. Zacznijmy jednak od słów Baracka Obamy, który podczas kończącej się teraz wizyty w Tanzanii wypowiedział się na temat oskarżeń o podsłuchiwanie n...
.
Zacznijmy jednak od słów Baracka Obamy, który podczas kończącej się teraz wizyty w Tanzanii wypowiedział się na temat oskarżeń o podsłuchiwanie nie tylko zwykłych obywateli, ale też czołowych polityków europejskich, co wywołało falę krytyki pod adresem amerykańskiej administracji:
Powinniśmy zakładać, że każda służba wywiadowcza, nie tylko nasza, ale każda europejska, każda azjatycka (…) będzie starać się lepiej zrozumieć świat i to co na nim się dzieje opierając się o wiadomości inne niż np. z New York Timesa czy NBC News, przy wykorzystaniu źródeł dla nich [gazet] niedostępnych.
Obama więc bardzo zręcznie, bo unikając używania słów – kluczy takich jak szpiegowanie, czy podsłuchiwanie zasugerował opinii publicznej, że tak naprawdę sensem istnienia służb wywiadowczych jest inwigilacja każdej działalności obywateli. Jak mówi przysłowie: „uderz w stół, a nożyce się odezwą” – na kolejne przecieki nie trzeba było długo czekać.
Dzięki publikacji „Le Monde”, dziś cały świat obiegła informacja, że francuska Dyrekcja Generalna Bezpieczeństwa Zewnętrznego (DGSE) już od kilku lat zbiera dane o mailach, rozmowach telefonicznych i aktywności na portalach społecznościowych swoich obywateli.
Gazeta twierdzi, że całego tego procederu doskonale świadomi są francuscy politycy, a tamtejsze komisje uznały, że DGSE może bez przeszkód kontynuować swoją działalność, gdyż nie stoi ona w sprzeczności z prawem.
„Szpieguje się całą naszą komunikację” – takim stwierdzeniem wita swoich czytelników „Le Monde”, wg gazety ze zgromadzonych informacji bez problemu korzystać mogą inne francuskie służby, kiedy mają w sprawie jakiejś osoby podejrzenia. W ruch idzie wtedy m.in. nagrywanie połączeń.
Muszę przyznać, że jest to dość druzgocące doniesienie. Bo jeśli chodzi o Stany Zjednoczone to od dawna było wiadome, że tamtejsze prawodawstwo dopuszcza przekazywanie poufnych danych organom rządowym. Natomiast w przypadku Francji, jak zapewniał mnie GIODO w przeprowadzonym wywiadzie:
Prawo europejskie (…) chroni prawa człowieka.
A więc w teorii powinno zapewniać prawo do prywatności. A także:
Jesteśmy częścią wspólnego rynku europejskiego i w zakresie swobody przepływu danych powinniśmy traktować Europę jako obszar, na którym obowiązują taka sama kultura i podstawy prawne.
Mamy więc dwie możliwości. Pierwsza: francuskie DGSE prowadziło swoje działania nie przejmując się zupełnie regulacjami prawnymi Wspólnoty. I druga: jak sparafrazować można Obamę „każdy szpieguje”, więc Francuzi nie powinni być odosobnieni i już niedługo powinniśmy słyszeć o kolejnych aferach…
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu