Felietony

To najlepsze Gwiezdne Wojny. Nowe filmy mogą ich nie przebić

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

24

Dzięki serialom Gwiezdne Wojny ponownie są na ustach wielu fanów i widzów, ale niektórzy wciąż czekają na kinowe filmy. Czy którykolwiek z nich przebije te najlepsze odsłony? W tym mój ulubiony tytuł?

Po zapoznaniu się ze wstępną wersją historii na IX epizod sagi Gwiezdnych Wojen, trudno do niej nie wracać. Może nie zadowoliłaby wszystkich, bo to wydaje się niemożliwe w przypadku każdego pomysłu, ale brzmiała zdecydowanie lepiej, niż pomysły J. J. Abramsa. Co więcej, fani przygotowali nawet komiksową wersję tego scenariusza, bo był tak dobry... A po nietypowym, mówiąc delikatnie, epizodzie VIII, taki film mógłby być uznany za całkiem niezłe zwieńczenie całej sagi, która przecież trwa od kilku dekad. Domknięcie wielu wątków, pozytywne zaskoczenia, wykorzystanie dobrze działających schematów mogły sprawić, że do trylogii Disney'a nie podchodzilibyśmy tak negatywnie nastawieni.

Nowa trylogia Star Wars do poprawki?

Polecamy: Finałowy sezon "The Crown". Elizabeth Debicki powraca w roli księżnej Diany

Tymczasem kolejne części po "Przebudzeniu mocy" zdawały się tracić na znaczeniu, mimo że twórcy pod ręką mieli wszystko, co było potrzebne do stworzenia naprawdę ciekawej opowieści w tym bogatym, zróżnicowanym i wciągającym świecie. Zdaniem niektórych, w tym Matthew Vaughna, Gwiezdne Wojny powinny jednak doczekać się rebootu. W jego opinii, Gwiezdne Wojny to opowieść o rodzie Skywalkerów i o nikim więcej, co spotkało się, oczywiście, z przeróżnymi reakcjami. O ile każdy chyba byłby ciekaw, co działo się później z bohaterami z najnowszej trylogii (w filmie o Rey możemy nawet poznać te losy), tak nie zważanie na potencjał całego tego uniwersum wydaje się wręcz absurdalny.

Wystarczy przecież spojrzeć na to, jak poradzili sobie z zadaniem nakręcenia filmu bez Jedi twórcy "Łotra 1". To w mojej ocenie najlepszy film ze wszystkich tych, które powstały po oryginalnej trylogii. Bohaterowie, scenariusz, efekty specjalne, muzyka, obsada - to wszystko wydaje się wręcz perfekcyjnie dobrane i zbalansowane, a przecież film przechodził wiele poprawek i pozbyto się mnóstwo scen oraz wątków. Usunięto jedne z najlepiej zapowiadających się scen (przedzieranie się Jyn i Cassiana przez plażę na planecie Scarif), ale mimo wszystko "Łotr 1" był spójny, angażujący i na tyle uniwersalny, że znając jego zakończenie dostarczał ogrom emocji. Co więcej, wracam do niego dość regularnie, bo to kawał dobrego kina. A przecież nie było w nim tak dużo Mocy, mieczy świetlnych i innych około-Jedi rzeczy, jak mogłoby być, a one w dużej mierze stanowią atrakcje wewnątrz produkcji z uniwersum Star Wars.

Han Solo miał pecha

I nie uważam, że sięganie po kultowe postacie w innych filmach było błędem. "Han Solo" trafił na moment, gdy wszyscy mieliśmy raczej dosyć Gwiezdnych Wojen, kolejne premiery nie były już tak dużym wydarzeniem i takie zmęczenie materiału wpłynęło na bardziej krytyczne oceny dla tej produkcji. Wystarczy popatrzeć na to, co stało się z hejtowaną przez lata trylogią prequeli, a która dzisiaj jest znacznie lepiej oceniana. Wspomina o tym nieustannie odtwórca roli Anakina - Hayden Christensen - którego angaż w najnowszych projektach jest nie tylko mile widziany, ale wręcz wyczekiwany. To właśnie dlatego oglądaliśmy go w "Obi-Wanie Kenobim" oraz "Ahsoce". Seriale natomiast mają odrobinę pod górkę, ponieważ "Boba Fett" pokazał, że tworzenie seriali na jedną modłę nie będzie odpowiednią ścieżką, zaś "Obi-Wanowi" zabrakło tego czegoś. Z dość mrocznej i emocjonalnej historii uczyniono momentami niesamowicie infantylne widowisko, które też było mocno przeciągnięte. Ten pomysł z ciężkim klimacie i dwugodzinnym filmem w kontekście opowiedzenia ponownego spotkania Obi-Wana z Lordem Vaderem wypadłby najpewniej znacznie lepiej.

Nowe filmy i seriale Star Wars?

Smucić może też brak konsekwencji i pewien chaos w działaniach Lucasfilm oraz Disney. Ogłaszane projekty nie dochodzą do skutku, są odkładane w czasie albo wielokrotnie zmieniają się osoby za nie odpowiedzialne. Polityka zapowiadania projektów, gdy tylko w firmie pojawi się jakakolwiek idea i nie stoją za nią żadne działania napsuła wielu fanom krwi. Wyczekiwany "Lando" z Donaldem Gloverem niby powstaje, ale brakuje konkretów. "Rangers of the New Republic" nie zostanie zrealizowany, a to mogła być znakomita poboczna opowieść o pilotach X-Wingów, którzy (nie tylko w mojej opinii) dostają zdecydowanie za mało uwagi i czasu ekranowego w większości produkcji. "Łotr 1" pokazał, że szpiegowskie i wojenne kino w uniwersum Star Wars może się sprawdzić, dlatego taka inicjatywa powinna wcześniej lub później dostać odpowiednie traktowanie, a pozostałe (niewykorzystane do tej pory) gatunki powinny jak najszybciej dostać szansę. Może wtedy coś nowego dorówna "Łotrowi 1".

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu