Startups

O mój Boże, Kraków! Czyli o mocy społecznościowego hashtaga

Grzegorz Marczak
O mój Boże, Kraków! Czyli o mocy społecznościowego hashtaga
Reklama

Niezwykłe rzeczy dzieją się w Krakowie. Uważni obserwatorzy polskiej sceny startupowej pewnie widzą, że od niedawna na Facebooku i Twitterze coraz czę...

Niezwykłe rzeczy dzieją się w Krakowie. Uważni obserwatorzy polskiej sceny startupowej pewnie widzą, że od niedawna na Facebooku i Twitterze coraz częściej przewija się hashtag #OMGKRK. To nie przypadek ani, wbrew temu co mogli twierdzić sceptycy, chwilowa anomalia. Ta nieformalna marka, może raczej coś w rodzaju flagi albo godła, momentalnie zjednoczyła mnóstwo osób. Wyznaczyły sobie one jeden cel – wspólnie stworzyć najfajniejszą społeczność startupową w tym zakątku świata.

Reklama

Autorem wpisu jest Wojtek Borowicz

Niedawno na AntyWebie ukazał się mój tekst o Open Coffee KRK, jednej z ciekawszych inicjatyw na krakowskiej scenie. Kiedy go pisałem, nie wiedziałem jeszcze, że owa scena dosłownie za chwilę miała stanąć u progu wielkich zmian i jeszcze większych możliwości. W listopadzie z wizytą pod Wawelem zjawił się Tyler Crowley. Przedsiębiorca, mentor, ale przede wszystkim animator lokalnych społeczności. Pomagał budować startupowe community w Los Angeles, później to samo zrobił w Sztokholmie. Tu i tu odniósł wielki sukces. To samo chciał zrobić... właściwie nie. To nie tyle kwestia „chciał”, co „postanowił”. Tyler Crowley przyjechał do Krakowa i powiedział, że dokładnie to samo zrobi tutaj. Pamiętam, że pewnego czwartkowego poranka wpadł właśnie na Open Coffee KRK i opowiedział o tym, co w ciągu roku udało mu się osiągnąć w Skandynawii. Kiedyś w Sztokholmie działało kilka startupowych grup, gromadzących po kilkadziesiąt, czasem po kilkaset osób. Potem przybył Tyler. Przenieśmy się 12 miesięcy do przodu, a zobaczymy stolicę Szwecji jako miejsce, gdzie to środowisko niesamowicie rozkwitło, rozrosło się w postępie geometrycznym i dziś gromadzi już tysiące ludzi. Wy jesteście tam, gdzie Sztokholm był rok temu, stwierdził i zapewnił, że już niedługo czeka nas taki sam krok naprzód jak potomków Wikingów.


To była krótka, ale sympatyczna i bardzo treściwa prezentacja. Tak jak mam w swoim parszywym zwyczaju, podszedłem do niej z pewnym dystansem. Oczywiście Tyler Crowley to nie byle kto i na pewno wie co mówi, ale w Krakowie miał zabawić ledwie kilka dni. Co można osiągnąć w kilka dni chcąc animować społeczność sporego miasta? Cóż, dzisiaj muszę spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że byłem niewiernym Tomaszem. Tego samego dnia co Open Coffee KRK, wieczorem, odbywała się kolejna edycja Startup Stage, jednej z największych lokalnych imprez o tej tematyce. Na sali było ponad 300 osób. Nie mogło wśród nich zabraknąć Tylera.... i odrobiny magii. Gość, który jeszcze rano obiecywał, tak wtedy twierdziłem, gruszki na wierzbie, teraz ochoczo przeszedł do dzieła i zarządził, że krakowskie community potrzebuje swojego hashtaga. Drogą głosowania wybór padł na #OMGKRK. I tak oto na krakowskiej scenie (nomen omen podczas imprezy ze słowem „Stage” w nazwie) doszło do fundamentalnej przemiany. Tyler Crowley podszedł do wierzby i wrócił z koszykiem pełnym gruszek.

Ale o co chodzi, co takiego specjalnego jest w zwykłym hashtagu, mogą zapytać niektórzy.

Odpowiedzi na to nie potrafiłbym ująć lepiej niż Paweł Nowak, twórca PressPada i jeden z aktywnych animatorów krakowskiej społeczności start-upowej, który napisał na swoim blogu: Hashtag dla takiej społeczności jak nasza jest tym samym czym flaga dla państw. Powiewamy nim dumnie i stoimy za nim wszyscy razem. Dęte? Nie da się ukryć. Patetyczne? Pewnie, że tak. Prawdziwe? Jak cholera! Tak prosty krok, jak zaproponowanie jednego, wspólnego symbolu dla wszystkich, podziałało na tutejszych startupowców niesamowicie mobilizująco i stymulująco, #OMGKRK z dnia na dzień, jak jeden mąż, zaczęli używać wszyscy związani z lokalnym community – od inwestorów, przez przedsiębiorców, pasjonatów, aktywistów, aż po przyjezdnych startupowców, odwiedzających Kraków z różnych okazji. W Grodzie Kraka działa kilka większych i mrowie pomniejszych grup, projektów, społeczności. Teraz wszystkie znalazły się pod jedną banderą. Dzięki #OMGKRK można być na bieżąco ze wszystkim, co dzieje się w startupowym Krakowie i sprawić, by inni byli na bieżąco z twoją inicjatywą. Spotkania, nowe przedsięwzięcia, oferty współpracy, ciekawe artykuły, to wszystko elementy, z których za pomocą jednego, prostego hashtaga powstaje jądro, wokół którego kręci się życie tutejszej społeczności.


Parę dni po tym, jak powstało #OMGKRK, najbardziej sceptyczni mogli wciąż się zastanawiać, czy to tylko chwilowy zastrzyk energii, czy ta startupowa jedność faktycznie utrzyma się pod Wawelem. Teraz nie ma już żadnych wątpliwości. Ba, wydaje się wręcz, że entuzjazmu przybywa z dnia na dzień. Bo i ambicje krakowskiej społeczności sięgają znacznie dalej, niż tylko do wspólnego hashtaga, który zdobywa coraz większą popularność w mediach społecznościowych. Powstaje strona internetowa, która ma posłużyć za przewodnik po życiu tego community, rodzi się coraz więcej ciekawych projektów mających na celu promowanie Krakowa jako miejsca dla startupowców, a na dniach odbędzie się otwarta impreza świąteczna, podczas której będzie można spotkać przedstawicieli najróżniejszych kreatywnych środowisk. A to dopiero początek!

Reklama


Spotkałem się kilka razy ze stwierdzeniem, że Kraków ma ambicje by stać się polską, czy wręcz europejską, Doliną Krzemową. Osobiście serdecznie nie znoszę tego określenia - to oczywista bzdura i to wcale nie tylko dlatego, że to zupełnie inna skala, zupełnie inna kultura, zupełnie inna historia, zupełnie inne wszystko. Znacznie ważniejszym powodem jest to, że Królewskie Miasto po prostu wcale nie chce być Doliną Krzemową. Drugą, trzecią, ani żadną kolejną. Kraków może być kilka razy mniejszy niż Los Angeles, San Francisco, Berlin albo Londyn, ale nie ma żadnych powodów do kompleksów na tle tych miejsc. Jest niezwykły i unikalny, a w jego mieszkańcach drzemie potencjał, który w startupowym świecie uwalnia się teraz jeszcze szybciej niż dotychczas. Chciałbym spuentować ten tekst słowami w stylu „a to wszystko za sprawą jednego hashtaga”, ale skłamałbym wówczas przeokrutnie. Bo tak naprawdę, to wszystko za sprawą wspólnego wysiłku dziesiątek, czy nawet setek osób, które doprowadziły to środowisko do etapu, w którym mogło tak ewoluować. A #OMGKRK stanowiło tu tylko, lub aż, katalizator nieuchronnej reakcji.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama