Gry

Paper Mario: Color Splash to prawdopodobnie jedna z ostatnich dużych gier na wyłączność Wii U

Kamil Świtalski
Paper Mario: Color Splash to prawdopodobnie jedna z ostatnich dużych gier na wyłączność Wii U
0

Premiera nowej, hybrydowej, konsoli Nintendo Switch coraz bliżej. Do marca pozostało czasu niewiele, a jesienne premiery — te, które mają nam wystarczyć również na Boże Narodzenie, jedna za drugą odliczają się na wszystkich platformach. I jeżeli obawiacie się, że wasze konsolki z tabletem obrosną kurzem to spokojnie: kilka dni temu zadebiutowało Severed (o którym więcej w ostatniej odsłonie „W co warto grać na 3DS”), zbliża się nowe Just Dance, przygody Shantae: Half-Genie Hero, a także port Stardew Valley. Jak widzicie, wszystkie te tytuły to multiplatformy — i na horyzoncie nie widać już żadnej zapowiedzianej gry, która mogłaby posiadaczy innych sprzętów do grania zachęcić do zakupu Wii U. Czy Paper Mario: Color Splash się to uda? Jeżeli lubicie klimat typowo nintendowskich gier, istnieje duża szansa, że potrzebujecie tego sprzętu w swoim życiu.

Koncern w swoim pozornym luzie jest dość konserwatywny. Nie pozwala sobie na zbyt wiele, a wszystkie historie o porwaniu Peach Princess jakie dotychczas widzieliśmy przedstawione były w tonie mieszanym. Tutaj nie spodziewajcie się różnić fabularnych, to znów ta odziana w róże piękność zniknie nam z oczu. Jednak możecie być zaskoczeni tym, jak klimatycznie to rozwiązano. Bo tęsknota za Księżniczką jest, złości na Bowsera nigdy dość, ale jeszcze nigdy nigdy nie widziałem tego pomysłu realizowanego z takim „jajem”. Hologramy od Księżniczki Peach w których ta się niecierpliwi że wciąż do niej nie dotarliśmy? Bezcenne. I był to jeden z pierwszych symboli sugerujących, że możemy się tutaj natknąć na coś nowego. Nieznane wody u Nintendo? A jednak! Dodam jeszcze, że tym razem w tym jakże uroczym królestwie poza porwaniami kluczowych w państwie ikon, zabrano również kolory. Te bezczelnie wysysane są z mieszkańców i wszystkiego, co napotkają na drodze. Nie ma na co czekać — czas ruszać do akcji i zmienić bieg historii!

Jeżeli mieliście przyjemność wcześniej zetknąć się z serią, to — słusznie — kojarzycie papierowy spin-off jako RPGową odsłonę przygód Mariana i spółki. Tym razem elementów role-playowych nie zabrakło, jednak są one w odwrocie, ustępując miejsca sekwencjom zręcznościowym. Udając się tropem złodziejaszków napotkamy sporo przeciwności. Stoczymy wiele mrożących krew w żyłach pojedynków, w których będziemy musieli wykazać się… posiadaniem odpowiednich kart, a także szybkim czasem reakcji!

Pojedynki w Paper Mario: Color Splash stanowią sporą część zabawy i właściwie nie jestem do końca przekonany, czy to dobrze. Z jednej strony podoba mi się w jaki sposób twórcy podeszli do tematu. Każda karta to jeden z ataków (co ważne, możemy jej użyć raptem raz), wybierając go mamy szansę na dodatkowe trafienia (tu wspomniany element zręczności), albo silniejsze uderzenia kiedy ją pokolorujemy. Niezbędne będzie w tym celu, oczywiście, krążenie po mapach i poszukiwanie odpowiedniej ilości farby. Dlatego też warto czasem zabłądzić w poszukiwaniu nowych kart. Tym bardziej, że przy starciach z bossami niezbędne nam będą stworzone z myślą o ich słabych punktach ataki. I nie wiem jak reszcie, ale ani razu nie udało mi się ujarzmić żadnego z nich bez wspomnianej karty. Tutaj warto też pochwalić autorów za kreatywne wykorzystanie charakterystycznego dla sprzętu kontrolera, na którym operujemy dostępną nam talią kart, co jest wyjątkowo wygodne i intuicyjne.

Wróćmy jeszcze na chwilę do wspomnianej puszki farby, która została jedną z głównych bohaterek całego tego zamieszania. Bo z jednej strony złoczyńcy kradną barwy z tamtejszego świata, a z drugiej my dzielnie chodzimy i malujemy co trzeba! Mechanika chlapania farbą przywodzi mi na myśl serię gier z Myszką Mickey w roli głównej, z tym, że tutaj mechanika ta wydaje mi się znacznie przyjemniejszą, bardziej satysfakcjonującą i zdecydowanie mniej drażniącą. Co ważne — nie musimy odmalować całego terenu, by z czystym sumieniem móc ruszyć dalej. Na szczęście proces ten jest na tyle przyjemny (a nagrody satysfakcjonujące), że trudno sobie odmówić jeszcze jednej rundy po brakujący kolor.

To wszystko jest niezwykle ważne i czarujące, ale — o zgrozo — to nie mechanika zabawy kradnie serca graczy. A skoro nie mechanika, to co? Dialogi, napotykani bohaterowie, pogrywanie z nami — siedzącymi przed telewizorami — przez próbę przebicia czwartej ściany. Wirtualne postaci w zadziorny sposób z nami pogrywają, momentami nawet zachęcają nas do zabawy w mini-gierce gdzie, najzwyczajniej w świecie, kantują. Tak, mi również trudno było w to uwierzyć. Dzięki temu luźnemu, kolorowemu, klimatowi naprawdę z trudem jest usiedzieć przed ekranem telewizora bez ogromnego banana na twarzy. Bo nie są to jednostkowe przypadki, w Paper Mario: Color Splash non-stop byłem zaskoczony śmiałością bohaterów. A oprócz tego, że często przemówili do mnie zaskakująco dowcipnym tekstem, to jeszcze wyglądali nie-ziem-sko!

Nintendo i ekipy dla nich pracujące (w tym przypadku Intelligent Systems — m.in. seria Fire Emblem, Super Paper Mario czy kilka odsłon Advance Wars) zostali prawdziwymi specjalistami w kwestii obchodzenia ograniczeń technicznych sprzętu. Kiedy konkurencyjne sprzęty bombardują nas kolejnymi fotorealistycznymi tytułami, oni budują światy z włóczek (Yoshi’s Wooly World), plasteliny (Kirby and the Rainbow Paintbrush) czy — tak jak w przypadku dzisiejszej gry — kartonu. I robią to z niesamowitą wprawą i zacięciem, którego pozostali mogą im tylko pozazdrościć. Bo jak na dziecięce wycinanki — tamtejsze realia są niezwykle przekonujące i żywe. A kiedy dodamy do tego przygrywającą w tle ścieżkę dźwiękową która błyskawicznie wpada w ucho otrzymujemy zestaw, który niezwykle trudno jest przebić. Tym bardziej, że wszystko to jest niezwykle ponadczasowe! Przy Paper Mario: Color Splash idealnie bawić się będą mogli zarówno starzy wyjadacze, jak i ci, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z grami wideo. Tak, poziom trudności w tej produkcji jest zaskakująco przystępny — i nawet w późniejszych zadaniach właściwie ani razu nie zdarzyło się, że któreś z nich sprawiło jakiś ogromny problem. A nawet jeśli jest to łamigłówka, to naprawdę doskonale zaprojektowana...

Produkcja ta jest nastawiona na stacjonarne granie przed telewizorem, ale nie oznacza to, że przy jednej rundzie musicie wysiedzieć kilka godzin. Nic z tych rzeczy — autorzy postawili na jasny i klarowny podział z niedługimi lokacjami, który pozwala idealnie dawkować grę w nie za długich sesjach. No, a przynajmniej tak nakazywałby rozsądek, bo w praktyce trudno się z tamtego świata oderwać — zakładam że wszyscy doskonale znamy te gry, w których chcemy podjąć jeszcze tylko jedną próbę. Tutaj chcielibyśmy zamalować jeszcze tylko jedną ścianę, a że akurat napatoczą się wrogowie, no to nie ma wyjścia: trzeba walczyć!

Paper Mario: Color Splash — przy całym tym miodzie i pakiecie zalet o których Wam wspominam — nie jest grą pozbawioną wad. Dla mnie największą z nich są pojedynki, które po pewnym czasie stają się nudnawe i przeciągnięte — animacje trwają i nie ma możliwości przyspieszyć ich tempa. Brak map i indykatorów sprawia też, że zdarza się coś przeoczyć. Biorąc jednak pod uwagę niewygórowany poziom trudności, inne rozwiązania mogłyby okazać się zbyt dużym ułatwieniem, które zamiast umilić rozgrywkę — zwyczajnie by ją zepsuły, spłycając. Niestety, na wiele elementów nie przewidziano też więcej niż jednego rozwiązania — ot, choćby wspomniane już pojedynki z bossami, w których bez dedykowanych rozwiązań się nie obejdzie. Mimo wszystko są to rzeczy do przełknięcia, bo Paper Mario: Color Splash po prostu czaruje. Czaruje pomysłami, czaruje oprawą, czaruje również wszędobylskim humorem i puszczaniem oka do gracza.

Jeżeli, podobnie jak ja, jesteście już delikatnie zmęczeni tym, że Nintendo gdzie tylko może, tam Mario pośle, to spieszę Was uspokoić, że tym razem zrobili to... na najwyższym poziomie. Zmienili znaną konwencję, doprawili zestawem świeżych mechanik i podlali solidną dawką doskonałego humoru. Patrząc na kalendarz premier ze smutkiem muszę przyznać, że to prawdopodobnie jedna z ostatnich dużych i godnych uwagi gier na wyłączność Wii U. Jeżeli posiadacie konsolę w domu, albo planujecie ją nabyć w najbliższym czasie, koniecznie dopiszcie Paper Mario: Color Splash do listy zakupowej. To jedna z tych gier, dla której kupuje się tę konsolę!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu