Muzyka na YouTube odgrywa niebagatelną rolę, do czego się przyznał sam Google uruchamiając w USA pod koniec ubiegłego roku komercyjną usługę w ramach ...
Muzyka na YouTube odgrywa niebagatelną rolę, do czego się przyznał sam Google uruchamiając w USA pod koniec ubiegłego roku komercyjną usługę w ramach tego serwisu. Odnoszę wrażenie, że dla niektórych wideo towarzyszące publikowanym tutaj teledyskom mogłoby w gruncie rzeczy nie istnieć. Okazuje się, że może. Wystarczy użyć genialnego Streamusa.
Streamus to rozszerzenie dla przeglądarki Chrome. Autor tłumaczy, że tworzył je łącznie przez trzy lata. Efekty są niesamowite. Za pomocą tego sprytnego narzędzia możemy przeszukiwać zasoby YouTube'a pod kątem muzyki i odtwarzać utwory, a także całe playlisty bez konieczności oglądania wideo a nawet otwierania karty i wpisywania adresu serwisu. To bardzo kompleksowe rozwiązanie ubrane w śliczny interfejs Material Design (szczerze mówiąc, doskonale sprawdziłoby się jako aplikacja mobilna na smartfony i tablety).
Znajdziemy tutaj wszystko, co niezbędne do komfortowego słuchania muzyki z YouTube. Prawy panel to kolejka utworów, do której możemy swobodnie dodawać nowe pozycje za pomocą umieszczonej na górnej belce wyszukiwarki. Ta działa błyskawicznie i niczym Google Search już w trakcie wpisywania frazy pokazuje nam wyniki. Tuż obok umieszczono przyciski do sterowania odtwarzaniem oraz regulowania głośności. W prawym górnym rogu mamy również typowe dla Androida "trzy kropki" wywołujące menu z ustawieniami, skrótami klawiszowymi oraz poleceniem przenoszącym cały odtwarzacz do osobnej karty w przeglądarce.
Ustawienia dają nam całkiem spore pole do manewru. Możemy wymusić, by Streamus zawsze uruchamiał się w nowej karcie, a także zintegrować go z YouTube. Dzięki temu podczas przeglądania serwisu będziemy mogli dodawać poszczególne klipy do kolejki lub zapisanych playlist. Dodatkowym atutem może być integracja z Beatport, ale samego serwisu nie znam na tyle, by móc go polecić. Dodatek integruje się również z Omniboksem w Chrome, a nawet pozwala nam określić jakość streamingu czy skonfigurować własne skróty klawiszowe. Rewelacja.
Zarządzanie playlistami jest szalenie proste i przyjemne. Utwory z prawego panelu możemy swobodni przeciągać sobie na lewy, a następnie całe listy zapisywać "na potem". Są one dostępne w wysuwanym menu, które aktywujemy za pomocą charakterystycznego przycisku z trzema kreskami (sławetny "hamburger"). Nie jest to oczywiście jedyny sposób, bo możliwości dodawania nowych utworów jest całkiem sporo - począwszy od wspomnianej integracji z YT, poprzez mechanizm drag'n'drop a na dolnej belce, gdzie mamy guziki add, save i play skończywszy. Na tym nie koniec - taką playlistę możemy potem udostępnić znajomym, którzy będą mogli jej odsłuchać na YouTube bez konieczności instalowania dodatku.
Streamus to narzędzie kompletne. Na dolnym pasku znajdziemy przyciski losowego odtwarzania utworów, zapętlania, a nawet funkcję radia. Ta działa analogicznie do swoich odpowiedników ze Spotify, Deezera i innych i puszcza utwory podobne do tych, które zgromadziliśmy w kolejce odtwarzania. Nie wiem jakie algorytmy znalazły tutaj zastosowanie, ale działają świetnie.
Streamus wygląda i działa niczym narzędzie stworzone przez Google. Właściwie trudno powiedzieć, dlaczego to Google nie przygotował takiej aplikacji dla użytkowników usługi premium YouTube'a. To rodzi kolejne wątpliwości - czy gigant nie będzie walczył z dodatkiem, który wydaje się być zagrożeniem dla zysków czerpanych z reklam wyświetlanych przez wideo oraz płatnych subskrybcji. Streamus dorównuje bowiem usługom ze streamingiem niemal pod każdym względem (poza funkcją słuchania offline) i jest przy tym całkowicie darmowy. Zdecydowanie polecam!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu