BlaBlaCar, Uber, Airbnb - spora część z Was zna pewnie te nazwy. Jedni tylko czytali/słyszeli o świadczonych przez nich usługach, inni regularnie korz...
BlaBlaCar, Uber, Airbnb - spora część z Was zna pewnie te nazwy. Jedni tylko czytali/słyszeli o świadczonych przez nich usługach, inni regularnie korzystają czy to z przejazdów czy z wynajmu mieszkań. To podmioty funkcjonujące w ramach ekonomii współdzielenia, przy czym należy mieć na uwadze, że nie działają one bezinteresownie. To nie powinno dziwić, ale ich funkcjonowanie wywołuje pytania dotyczące podatków, zatrudnienia, składek ZUS, wpływu na naszą gospodarkę. Temat zainteresował m.in. posła PiS, Zbigniewa Chmielowca.
Okazuje się, że temat nowy nie jest, ale nie miałem okazji wcześniej o nim usłyszeć. W trosce o zdrowie psychiczne staram się omijać stronę Sejmu RP, na której pojawiła się interpelacja wspomnianego parlamentarzysty. Dzisiaj otrzymałem jednak link do tego dokumentu i postanowiłem się z nim zapoznać. Jaki temat porusza poseł? W wielkim skrócie można napisać, że zwraca on uwagę na funkcjonowanie Ubera, Airbnb i BlaBlaCar, także w naszym kraju, opisuje ich wpływ na konkretne branże, pokazuje rozmiar startupów, podkreśla, że mamy do czynienia z szarą strefą, zwraca uwagę na nieuczciwą konkurencję oraz fakt szkodzenia polskim przedsiębiorcom przez podmioty, które do naszego budżetu nie odprowadzają podatków. I zwraca się do ministra finansów z trzema pytaniami:
1. Co Ministerstwo Finansów robi, żeby uświadomić osoby funkcjonujące w szarej strefie przewozów taksówkowych, że należy płacić podatki i ZUS?
2. Jak Ministerstwo Finansów pomaga rozliczyć się osobom działającym w ekosystemach aplikacji mobilnych, które są własnością zagranicznych operatorów, niewystawiających PITów ani nieopłacających ZUSu swoich współpracowników?
3. Czy MF oszacowało straty budżetu w momencie przejęcia przez firmy typu XXX , a tym samym przesunięcia do szarej strefy, 2-3% udziału w Polskim rynku, co wydaje się prawdopodobne już na przełomie 2015/2016 i jak zamierza im zapobiec lub ewentualnie zrekompensować?[źródło]
Czytaj dalej poniżej
Cześć z Was stwierdzi pewnie, że to totalna głupota: polityk chce położyć łapę na kolejnych pieniądzach obywateli. Znowu przybędzie biurokracji, dodatkowych kosztów, usługi, które były dla ludzi szansą na obniżenie wydatków staną się mniej atrakcyjne. Zarówno dla tych, którzy je świadczą, jak i dla klientów. I zgodzę się z tymi osobami, że to głupota, gdy chodzi o kierowcę korzystającego z BlaBlaCar raz w miesiącu albo osobę wynajmującą swoje mieszkanie na jeden tydzień sierpnia, gdy akurat wyjeżdża na urlop. Wprowadzanie tu papierologii i wymuszanie egzekwowania przepisów wysokimi karami byłoby niewłaściwe. A nawet szkodliwe i bezsensowne. Jest jednak pewne "ale"...
Jednak przedmiotem największych kontrowersji związanych z ekonomią współdzielenia jest fakt, że osoby prowadzące działalność na "tradycyjnym" rynku są zobligowane do płacenia podatków, spełniania norm określonych przez daną branżę np. przejścia specjalistycznych szkoleń, zdania egzaminów, posiadania odpowiednich certyfikatów, przestrzegania standardów bezpieczeństwa, wykupienia ubezpieczenia pokrywającego szkody wynikłe z prowadzenia określonej działalności. W przypadku osób oferujących swoje usługi czy dobra za pośrednictwem platform internetowych tego typu zobowiązania nie są wymagane, ponieważ nie ma odpowiednich uregulowań prawnych, które byłyby adekwatne do rozwoju nowych technologii i do zmian społecznych i ekonomicznych, jakie one za sobą pociągają.[źródło]
Poseł zwraca w interpelacji uwagę np. na kierowców Ubera, którzy uczynili z aplikacji główne źródło dochodu, przedstawicieli handlowych wykorzystujących służbowe samochody do przewożenia ludzi z BlaBlaCar czy właścicieli kilku mieszkań oferujących je w ramach aplikacji Airbnb. To już nie są osoby dorabiające grosze czy ograniczające koszty, lecz zwykli przedsiębiorcy, którzy nie grają fair i stanowią zagrożenie dla osób płacących podatki, uiszczających składki ZUS itd. Mam nadzieję, że dostrzegacie różnicę.
Jeżeli społeczność skupiona wokół tych aplikacji rozrośnie się, to państwo faktycznie zacznie tracić. O ile oczywiście wszystko będzie funkcjonować w szarej strefie. Nie chodzi jednak tylko o pieniądze, które nie będą odprowadzane do kasy państwowej - nieuczciwa konkurencja zacznie zagrażać pensjonatom, przewoźnikom państwowym czy korporacjom taksówkarskim, a jeśli oni wypadną z rynku, to pojawią się bezrobotni i dalsze straty. Realne zagrożenie? Aby odpowiedzieć na to pytanie musielibyśmy znać skalę zjawiska i potrafić przewiedzieć, jak te usługi rozwiną się w naszym kraju. A tu informacji brak.
Jak na interpelację odpowiedział adresat? Stwierdził, że prawa zmieniać nie trzeba. Są przepisy, które regulują te rynki i wystarczy się do nich zastosować. Nie chodzi zatem o to, że nie można płacić podatków czy składek ZUS uczestnicząc w tzw. ekonomii współdzielenia. Ludzie po prostu tego nie robią. Jedni nie wiedzą, że to konieczne, inni świadomie omijają opłaty. Nie ma zatem sensu wprowadzać nowych przepisów, wystarczy zacząć egzekwować te, które już istnieją. Przy czym zwraca się uwagę, że nie należy do wszystkich przypadków podchodzić w jednakowy sposób.
Powtórzę to, co napisałem wcześniej: jeśli ktoś chce ściągać podatki/składki ze studenta, który raz na kwartał zabierze samochodem kilka osób i przejedzie z nimi dwieście kilometrów, to może narobić więcej szkód niż pożytku. Inaczej jednak podchodzę do etatowych kierowców Ubera i rentierów, którzy omijają przepisy i szkodzą gospodarce. Są po prostu nieuczciwi, a na tym traci państwo, czyli my wszyscy. Dzisiaj temat może się wydawać mało istotny, zwłaszcza, gdy ewentualne straty porównamy z innymi problemami finansów państwa. Skala zjawiska będzie jednak rosnąć, więc trzeba o nim rozmawiać.
Źródła grafik: BlaBlaCar, Uber, Airbnb
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu