Samsung

Test Galaxy Note 4. Już dawno nie pragnąłem tak mocno żadnego smartfona

Tomasz Popielarczyk
Test Galaxy Note 4. Już dawno nie pragnąłem tak mocno żadnego smartfona
112

Seria Galaxy Note jest dla Samsunga aktualnie równie ważna co flagowce z rodziny Galaxy S. Właściwie możemy mówić o dwóch mocnych punktach programu, na które śmiało można liczyć co roku od koreańskiej firmy. Nie inaczej było tym razem i tuż przed wrześniowymi targami IFA świat poznał Galaxy Note’a 4...

Seria Galaxy Note jest dla Samsunga aktualnie równie ważna co flagowce z rodziny Galaxy S. Właściwie możemy mówić o dwóch mocnych punktach programu, na które śmiało można liczyć co roku od koreańskiej firmy. Nie inaczej było tym razem i tuż przed wrześniowymi targami IFA świat poznał Galaxy Note’a 4. Po intensywnie spędzonym tygodniu z tym modelem mogę napisać śmiało, że jest to urządzenie bliskie ideałowi.

Galaxy Note 4 to obok Note’a Edge najbardziej zaawansowany model w portfolio Samsunga. To jednocześnie (obok Galaxy Alpha) jeden z dwóch gadżetów, w których zastosowano aluminiowe ramki. Idąc dalej, to w końcu pierwsze urządzenie Koreańczyków, w którym gości Snapdragon 805 (lub Exynos 5433) oraz wyświetlacz Quad HD. Tyle rewolucji na papierku, a jak jest w praktyce?

W praktyce to niemalże ten sam Note co rok temu, ale lepszy. Przy czym różnice są dość subtelne. Samsung nie poszedł na całość i nie postanowił odkryć phabletu na nowo. Zgodnie z obowiązującymi trendami dołożono mocniejszy procesor, zwiększono rozdzielczość ekranu i dokonano szeregu innych ulepszeń w specyfikacji oraz konstrukcji.

Zacznijmy od podstaw, a więc rozpakowania zestawu. Nie ukrywam, że tutaj nie było żadnych większych niespodzianek. Typowe dla Samsunga pudełko nosi charakterystyczną czwórkę oraz ogrom informacji o specyfikacji urządzenia. Wewnątrz poza samym phabletem umieszczono klasyczny zestaw papierowych broszurek. Na samym dnie kryły się natomiast dodatkowe skarby: mała ładowarka (znana z innych Samsungów), kabelek USB, słuchawki dokanałowe z trzema zestawami wymiennych, gumowych końcówek o różnych rozmiarach, a także pięć zapasowych końcówek dla rysika wraz ze szczypcami do ich wymiany. Solidny, aczkolwiek standardowy zestaw bez żadnych udziwnień. Warto zauważyć, że wszystko dostosowano kolorystycznie do samego urządzenia, które w moim wypadku jest białe.

Nie tylko piękny ale i solidny

Na pierwszy rzut oka Galaxy Note 4 to ten sam sprzęt co model sprzed roku. Wystarczy jednak dłużej zawiesić na nim oko, aby zobaczyć pierwsze różnice. Przede wszystkim „czwórka” jest zauważalnie dłuższa (dokładnie o 2,28 mm) choć nieznacznie węższa (o 0,76 mm) oraz minimalnie grubszy (zaledwie 0,2 mm różnicy). Biorąc obie słuchawki w dłoń łatwo zanotować, że tegoroczna jest wyraźnie cięższa. Na papierze różni je 8 gramów.

Nie wzięło się to znikąd, bo w tej generacji Samsung pokusił się o zastosowanie ramek z aluminium. Przyjemnie chłodny w dotyku metal robi swoje i czyni całą konstrukcję bardzo solidną – nie ma mowy żadnym trzeszczeniu czy wyginaniu. Boki, podobnie jak reszta obudowy, są białe, ale świetnie zaakcentowano je srebrnymi brzegami. Ten sam efekt jest widoczny na wszystkich fizycznych przyciskach phabletu. Warto zwrócić też uwagę na subtelne wgłębienia po lewej i prawej stronie, które sprzyjają pewniejszemu chwytowi. Mam duże dłonie, więc dla mnie Note 4 nie sprawiał wrażenia olbrzymiego. Wręcz przeciwnie, wydawał się właściwie idealny, choć zdaję sobie sprawę, że to mocno subiektywna opinia (jak cała recenzja zresztą).

Warto zauważyć, że dolna krawędź jest mocno profilowana, co nadaje całej konstrukcji nieco fikuśności. W oczy rzuca się tutaj przede wszystkim port Micro USB 2.0 ze wsparciem dla OTG i MHL3 (Samsung zrezygnował ze standardu USB 3.0 i w sumie słusznie, bo czy ktokolwiek z nas przesyła za pomocą kabelka aż tyle danych, by wykorzystywać jego możliwości?). Po jego bokach znajdują się dwa otwory, w których ukryto mikrofony. Tuż przy lewym narożniku umieszczono natomiast otwór dla rysika S Pen. Warto też zwrócić uwagę na dwie plastikowe wstawki, które mają poprawiać jakość łączności bezprzewodowej.

Góra to kolejny otwór mikrofonu oraz port podczerwieni. W miejscu charakterystycznego zgrubienia ulokowano natomiast złącze słuchawkowe 3,5 mm minijack. Również tutaj producent umieścił dwie plastikowe wstawki w ramce usprawniające łączność bezprzewodową.

Na froncie bez większych niespodzianek. Trzy czarne kropki nad wyświetlaczem to czujniki światła i zbliżeniowy oraz obiektyw kamerki 3,7 Mpix. Tuż obok widać srebrną maskownicę głośnika rozmów oraz logo producenta. Na przeciwnym krańcu klasyczny fizyczny przycisk home z wbudowanym czytnikiem linii papilarnych, po którego bokach umieszczono dotykowe guziczki multitaskingu i cofania. Wszystkie trzy sprawują się bez zarzutu, choć sam czytnik linii papilarnych działa nie lepiej niż jego odpowiednik w tabletach Galaxy Tab S czy smartfonach Galaxy S5.

Nie ma mowy o żadnych mitycznych otworach między frontalną taflą szkła a metalowymi ramkami wokół. Samsung faktycznie tutaj grzebał, bo szkiełko tuż przy ramce jest delikatnie zakrzywione tak, aby nie odstawało. Nie mogę jednak napisać złego słowa na uzyskane efekty, które sprawiają wrażenie przemyślanych i dopracowanych.

Tylna klapka sprowadza nas z powrotem z niebios na ziemię. To typowy dla większości słuchawek Samsunga delikatnie gumowany plastik, którego słabości zamaskowano chropowatą i imitująca skórę fakturą. Głównym bohaterem jest tutaj wypukły obiektyw aparatu 16 Mpix. Dla odmiany wklęsły moduł poniżej kryje diodę doświetlającą LED oraz dodatkowe sensory: pulsometr, czujnik promieni UV oraz poziomu tlenu we krwi. W lewym dolnym rogu widoczny jest charakterystyczny otwór głośniczka multimedialnego. Nie dorasta on do pięt tym wbudowanym w HTC One M8, ale gra nieźle – względnie głośno i czysto.

Klapkę zdejmuje się bardzo łatwo, co jednak nie znaczy, że jest ona źle spasowana z resztą obudowy. Wręcz przeciwnie – po zaczepieniu wszystkich 19 ząbków ani drgnie. Mało tego, jest na tyle mocno dopasowana, że nie ugina się nawet pod ciężarem dłoni. Pod spodem producent ukrył wymienną baterię o pojemności 3220 mAh oraz sloty na karty Micro SIM i MicroSD.

Trochę rozczarowuje, że Samsung nie pokusił się o zgodność z normą IP i Galaxy Note 4 nie jest odporny na wodę czy kurz. Myślę, że byłby to ostatni element układanki, który uczyniłby z tego modelu ideał. Nie ukrywajmy, płacąc za urządzenie 3 tys. złotych, chcemy aby było ono idealne. Samsung, wprowadzając na rynek model Galaxy S5 rozbudził apetyt, który w przypadku nowego Note'a nie został zaspokojony.

Wyświetlacz, który oczarowuje

Wyświetlacze zawsze były mocnym punktem Samsunga i nie inaczej jest tym razem. Galaxy Note 4 został wyposażony w ekran o przekątnej 5,7 cala, a więc tej samej, co poprzednik. Zastosowano jednak zauważalnie większą rozdzielczość: 2560 x 1440 px. W rezultacie dało to zagęszczenie pikseli na rewelacyjnym poziomie 515 PPI. Dla porównania Note 3 miał 386 PPI, a więc postęp jest bardzo duży (i widoczny gołym okiem, które jednak trzeba zbliżyć na odległość ok. 30-40 cm).

Atuty technologii Super AMOLED są powszechnie znane. To przede wszystkim bardzo żywe i intensywne kolory połączone z fenomenalnym kontrastem. Oczywiście można nieco zmniejszyć intensywność barw, dzięki wbudowanym uprzednio zdefiniowanym trybom pracy. Nie jest to jednak nowość, bo podobne rozwiązania gościły już w poprzednich urządzeniach Samsunga. Do kątów widzenia nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Ekran spisuje się dobrze niezależnie od tego, w jaki

sposób na niego patrzymy. Dodatkowo całość zabezpieczono powłoką Gorilla Glass 3 i warstwą oleofobową. Ta ostania nie pozostaje bez wpływu na widoczność w pełnym słońcu, bo sprzyja lepszemu przepuszczaniu światła. W połączeniu z intensywną jasnością daje to świetne rezultaty i sprawia, że poza pomieszczeniami korzystanie z Note’a 4 jest równie komfortowe.

Wbudowana bateria (3220 mAh) teoretycznie nie różni się szczególnie od tej zastosowanej w poprzednim modelu (3200 mAh. To właściwie różnica zaledwie 20 mAh. Ale to tylko teoria. Praktyka oraz wyniki różnych testów pokazują, że Galaxy Note 4 radzi sobie po prostu lepiej. W moim przypadku udało się uzyskać nieco ponad 6 godzin czasu, kiedy ekran był aktywny. Do ładowarki podłączałem natomiast phablet raz na dwa dni, a każdego dnia użytkowałem go w sposób nie odbiegający jakoś szczególnie od tego, co robię na ogół ze swoim standardowym telefonem. Nie brakowało zatem WiFi, połączeń głosowych, SMS-ów, komunikatorów oraz łączności 4G. Samsung ponadto zaimplementował tutaj technologię Adaptive Fast Charging, która ma pozwalać na naładowanie baterii do połowy w zaledwie 30 minut. I to faktycznie działa! Jednak trzeba pamiętać, by korzystać z oryginalnej ładowarki, która jako jedyna wspiera tę funkcję.

Największym atutem Galaxy Note’a 4, jeśli chodzi o łączność, jest wbudowany chip LTE-A kategorii 6. Pozwala to na transmisję danych z maksymalną prędkością pobierania 300 Mb/s i wysyłania 50 Mb/s. Ale to teoria, bo w praktyce, żaden z polskich opratorów komórkowych nam tyle nie zapewni. Warto jednak wiedzieć o takim rozwiązaniu. Do Polski trafi również wersja z 64-bitowym procesorem Exynos 5433, ale o niej niestety nie jestem w stanie napisać jedynie tyle, że posiada cztery rdzenie Cortex-A57 o taktowaniu do 1,9 GHz oraz cztery Cortex-A53 1,3 GHz działające w architekturze big.LITTLE.

Galaxy Note 4 dysponuje oczywiście również dwuzakresowym WiFi 802.11 ac, Bluetooth 4.1 oraz odbiornikiem A-GPS ze wsparciem dla GLONASS i Beidou. Nie zabrakło też wsparcia dla łączności ANT+.

Piórko i jego atuty

Charakterystycznym akcesorium i jednocześnie pewnym symbolem serii Galaxy Note jest rysik S Pen. W tej generacji doczekał się on szeregu usprawnień. Przede wszystkim Note 4 jest w stanie wykryć położenie piórka nawet, gdy nie dotyka ono bezpośrednio ekranu. Gdy trzymamy rysik jakieś 10-15 mm nad powierzchnią, bezpośrednio pod nim pojawia się kropka. Po wciśnięciu dedykowanego przycisku zobaczymy w tym miejscu natomiast podręczne menu z czterema funkcjami: notatka z akcji, inteligenty wybór, przycinanie obrazu i pisanie po ekranie.

Pierwsza funkcja aktywuje pływającą ramkę do szybkiego wprowadzania notatek. Zaimplementowano tutaj mechanizm rozpoznawania tekstu, a więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby nasz adres lub numer telefonu zostały szybko i prosto dodane do kontaktów. W drugim trybie może narysować rysikiem na ekranie dowolny kształt, który następnie zostanie wycięty. Powstała w ten sposób graficzna notatka może zostać zapisana lub udostępniona do dowolnej aplikacji. Przycinanie obrazu pozwala właściwie na to samo, z tym wyjątkiem, że nasz wycinek ma postać czworokąta o dowolnych rozmiarach, a zawartość możemy za pomocą jednego przycisku przekształcić na tekst (zakładają, że znajdują się tutaj jakieś treści. Zastosowane przez Samsunga algorytmy OCR radzą sobie z tym zaskakująco dobrze. Jestem pod dużym wrażeniem. Ostatni z trybów, a więc pisanie po ekranie, to nic nowego. Aplikacja tworzy zrzut ekranowy całego ekranu, na którym użytkownik może napisać lub narysować cokolwiek.

Spośród nowych funkcji software'owych warto też wyróżnić pozornie banalną, ale szalenie przydatną funkcję swobodnego zaznaczania tekstu przy wciśniętym przycisku rysika. Działa to zupełnie tak, jakbyśmy korzystali z myszki. Usprawniono też samą aplikację S Note, która pozwala teraz nie tylko zapisywać, ale wręcz nagrywać notatki, których proces powstawania zostanie potem wiernie oddany.

Sam rysik rozpoznaje teraz nie 1024 a 2048 poziomów nacisku, co przekłada się na rewelacyjną precyzję i czułość. Przyznaję, że korzystało mi się z niego szalenie przyjemnie - nawet mimo bardzo niewielkich rozmiarów. Jako ciekawostkę dodam, że Samsung zaimplementował tutaj mechanizm chroniący zapominalskich. Jeżeli zostawimy gdzieś rysik i oddalimy się z naszych smartfonem, zostaniemy powiadomieni o jego braku. O ile się nie mylę, w poprzednim modelu nie było takiego rozwiązania.

Ten sam TouchWiz z dopakowanym multitaskingiem

Samsung Galaxy Note 4 pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego Android 4.4.4 KitKat. Tradycyjnie producent zastosował tutaj swoją nakładkę graficzną TouchWiz. I znów na pierwszy rzut oka różnice w porównaniu z innymi urządzeniami koreańskiego producenta są niewidoczne. Wystarczy jednak nieco zagłębić się w funkcje nowego Note'a by zmienić zdanie.

Największy nacisk koreański producent położył tym razem na kwestie związane z multitaskingiem. Zresztą widać to już na obudowie, gdzie lewy guziczek dotykowy menu zastąpiono ikonką przełączania się między aplikacjami. Sam ekran przeznaczony do tego celu został poddany liftingowi i teraz wygląda niemal zupełnie tak, jak w Androidzie L. Na dole mamy dostęp do menedżera zadań oraz szybkiego zamykania aplikacji. Każda kart została opatrzona natomiast ikonką pracy w trybie podzielonego ekranu.

I tutaj znów docieramy do kolejnych nowości, bo teraz możemy swobodnie przenosić wybrane treści między dwiema aplikacjami. Chcemy załączyć obrazek do maila? Nic prostszego. Trzeba przyznać, że Samsung odwalił kawał dobrej roboty, ale chyba nadaremno, bo analogiczna funkcja ma podobno trafić do Androida 5.0. Zobaczymy, który z gigantów spisał się na tym polu lepiej. Warto wspomnieć, że Samsung dodatkowo pozwala nam uruchomić pomiędzy tymi okienkami zminimalizowany odtwarzacz multimediów, co stanowi swego rodzaju atut.

Ale nie tylko podzielony ekran służy pracy na wielu aplikacjach jednocześnie. Przeciągając palcem od górnego lewego lub prawego narożnika ekranu, zmniejszymy aktualnie otwartą w trybie pełnoekranowym aplikację tak, by pracowała w okienku. Jednocześnie możemy mieć otwartych pięć takich okien. Istnieje jednak możliwość przekształcenia każdego z nich w pływający balonik, przypominający trochę Facebook Chat Heads, który będzie stale widoczny na ekranie. Znów jestem pod dużym wrażeniem, bo mechanizm ten działa zaskakująco dobrze i powinien usatysfakcjonować wszystkich fanów multitaskingu.

Nowości są widoczne również na dodatkowym pulpicie ze strumieniem treści, który nosi teraz nazwę Briefing. W dalszym ciągu jest to ten sam wielki widżet Flipboarda i w dalszym ciągu mamy dość ograniczone możliwości personalizacji (właściwie ograniczają się one do wyboru kilku kategorii tematycznych). Całość wygląda jednak o niebo lepiej. Otwieranym artykułom towarzyszą fantastyczne animacje, a wszystko to składa się na świetną (taką jak Flipboard zresztą) imitację cyfrowego magazynu.

Warto poświęcić dwa zdania aplikacji dyktafonu, którą również subtelnie usprawniono. Samsung zrobił użytek z trzech wbudowanych w urządzenie mikrofonów. W rezultacie w trybie wywiadu urządzenie jest w stanie wykrywać położenie rozmówcy i dostosować się do niego, co da znacząco lepsze efekty niż podczas standardowego rejestrowania. Niby drobiazg, a robi wrażenie.

Pozostałe funkcje w większości już znamy z m.in. Galaxy S5. Składa się na nie przede aplikacja S Health, która pozwala wykorzystać te wszystkie sensory ukryte pod obiektywem aparatu. Funkcje mierzenia pulsu, poziomu tlenu we krwi czy też poziomu stresu użytkownika, nie są niczym nowym. Podobnie zresztą wygląda miernik promieni UV, który docenią plażowicze. To ciekawe gadżety, ale jednak ciągle gadżety, z których większość będzie pewnie korzystać sporadycznie. Ale dobrze, że są, bo czynią smartfony Samsunga pod pewnym względem wyjątkowymi.

Demon prędkości

W testowanym modelu pod maską siedział Snapdragon 805 z czterema rdzeniami Krait 450 o taktowaniu 2,7 GHz. Jest to układ produkowany w procesie 28 nm i bazujący na architekturze ARMv7. Producent zastosował w nim GPU Adreno 420 o taktowaniu 600 MHz. To wszystko daje bardzo zadowalające rezultaty, które sprawiają, że Note 4 zgarnia pierwsze miejsce w prawie wszystkich benchmarkach, czego dowody zamieszczam poniżej.

To, co napiszę poniżej, nie będzie pewnie dla nikogo niespodzianką. Note 4 sprawdza się doskonale w grach z zaawansowaną grafiką 3D. Nie uświadczyłem żadnych spadków, jeśli chodzi o liczbę FPS-ów, we właściwie żadnej z najnowszych produkcji. A trochę ich uruchamiałem - począwszy od Modern Combat 5, przez Asphalta 8, a na Heroes of Order and Chaos i innych hitach Gameloftu skończywszy. Nie grymasiły też Real Racing 3, najnowsza FIFA czy Dead Trigger 2.

Wbrew moim obawom zastosowanie rozdzielczości Quad HD nie odbiło się negatywnie na wydajności systemu. Snapdragon 805 daje sobie znakomicie radę (w przeciwieństwie do takiego 801 w LG G3) i nie ma mowy o żadnych "chrupiących" animacjach, spowolnieniu podczas zabaw z multitaskingiem czy innych przypadłościach, które odbierałyby komfort użytkowania. TouchWiz nie jest idealny, to fakt. Ale w tym wypadku absolutnie w ogóle nie czuć jego ociężałości. Mogę z czystym sumieniem napisać, że jestem zadowolony.

Aparat i kamerka wideo

Galaxy Note 4 doczekał się kilku ulepszeń na polu fotograficznym. Aparat z matrycą 16 Mpix wreszcie doczekał się optycznej stabilizacji obrazu OIS. Zastosowanie przysłony f/2.2 pozwala na uzyskiwanie lepszych efektów w niesprzyjających warunkach oświetleniowych. Serce aparatu stanowi ten sam sensor BSI CMOS, co w przypadku Galaxy S5, co pozwala na uzyskanie zbliżonych rezultatów oraz rejestrowanie wideo w jakości 4K. Zresztą widać to poniżej.

Nie można też pominąć przedniej kamerki. Cechuje się ona matrycą 3,7 Mpix oraz jeszcze lepszą przysłoną f/1.9. Samsung zastosował tutaj kilka fajnych trików, jak np. używanie pulsometru w roli spustu migawki lub też wykonywanie panoramicznych zdjęć selfie o kącie sięgającym 120 stopni. Nie zabrakło też bardziej elementarnych rozwiązań, czyli rozpoznawania twarzy czy też sterowania głosem.

Chcę go! Chcę go natychmiast!

Galaxy Note 4 to urządzenie bliskie ideałowi i piszę to z całkowicie czystym sumieniem. Chciałbym, żeby był to pierwszy model, który dostanie ode mnie na Antywebie okrągłą dychę. Niestety jest kilka drobiazgów, które mi nie pozwalają. Przede wszystkim mam żal do producenta o brak zgodności z normą IP, która u Koreańczyków powinna stać się standardem, jeśli chodzi o topowe modele z najwyższej półki. Przerażać może też trochę cena, którą ustalono na 2999 zł. Ale powiedzmy sobie szczerze - nie odbiega ona jakoś szczególnie od tego, ile musimy płacić za najlepsze modele na rynku, więc trudno mieć jakiekolwiek pretensje o to do Samsunga.

Można biadolić, że przez te 12 miesięcy zmieniło się niewiele. Ale czy tak naprawdę Note 3 potrzebował rewolucji? Producent poszedł za ciosem i wpisał się w obowiązujące trendy, ulepszając hardware tam, gdzie się dało. Nowości software'owych jest jeszcze mniej, ale robią duże wrażenie - szczególnie te związane z multitaskingiem i rysikiem.

Otrzymałem do testów urządzenie, z którym będzie mi się szalenie trudno rozstać. Galaxy Note 4 wpisuje się w mój obraz smartfona bliskiego ideału. Bardzo chciałem znaleźć i wytknąć mu wady, braki, niedociągnięcia. Ale byłoby to niesprawiedliwe, bo minione dni spędzone z tym modelem były jedynie czystą przyjemnością. Stąd też solidna dziewiątka ode mnie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu