Do tej pory w urządzeniach łączących zalety tabletu i netbooka przodował ASUS. Jego Transformery z Androidem oraz VivoTaby z Windows 8 to świetne, ale...
Do tej pory w urządzeniach łączących zalety tabletu i netbooka przodował ASUS. Jego Transformery z Androidem oraz VivoTaby z Windows 8 to świetne, ale i bardzo drogie urządzenia, na które nie każdy może sobie pozwolić. Z myślą o tych użytkownikach GOCLEVER przygotował model Hybrid, czyli gadżet o analogicznej formie, za mniejsze pieniądze. Czy to rzeczywiście atrakcyjna alternatywa?
Model Hybrid został zapowiedziany przez producenta jeszcze na jesieni ubiegłego roku. Wówczas na konferencji prasowej miałem okazję trzymać w dłoniach prototypowy projekt obudowy urządzenia. Zapowiadało się nieźle. Miało być tanio i przyzwoicie zarówno pod względem parametrów oraz wykonania. Mijały miesiące, a po hybrydzie nie było śladu. W końcu jednak zadebiutowała na rynku pod koniec ubiegłego miesiąca. Cena? 1249 zł za wersję +3G. Niezwłocznie zajrzałem zatem do porównywarek cenowych, by sprawdzić, czy rzeczywiście to tak tanio, jak zapewniano.
Nie da się ukryć, że żadnej hybrydy w tej cenie nie znajdziemy. Najtańszy Transformer, jakiego znalazłem, to model TF300 za 1699 zł, czyli o 450 zł droższy od prezentowanego Goclevera. Czy warto odłożyć więcej pieniędzy na tajwański produkt z silną marką, czy może zaprojektowany w Polsce i wykonany w Chinach Hybrid nas usatysfakcjonuje? Sprawdźmy.
Pudło, w które zapakowano model Hybrid jest naprawdę dziwne. W podłużnym, płaskim kartonie znalazłem plastikową paczkę przywodzącą mi na myśl zabawki z dzieciństwa - je również pakowano w takie przeźroczyste opakowania, które miały kusić z wystawy przechodzące dzieci. Nie wiem, czy w tym wypadku efekt ma być podobny. Najważniejsze, że tak zapakowany tablet nie ucierpiał w trakcie transportu. Pozostaje mi zatem wierzyć, że jest to solidne zabezpieczenie.
Wewnątrz znajdziemy dość nietuzinkowy zestaw akcesoriów. Poza tabletem, stacją dokującą, kablem USB producent umieścił dwuczęściową ładowarkę z wymiennymi końcówkami (europejska i brytyjska), a także modem 3G. Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że mamy do czynienia z modelem 3G. Sęk w tym, że owego modułu nie uświadczymy w samym urządzeniu tylko w pudełku. Trochę to pokręcone, ale podobno trwają już prace nad wersją 3G z prawdziwego zdarzenia. Tymczasem załączony tutaj modem ma obsługiwać łączność HSDPA/HSUPA z prędkością 7,2 Mbps/5,76 Mbps oraz oferować kompatybilność z siecią Aero2. Zaletą takiego rozwiązania jest na pewno możliwość skorzystania z 3G w innych sprzętach, ale czy nie po to Google dodał do Androida tethering?
Wygląd i wykonanie
Sam tablet wykonano dość przyzwoicie. Od razu rzuca się tutaj w oczy to, że został on przystosowany głównie do pracy w poziomej orientacji i ustawienie pionowe jest dla niego nienaturalne. Front stanowi tafla szkła pod którą umieszczono wyświetlacz otoczony czarną ramką. W górnej części znajdziemy obiektyw kamery 2 Mpix, a na lewo od niej diodę informującą o stanie urządzenia. Na przeciwległej stronie widnieje logo producenta, a pod nim wykonana ze stopów magnezu ramka, która odegra ważną rolę podczas podłączania tabletu do stacji dokującej.
Dobre wrażenie wywarł na mnie tył tabletu, który wykonano z gumowanego plastiku. Ostatnio tworzywo to stało się bardzo modne wśród producentów, co nie dziwi wobec jego walorów - mniejszej podatności na zarysowania i uszkodzenia mechaniczne. W centralnej części znajdziemy kolejne logo producenta - tym razem wytłoczone w obudowie. Nad nim umieszczono wypukły obiektyw aparatu 3Mpix, a po bokach, blisko bocznych krawędzi, dwa głośniki. Tutaj pojawia się pierwsze rozczarowanie, bo grają one bardzo cicho, choć jakość dźwięku wcale nie jest tragiczna.
Producent zagospodarował wszystkie krawędzie urządzenia w umiarkowanym stopniu. Na górze znajdziemy przycisk power służący również do usypiania/wybudzania urządzenia. Dół to natomiast złącze stacji dokującej oraz otwory na uchwyty szczepiające ze sobą oba urządzenia. Na prawej krawędzi, na samym dole znajdziemy port micro USB, do którego podłączana będzie też ładowarka. Na lewej zaś umieszczono, począwszy od dołu, port 3,5 mm minijack, malutki otwór mikrofonu, gniazdo kart pamięci, port micro HDMI oraz dwuczęściowy przycisk regulacji głośności. Myślę, że na brak złącz nie będziemy narzekać, zwłaszcza, że jeszcze kilka znajdziemy w samej stacji dokującej.
Stacja dokująca modelu Hybrid to również bardzo wątła konstrukcja. Producent zadbał tutaj o jednolity design, więc urządzenie wygląda bardzo estetycznie, co nie idzie jednak w parze z jakością wykonania. Nawet delikatne naciśnięcie palcem na którykolwiek z klawiszy skutkuje dramatycznym uginaniem się całej klawiatury. Oczywiście odbija się to negatywnie na komforcie użytkowania. Gdyby nie ten fatalny błąd, klawiatura spisywałaby się pewnie nieźle. Znajdziemy tu łącznie 80 klawiszy, z czego górny rząd poświęcono często używanym funkcjom, jak aparat czy regulacja głośności/jasności ekranu. Problemem może być tutaj też przycisk alt. Okazało się bowiem, że chcąc postawić obok siebie dwa polskie znaki diakrytyczne muszę za każdym razem go puszczać i naciskać na nowo. To kuriozalne. Jakością nadrabia touchpad, który mimo małych rozmiarów jest bardzo wygodny, choć już same przyciski są głośne i zdecydowanie zbyt sztywne.
Stacja dokująca została wyposażona w dwa porty USB 2.0 na bocznych krawędziach oraz micro USB dla ładowarki. Znajdziemy tutaj też kolejną diodę sygnalizującą stopień naładowania urządzenia. Sposób powiadamiania wyjaśnia rozbudowana tabelka 5 x 5 komórek, której jednak do końca nie udało mi się rozgryźć (wątpię, by którykolwiek z użytkowników przywiązał do niej większą wagę). Warto tutaj dodać też o naklejce na stacji dokującej, które sugeruje, by nie korzystać z alternatywnych ładowarek oraz... portu USB komputera (ma to grozić uszkodzeniem sprzętu). Jeżeli zatem zgubicie albo zepsujecie tę z zestawu, jesteście w kropce.
Wyświetlacz i bateria
Goclever Hybrid został wyposażony w 10,1-calowy wyświetlacz IPS o rozdzielczości 1280 x 800 px (HD). Jest on mocnym punktem całego urządzenia. Kolory są wyraźne, choć nie tak jaskrawe jak w AMOLED-ach (ale to może być akurat zaletą), a kontrast wysoki. Dobre wrażenie wywarła na mnie też głęboka czerń i szerokie kąty widzenia. Problemem może być nieco niska jasność, co uniemożliwi korzystanie z urządzenia w słoneczne dni.
Testowany model posiada ogniwo 6500 mAh, ale do tego dochodzi też akumulator stacji dokującej o pojemności 8000 mAh. Daje to ogromne 14,5 tys. mAh. Wynik godny podziwu. Producent informuje, że wystarcza na ok. 15 godzin pracy, co jest dalekie od rzeczywistości. Po aktywowaniu łączności WiFi i podłączenius tacji udało mi się pracować z urządzeniem maksymalnie... 4-5 godzin. Oczywiście rzadko się zdarzało bym przez cały ten czas pracował z tabletem, dlatego w praktyce musiałem podłączać Hybrida do ładowania średnio co drugi dzień. Przyznam, że to zaskakujące, że tak pojemna bateria wystarcza na tak krótko. Po odłączeniu tabletu od stacji dokującej czas ten jest oczywiście jeszcze krótszy (maks 3 godziny ciągłej pracy). Trzeba tutaj jednak zaznaczyć, że są to wrażenia z dość intensywnych testów i mogą nieco zakrzywiać rzeczywisty czas działania baterii. Trudno tutaj wskazać obiektywny wynik.
Łączność
Producent wyposażył swoje urządzenie w podstawowe moduły łączności. Znajdziemy tutaj przede wszystkim WiFi zgodne ze standardem 802.11 b/g/n, a także Bluetooth 4.0. Zabrakło jednak GPS-a. Początkowo oba moduły spisywały się dobrze, ale z czasem zacząłem obserwować problemy. Pierwszy pojawił się na uczelni, gdy chciałem skorzystać z ogólnodostępnego hotspota. Hybrid za żadne skarby nie chciał współpracować, mimo, że w tym samym czasie Nexus dzielnie pobierał za pośrednictwem sieci dane. W żadnym innym przypadku nie napotkałem na podobny problem, więc trudno mi stwierdzić, czy jest to jakaś szczególna wada, która utrudni komfortową pracę ze sprzętem. Z zalet warrto wymienić obsługę DLNA. Nie jest ona jednak obsługiwana natywnie, lecz za pośrednictwem specjalnej (średnio wygodnej i funkcjonalnej aczkolwiek stabilnej) aplikacji.
Do łączności 3G posłuży natomiast wspomniany modem, który po podłączeniu do stacji dokującej (nie ma możliwości korzystania z modemu z bez niej, chyba, że dokupimy specjalny adapter - jednak tego w praktyce nie testowałem) od razu jest gotowy do użycia. Testowałem połączenie na dwóch kartach: Aero2 i Playa. Z żadną nie było problemów, a transfer był w miarę stabilny i zadowalający.
Oprogramowanie i wydajność
Goclever Hybrid pracuje pod kontrolą Androida 4.1 Jelly Bean. Nie jest to najnowsza wersja, ale wersję 4.2 znajdziemy póki co na śladowej wersji urządzeń, więc trudno mieć do producenta jakiekolwiek pretensje. Do dyspozycji oddano nam system w możliwie najczystszej postaci - bez żadnych nakładek oraz dodatków. Producent dołączył jedynie kilka aplikacji oraz ustawień w menu i właśnie to stało się głównym problemem.
Przede wszystkim tablet od razu po włączeniu ma angielski interfejs, a system nie posiada żadnego kreatora, który pozwoliłby nietechnologicznemu użytkownik w prosty sposób zmienić ten stan rzeczy. Szybko zatem udałem się do ekranu ustawień i dostosowałem co trzeba. Mimo zmiany jednak w menu zostało kilka pozycji anglojęzycznych. Nie są to oryginalne pozycje Androida ale dodatki umożliwiające m.in. zarządzanie zrzutami ekranu czy portem HDMI. Angielskiego tekstu jest mało, ale to powinno tym bardziej zmotywować producenta do zadbania o tłumaczenie.
Inny problem polega na dodatkowych aplikacjach. O ile część z nich, jak Instagram, Angry Birds czy Cool Reader mogę zrozumieć, bo wielu użytkownikom się przydadzą, do takie "perełki" jak ShareTo zwaliły mnie z nóg. Aplikacja nie dość, że nie jest przystosowana do tabletów (wszystko jest strasznie rozmazane) to na domiar złego nie posiada angielskiego interfejsu. W zamian widzimy chińskie, nic nie mówiące znaczki. Nie wiem, czy to przeoczenie czy wynik umowy z chińskim wykonawcą tabletu, ale strasznie razi w oczy.
Ostatni i zarazem najpoważniejszy problem dotyczy klawiatury. Po podłączeniu stacji dokującej nie wprowadzimy żadnego polskiego znaku bez przełączenia się na "Polską klawiaturę programisty", czyli wytwór typowo smartfonowy. Jej ekranowa wersja wygląda koszmarnie, więc po odłączeniu tabletu od stacji czeka nas ponowna zmiana na klawiaturę AOSP.
Urządzenie wyposażono w chip RockChip RK3066, na który składa się dwurdzeniowy procesor Cortex-A9 o taktowaniu 1,6 GHz, GPU Mali 400MP4 oraz 1 GB pamięci RAM. System działa relatywnie płynnie, ale przy bardziej zaawansowanych czynności potrafi się przydusić i zamrozić na kilka sekund. Dzieje się tak najczęściej, gdy uruchomimy dużo aplikacji na raz i tablet musi zwolnić pamięć na kolejne. Pozytywne wrażenie robi dostępna pojemność - 16 GB. W praktyce daje nam to do dyspozycji nieco ponad 13 GB. Jeżeli dodam do tego slot na karty pamięci obsługujący nośniki o maksymalnej pojemności 32 GB, możemy przenieść na Hybrida pokaźną ilość danych.
W grach Goclever Hybrid spisuje się dobrze. Podczas testów zacząłem skromnie - od Angry Birds i Bad Piggies. Potem przeszedłem do bardziej zaawansowanych produkcji, jak Asphalt 7 Heat, a na Dead Trigger skończyłem. Grafika 3D nie powalała na kolana, ale rozgrywka była płynna i komfortowa.
Wyniki benchmarków nie powalają. W AnTuTu Hybrid zdobył nieco ponad 10 tys., a w Quadrancie niecałe 4 tys. Dla porównania oparta na tym samym chipie Manta MID1003 miała w tych samych testach odpowiednio ponad 11 tys. i blisko 4,5 tys. Jako dowód osiągów Hybrida zamieszczam zrzuty ekranu.
Aparat
Na sam koniec pozostał aparat, po którym nie spodziewałem się cudów. Matryca tylnej kamery to zaledwie 3 Mpix, a budżetowe podzespoły użyte do konstrukcji optyki widać na każdym kroku. Sama aplikacja do obsługi zdjęć nie różni się niczym od standardowego Androida. Również znajdziemy tutaj geotagi oraz możliwość wyboru rozdzielczości fotografii - na tym ustawienia się kończą. Jak możecie sami zobaczyć kolory są blade i niewyraźne, a brak diody doświetlającej skutecznie uniemożliwia fotografowanie w kiepskim świetle.
Rozczarowuje również kamera, która nagrywa klipy wideo z maksymalną rozdzielczością 640x480 px. Rezultat takiego ograniczenia pewnie już sobie wyobrażacie. Jakość jest fatalna i trudno się chwalić takimi filmami nawet w serwisach społecznościowych.
Podsumowanie
Goclever Hybrid jedynie wyglądem i formą przypomina tablety z serii Transformer. ASUS póki co pozostaje ciągle niedoścignionym wzorcem dla polskiego producenta. Urządzenie ma sporo wad, z czego znaczna część będzie odczuwalna podczas codziennej pracy. Na plus niewątpliwie zasługuje relatywnie przyzwoite wykonanie samego tabletu oraz niezły wyświetlacz. Szkoda, że popsuto dobre wrażenie tandetną stacją dokującą. Imponująco wyglądała też pojemność baterii, co zweryfikowała rzeczywistość - 14,5 tys. mAh dobrze wygląda w specyfikacji i tylko tam. Pozostałe wady głównie są związane z oprogramowaniem, co na szczęście da się naprawić. Wszystko zależy od dobrej woli producenta.
Widać, że polska firma stara się trafić w nasze gusta nietuzinkową ofertą oraz oryginalnymi urządzeniami. Dobre wrażenie robi też to, że na bieżąco reaguje na głos użytkowników - problemy z Aero2 w poprzedniej linii urządzeń zostały rozwiązane i teraz każdy sprzęt tej marki jest już zgodny z siecią. Niestety w tym wszystkim brakuje pierwiastka staranności i dopracowania. Rezultat jest zatem taki, że bardziej kuszący niż Hybrid wydaje się Transformer TF300T, do którego co prawda musimy sporo dołożyć, ale w zamian otrzymujemy wysoki komfort użytkowania i dopracowane oprogramowanie.
Nie znaczy to jednak, że obok testowanego modelu można przejść obojętnie. Osobiście zalecałbym wyczekanie promocji, kiedy jego cena spadnie poniżej tysiąca złotych. Wówczas, zakładając, że problemy z oprogramowaniem zostaną wyeliminowane (a jest na to duża szansa, bo w połowie roku Goclever zapowiada wielką aktualizację większości swoich modeli do Androida 4.2), Hybrid będzie bardzo łakomym kąskiem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu