Tydzień dobiega końca, można się pokusić o jakieś podsumowanie i skupię się w nim na jednym produkcie: tablecie Jolla. Urządzenie zrobiło prawdziwą fu...
Tydzień dobiega końca, można się pokusić o jakieś podsumowanie i skupię się w nim na jednym produkcie: tablecie Jolla. Urządzenie zrobiło prawdziwą furorę w serwisie Indiegogo, bardzo szybko zebrało sumę, którą jako cel wyznaczyli twórcy. Podejrzewam, że ci ostatni nie spodziewali się takiego sukcesu. Zespół z Finlandii ma się czym pochwalić, ale powinien mieć się na baczności - jedna wpadka mogłaby to zrujnować.
Poprzedni weekend przyniósł doniesienia o zegarze odliczającym czas na stronie firmy Jolla. Zapowiedziano coś dużego, zastawiałem się czy będzie to fablet, pojawiały się przypuszczenia, że Finowie postawią na coś jeszcze większego, czyli tablet. Kilka dni później okazało się, że chodzi o ten drugi produkt. I tu pojawiło się spore zaskoczenie, bo twórcy urządzenia i systemu Sailfish nie zaprezentowali urządzenia, które za tydzień czy miesiąc trafi na rynek. Oni pokazali projekt, którego realizację miał zapewnić przyszły użytkownik tabletu.
Odważny ruch, pisałem już, że nie przypominam sobie podobnej akcji. Jednak kto nie ryzykuje... W tym przypadku ryzyko się opłaciło. Gdy pisałem tekst (stosunkowo krótko po premierze), plan był bliski realizacji. Sprawa godna uwagi, ponieważ nie chodziło tu o 5 czy nawet 50 tys. dolarów, lecz o prawie 400 tys. Takich pieniędzy nie zbiera się codziennie na Indiegogo czy Kickstarterze. Tymczasem społeczność zareagowała bardzo szybko i pasek posuwał się z każdym kwadransem. Po kilku godzinach zebrano kasę. I nie jest to koniec akcji - przekroczono już milion dolarów, a do końca zbiórki zostały prawie trzy tygodnie.
Pieniądze z pewnością nie będą już zbierane tak szybko i dynamicznie, ale licznik nadal powinien się kręcić. Trudno stwierdzić, do jakiego wyniku dobije. Dziesiątka najsowiciej wspartych projektów startuje ponoć od 2 mln dolarów - jest szansa, że Jolla znajdzie się w tym gronie, ale to ma pewnie dla zespołu mniejsze znaczenie. Liczy się przede wszystkim to, iż firma ma grono oddanych fanów. Bo chyba tak należy określić ludzi, którzy tak szybko wpłacali pieniądze potrzebne do realizacji projektu. Taka społeczność to niezły kapitał. Podejrzewam, że będzie jeszcze można na nich zarobić i liczyć na wsparcie inne, niż pieniądze.
Jolla w okresie przedświątecznym dostanie świetny prezent, będzie mogła w spokoju realizować swój projekt. Wyprodukują tablety, dopracują kolejną wersję systemu. I za kilka kwartałów będą mogli dostarczyć klientom kolejne urządzenia. Jeśli okaże się, że jakość tabletu jest wysoka, a nowa platforma wnosi na rynek powiew świeżości, to o projekcie znowu zrobi się głośno. Użytkownicy narobią szumu, media będą pewnie zainteresowane tematem - spore pole do popisu. Jolla nie pokona tym sprzętem gigantów z biznesu mobilnego czy nawet średnich graczy, ale będzie mogła wykroić dla siebie niszę, a potem w niej funkcjonować. To naprawdę ciekawy eksperyment i to na wielu płaszczyznach. Jednocześnie należy mieć na uwadze, iż ewentualna wpadka i zaprzepaszczenie danej obecnie szansy może być dla firmy dużym problemem - muszą się naprawdę postarać, by wszystko zagrało idealnie. Oby się udało.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu