Pomysły, które pojawiają się w serwisach crowdfundingowych potrafią być szalone. Do tej kategorii zaliczam powerbanka, który ma być zasilany... gazem....
Pomysły, które pojawiają się w serwisach crowdfundingowych potrafią być szalone. Do tej kategorii zaliczam powerbanka, który ma być zasilany... gazem. Gdzie tu sens? Gdzie logika? Sens jest, bo w końcu nie zawsze znajdziemy gniazdo do naładowania powerbanka, a takiego gazu do zapalniczek można trochę do plecaka spakować...
Za projekt odpowiada firma eZelleron, która zorganizowała zbiorę na Kickstarterze w celu realizacji swoich planów. Są one ambitne, co przekłada się na przewidywany koszt 500 tys. dol. Internauci nie mają z tym problemu, bo zebrali już ponad trzykrotność tej kwoty. A wszystko to za powerbanka zasilanego gazem. Nie rozumiem.
Urządzenie nosi nazwę kraftwerk i ma być lekarstwem na problemy współczesnego użytkownika urządzeń mobilnych. Otóż wystarczy, że napełnimy go gazem do zapalniczek i będziemy mogli się cieszyć nawet 11-krotnym naładowaniem smartfona (jako przykład podano iPhone'a). Idea jest bardzo prosta: niezależność, kompaktowość i mobilność. Faktycznie wygląda to efektownie - niczym mała elektrownia w kieszeni.
Pytanie, czy będzie to opłacalny interes, bo gaz do zapalniczek nie jest przecież rozdawany za darmo. Osobiście mam też inne obawy - czy takie cudo w kieszeni będzie bezpieczne. Nie chciałbym być świadkiem eksplozji któregoś z powerbanków. Przede wszystkim jednak zastanawia mnie sens. Czy naprawdę są podróżujący, którzy potrzebują ładować powerbanki gazem? Ok, kilka dni w buszu faktycznie może stanowić problem dla klasycznego powerbanka. Ale wówczas przecież nie będziemy korzystali ze smartfona. A może będziemy? Nie wiem, za stary jestem chyba na to.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu