczy uczestnikom zabawy sytuację, w której się znaleźli. A ta nie jest zbyt kolorowa: ładunek Imperium, który przybył na planetę Mustafar miał zostać przejęty przez niego i jego oddział, ale został zaatakowany, więc musimy ruszyć z pomocą. Wdziewamy wirtualne mundury Stormtrooperów i zaczynamy działać pod przykrywką - relację z wizyty w parku przeczytacie na The Verge.
Star Wars: Secrets of the Empire - na takie gry VR czekałem
Cała infrastruktura pokrywa się z generowanym przez komputer światem. Ściany, lawki i inne elementy faktycznie znajdują się tam, gdzie je widzimy, więc możemy z nimi wejść w interakcję - nawet, jeśli zechcemy na chwilę usiąść lub się schować przed pociskami nieprzyjaciela. Pobudzane są jednak także inne zmysły, nie tylko wzrok. Jeśli znajdziemy się w okolicy czegoś gorącego, jak lawa, to poczujemy to ciepło na własnej skórze. Podobnie sprawa wygląda w przypadku zapachu spalenizny. W przygotowanej misji nie brakuje sytuacji, w których musimy rozwikłać zagadkę, odnaleźć przedmiot czy unicestwić przeciwnika w wymianie ognia. To wszystko brzmi fe-no-me-nal-nie!
Star Wars: Secrets of the Empire trwa niestety tylko 30 minut i by przeżyć tę przygodę musimy odwiedzić Kalifornię. To dwie najważniejsze wady przedsięwzięcia, ale mam nadzieję, że ewentualny sukces będzie oznaczać powstanie podobnych projektów w Europie. Jeśli choć na 30 minut miałbym przenieść się w świat filmów, komiksów, książek i seriali, które polegały w dużej mierze na możliwości naszej wyobraźni, to nareszcie mogę obwieścić sens istnienia wirtualnej rzeczywistości.
Czy to nie takie inicjatywy pokazują najlepsze wykorzystanie VR w kategorii rozrywki? Miałem okazję kilkukrotnie sprawdzić niektóre tytuły na PS VR i inne platformy - siedzenie na kanapie w trakcie wizyty w jaskini Batmana wzbudziło moją ciekawość, ale dopiero możliwość swobodnego przemieszczania się po wirtualnym świecie i odczuwania tego wszystkiego na własnej skórze powoduje "efekt wow".
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu