Mobile

Tanio, taniej, hit - w sprzedaży pojawił się smartfon za 10 dolarów

Maciej Sikorski
Tanio, taniej, hit - w sprzedaży pojawił się smartfon za 10 dolarów
Reklama

Kilka tygodni temu pisałem o smartfonie, za który klient w Indiach będzie musiał zapłacić równowartość 15 dolarów. Zastanawiałem się wówczas, kiedy ta...

Kilka tygodni temu pisałem o smartfonie, za który klient w Indiach będzie musiał zapłacić równowartość 15 dolarów. Zastanawiałem się wówczas, kiedy ta granica zostanie złamana i poznamy jeszcze tańszy sprzęt. Długo nie musiałem czekać na odpowiedź - w USA wystarczy niecałe 10 dolarów, by kupić nowy inteligentny telefon. Pod względem specyfikacji szału nie ma, to bardzo "proste" urządzenie. Powtórzę jednak, że cena jest bardzo niska - zapłacimy tyle za posiłek w barze z fastfoodem...

Reklama

Amerykańskie szaleństwo zakupów

W ubiegłym tygodniu pisałem o święcie wyprzedaży, promocji i rabatów w Chinach. Alibaba wykręciła wówczas świetne wyniki, oczarowała rynki i rzuciła wyzwanie Amerykanom. Już teraz wiadomo, że w USA w podobnych dniach wyprzedaży i promocji nie uda się sprzedać w Sieci towarów za takie pieniądze, ale to nie oznacza, że sklepy odpuszczą - w branżowych serwisach przybywa doniesień na temat ciekawych ofert, klienci zacierają już ręce, wyciągają portfele i czatują na okazje.


Z bardzo ciekawą propozycją wyszedł do ludzi Walmart - wielki amerykański detalista, jedna z najpotężniejszych korporacji świata. Sieć od kilku lat musi stawiać czoła rosnącej w siłę konkurencji internetowej, jej potężnym rywalem jest np. Amazon. Jeżeli Walmart chce utrzymać swoją pozycję, musi odgrywać istotną rolę w Internecie i zwracać tu na siebie uwagę. W okresie przedświątecznego szału zakupów postanowiono to zrobić m.in. wykorzystując smartfon za 10 dolarów. Przy obecnym, wysokim kursie dolara oznacza to wydatek rzędu 40 złotych.

Co klient dostanie za dyszkę?

Smartfon marki LG dostępny będzie w dwóch wersjach: Lucky i Sunrise. Rożnica jest niewielka - jeden to model GSM, a drugi CDMA. Przejdźmy do pozostałych elementów specyfikacji. Serce urządzenia stanowi Snapdragon 200 o taktowaniu 1,2 GHz (dwa rdzenie), wspiera do 512 MB pamięci operacyjnej. Użytkownik może liczyć na 4 GB pamięci wewnętrznej, chociaż na dobrą sprawę do jego dyspozycji zostaje tylko 1,15 GB. Ale warto dodać, że jest slot kart microSD i to wypełniony kartą o pojemności 4 GB.

Obraz wyświetlany jest na 3,8-calowym ekranie w rozdzielczości 480x320 pikseli, z tyłu znajduje się aparat 3 Mpix (o selfie trzeba niestety zapomnieć - chyba, że ktoś będzie je strzelał bez podglądu). Do tego moduły Wi-Fi oraz Bluetooth, akumulator o pojemności 1540 mAh. Całość współpracuje z Android 4.4 KitKat. To nie jest najnowsza wersja systemu, ale tej chyba niewiele osób się spodziewało. Trzeba mieć na uwadze, że ze świeżego Androida i tak korzysta mniejszość użytkowników smartfonów. Ważniejszy jest sam fakt oferowania urządzenia z zielonym robotem za 10 dolarów.


Użytkownik wiele tym sprzętem nie zdziała, nie odpali zbyt wielu rzeczy jednocześnie, to nie jest maszyna do gier. Ale pojawiają się inne możliwości, chętnych pewnie nie zabraknie. Można kupić za małe pieniądze zapasowy smartfon, urządzenie, które będzie się zabierać np. na imprezy czy wycieczki do lasu, sprzęt, z którym można eksperymentować. Przecież to niezły gadżet do konstruowania robotów, zabaw w domorosłego inżyniera. Nawet jeśli smartfon zostanie zniszczony, to wystarczy sobie przypomnieć cenę i żal znika.

Reklama

Reklama sklepu, ale niektórzy skorzystają

Walmart na tym nie zarobi, do samego telefonu dołoży. Ale cel osiągnie, zrobi sobie reklamę, przyciągnie klientów. Ostatecznie może zatem wyjść na swoje. Zwłaszcza, że nie wiadomo, jak wiele smartfonów we wspomnianej cenie pojawi się w sprzedaży - możliwe, że ich liczba będzie poważnie ograniczona, więc straty nie uderzą w kasę sklepu. Skorzystać mogą jednak obie strony, klienci, którzy kupią smartfon za dychę pewnie nie będą narzekać na marketing Walmartu - raczej zaczną zabawę z tanim smartfonem.

Przekroczona została kolejna granica, teraz powinno pójść już z górki: smartfony pojawią się w chrupkach, będą dołączane do proszków do prania i wrzucane do gazet. Niczym zabawki za kilka dolarów. Przesada? Tak, ale nie bardzo mocna - zmiany są widoczne i trzeba się szykować na ich kolejne odsłony. Warto dodać, że pierwszy iPhone, smartfon, który w opinii wielu osób rozpoczął mobilną rewolucję, miał zbliżone lub gorsze podzespoły od tego produktu. A kosztował znacznie (!) więcej. To obrazuje tempo rozwoju tego biznesu.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama