Felietony

Ostatnie czego potrzebuje Microsoft to smartfon z Androidem

Konrad Kozłowski
Ostatnie czego potrzebuje Microsoft to smartfon z Androidem
44

Będąc na bieżąco z nowinkami technologicznymi niezwykle trudno jest nie odnieść wrażenia, że Microsoft jest, potocznie mówiąc, "na fali". Co więcej, nawet osoby niezainteresowane tą tematyką, tak zwani "zwykli użytkownicy" zauważają, że coś jest na rzeczy. Windows 10 zbiera raczej pochlebne opinie,...

Będąc na bieżąco z nowinkami technologicznymi niezwykle trudno jest nie odnieść wrażenia, że Microsoft jest, potocznie mówiąc, "na fali". Co więcej, nawet osoby niezainteresowane tą tematyką, tak zwani "zwykli użytkownicy" zauważają, że coś jest na rzeczy. Windows 10 zbiera raczej pochlebne opinie, nadchodzi jego mobilna odsłona, o Xboxie mówi się coraz więcej dobrego, a "flota" aplikacji mobilnych Microsoftu już dawno nie była tak wychwalana.

O produktach mobilnych, które umieszczane są w Google Play i App Store przez Microsoft Corportation piszemy coraz częściej. Firma z Redmond przygotowała najlepszego nie tylko moim zdaniem klienta pocztowego na iOS, co oczywiście odbiło się niemałych echem pośród mediów. Mobilne aplikacje pakietu Office także stanęły na wysokości zadania, znajdują się w na liście "Essentials", czyli apliacji rekomendowanych użytkownikom iPhone'ów i iPadów przez firmę Apple. Rośnie też znaczenie Microsoftu, jako dewelopera w Google Play. Część z pojawiających się tam aplikacji to projekty "garażowe", lecz zestaw, który już się tam znajduje i będzie uzupełniany w najbliższym czasie, pozwola niektórym sądzić, że posiadając takie "zaplecze aplikacyjne" Microsoftu może i powinien pokusić się o przygotowanie własnego produktu z platformą mobilną od Google. Uzupełnioną programami mobilnymi Microsoftu rzecz jasna.

W jednej kwestii polemizować nie będę - faktycznie oferta Microsoftu na Androidzie staje się z każdym miesiącem atrakcyjniejsza. Nie jest idealna, aplikacji Outlook wciąż można wiele zarzucić, ale z tygodnia na tydzień braki są uzupełniane, poprawki nanoszone, no i do tego wszystkiego pojawiają się nowości. Takie nowości jak launcher Arrow, który niedawno oficjalnie zawitał do Google Play, Send - prosty klient e-maila czy dialer, który jeszcze oficjalnie nie ujrzał światła dziennego. Obok nich na liście aplikacji pojawiła się inna "garażowa" produkcja - Parchi. Nazwa programu mówi niewiele, ale zwolennicy notatek na urządzeniach mobilnych powinni się nią zainteresować. Czy Microsoft zbudował konkurenta dla OneNote'a? Zdecydowanie nie. Parchi to niewielka, lekka aplikacja, która uzupełnia ofertę OneNote'a. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby pomysły wdrożone w Parchi zostały wkrótce przetransferowane do Androidowego OneNote'a, bo są niesamowicie użyteczne.

Zawsze obecna ikonka aplikacji na ekranie blokady to kolejna iteracja "bąbelkowego" pomysłu, który zapoczątkował Facebook z tak zwanymi "Chat Heads" (dymkami) w Messengerze. Do niedawna podobna funkcja znajdowała się w OneNocie, ale z nieznanych powodów została usunięta. Teraz niejako powróciła, lecz w nowej formie. Zamiast ciągłej obecności na ekranie w czasie wykonywania innych czynności, "dymek" pojawia się jedynie na lockscreenie, pozwalając w mgnieniu oka sporządzić notatkę lub zajrzeć do treści ostatnio stworzonej. Parchi określiłbym odpowiedzią Microsoftu na Google Keep. W aplikacji możemy tworzyć notatki z wybranym kolorem tła, dodawać punktowane listy, zdjęcia i grafiki, oznaczać wpisy hashtagi, by łatwo je grupować i odnajdywać.

Nie uważam jednak, by mądrym posunięciem dla Microsoftu było wydłużanie listy wyzwań, z którymi musi firma uporać w najbliższym czasie. Jesteśmy o krok od premiery Windows 10 Mobile, który potrzebować będzie więcej uwagi i środków niż kiedykolwiek wcześniej. Kolejne podejście do mobilnej platformy może być już ostatnim i Microsoftu musi skupić się na tak wielu aspektach rozwoju systemu, że rozpraszanie swojego zaangażowania na inne projekty mogłoby się skończyć tragicznie.

Taki smartfon zachwiałby też pozycją serii Lumia, nad którą tak wytrwale pracuje Microsoft. Gdzie i jak pozycjonowane byłyby smartfony z Androidem? Czy podobnie jak Nokia X, czyli produkt z niższej półki, tańszy, lecz oferujący "co najlepsze od Microsoftu"? Przecież podobny marketing mógłby też towarzyszyć tańszym modelom Lumii, a takowe także są w planach. O jednym z nich już co nieco wiemy - mowa o modelu 550. Nie twierdzę, że nowa linia smartfonów podzieliłaby los Nokii X, prawdopodobnie zrobiono by wszystko, by tak się nie stało, w czym niewątpliwie pomógłby bagaż doświadczeń. Nie dostrzegam także funkcji, które mogłyby kogokolwiek przekonać do zakupu takowego smartfonu, skoro rynek urządzeń z Androidem jest już przepełniony i dokonanie wyboru jest naprawdę trudne.

Zdecydowanie bardziej perspektywiczną wizją jest udostępnienie pakietu oprogramowania dla Androida przez Microsoft, co poskutkowałoby przemianą produktów Motoroli, Samsunga, HTC, Huawei w "Microsoft-phone'y". Co zresztą już się dzieje.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu