Felietony

Rzeczywistość wirtualna nie musi się kończyć alienacją - może będzie jeszcze dziwniej...

Maciej Sikorski
Rzeczywistość wirtualna nie musi się kończyć alienacją - może będzie jeszcze dziwniej...
Reklama

Rzeczywistość wirtualna sprawi ponoć, że ludzie przestaną spotykać się w realu. A przynajmniej będą to robić rzadziej, bo można przecież usiąść na jednej ławce w w wirtualnym parku albo pójść razem na mecz w wirtualu. W efekcie każdy siedzi w swoim domu. Każdy użytkownik tego rozwiązania. Ale może to jest błędne założenie? Przecież może się okazać, że będą powstawać lokale (różnego typu), które przyciągną fanów tego rozwiązania. Masowo.

Pamiętacie film Incepcja? Jest tam scena (rzecz chyba dzieje się w Mombasie), w której grupa ludzi spotyka się, by przenieść się do snu. Robią to regularnie, a powód jest oczywisty: ich sny (ich sen) jest znacznie bardziej pociągający niż życie, to realne. Rozmyślając o VR czasem przypominam sobie właśnie ten motyw - istnieje spore ryzyko, że część ludzi odetnie się od prawdziwego życia i wybierze to cyfrowe. Bo tam spełni swoje marzenia o bogactwie, potędze, wielkiej urodzie, sławie czy bezkarności.

Reklama

Czy taki scenariusz, przechodzenie do cyfry na dużą skalę i w bardzo dużym wymiarze czasowym, jest w ogóle możliwy? Będę szczery: nie mam pojęcia. Przekonamy się, pewnie szybciej niż później. Zakładam, że z technicznego punktu widzenia rozwiązanie będzie atrakcyjne, przy tym z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjmuję, że fanów tej technologii nie zabraknie. Zaczniemy się spotykać ze znajomymi w Sieci w nowy sposób. Możliwa stanie się np. impreza przy wspólnym stole w zamkowej komnacie. Wczoraj czytałem nawet o aplikacji, która jest stawianiem pierwszych kroków w tym kierunku.

Jeden wątek w tym planie szczególnie przyciąga moją uwagę: czy rzeczywiście będziemy się spotykać w wirtualu korzystając wyłącznie ze sprzętu dostępnego w domu? A może będzie jak w przywołanej Incepcji: ludzie będą się spotykać w jednym miejscu, by wspólnie zanurzyć się w cyfrowy świat? Niejednokrotnie podkreślaliśmy już, że same urządzenia do VR, przynajmniej te, które mają reprezentować wysoką jakość, tanie nie będą. Zwłaszcza, jeśli ktoś nie posiada mocnego komputera, a swój zestaw do rozrywki w VR chciałby rozbudowywać. Pisałem już o tym i znalazłem rozwiązanie dla tego problemu - możliwe, że zaczną powstawać lokale ze sprzętem do VR:

Widzicie to? Ja tak. Zaczną powracać kafejki internetowe. Ale w trochę innej odsłonie. Grupa znajomych może się wybrać w czwartkowy wieczór, by zaszaleć w wirtualnym świecie. Za jednym razem będą Drużyną Pierścienia, za innym ekipą z Gwiezdnych Wojen, na początku miesiąca zabawią się w polską szlachtę, pod jego koniec w obstawę jakiegoś szoguna albo w pluton lądujący na normandzkiej plaży. Nie muszą kupować całego zestawu, nowych rodzajów broni – to wszystko czeka na nich w centrum rozrywki, które oferuje VR na wyższym poziomie wtajemniczenia.

Tak to widzę w przypadku "aktywnej rozrywki". Ale jednocześnie zastanawiam się nad tą pasywną. Zwykłe spotkanie ze znajomymi, posiadówa przy drinkach albo herbacie. Tyle, że w innych okolicznościach przyrody. Każdy siedzi u siebie? Jeżeli mieszkają w różnych częściach świata, to tak. Załóżmy jednak, że żyją w tym samym mieście. Przyjmuję, że wtedy wybiorą lokal z VR. Bo jeżeli spotykają się na gorącej plaży, to w danym pomieszczeniu powinien być odtwarzany odpowiedni klimat, może podłoga powinna być wysypana piaskiem, a dobry zestaw audio utworzy iluzję dodając szum fal, śpiew ptaków itd. W domu ciężko będzie to wszytko zorganizować. U siebie musielibyśmy też sami uzupełniać szklankę z drinkiem, a tu może ją przynieść kelner - głębiej zanurzamy się w nieprawdziwy świat. Niczym w sen.

Paradoksalnie zatem VR może sprawić, że ludzie nadal będą się spotykać. Jednak oglądać będą się w cyfrowym świecie, siedząc obok. Wiem, to brzmi dziwnie, ale chyba można sobie wyobrazić tę scenę. Dość komiczną, lecz nie nieprawdopodobną. Będzie popyt, będzie też podaż. A jeśli nie będzie popytu, to się go wykreuje. W efekcie może powstać rozbudowana gałąź usług wokół VR. Takich, których wcześniej pewnie byśmy z tym rozwiązaniem nie powiązali. Nie należy jednak zakładać, że wraz z rozwojem VR wszyscy pozamykamy się w swoich domach i zaczniemy żyć niczym pustelnicy. Szykuje się coś znacznie bardziej intrygującego.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama