Powiedz mi gdzie mieszkasz, a powiem Ci ile masz zapłacić - tak w telegraficznym skrócie można omówić zbliżające się zmiany w sklepie Google Play, któ...
Powiedz mi gdzie mieszkasz, a powiem Ci ile masz zapłacić - tak w telegraficznym skrócie można omówić zbliżające się zmiany w sklepie Google Play, które wprowadzą sporo więcej swobody dla deweloperów umieszczających tam swoje aplikacje. Wszystko w imię łatwiejszego i skuteczniejszego dotarcia do użytkowników, ale ta propozycja wcale mi się nie podoba.
Owszem, każdy medal ma dwie strony i odnalezienie pozytywnych stron nadchodzących nowości nie jest trudne. Znając jednak realia, z którymi musimy mierzyć się każdego dnia, obawiam się, że wielu deweloperów, tych niezależnych oraz większe studia, za cel obierze sobie wykorzystanie nowych możliwości jedynie do zwiększenia zarobku. Ale przecież chyba o to chodzi? - mógłby ktoś zapytać. Oczywiście, że tak, ale moja obawy dotyczą nie stricte zwiększania się zasobności portfela nawet najmniej utalentowanych twórców aplikacji i gier, a tego, że odbędzie się to kosztem ogólnie mówiąc "najsłabszych".
Już dziś, czy się ze mną zgodzicie czy nie, jako Polacy jesteśmy krzywdzeni na każdym kroku, jeśli chodzi o dystrybucję cyfrową. Czy to aplikacji, filmów, muzyki czy gier. Chore przeliczniki, przeogromne braki w ofercie lub niepełne funkcjonalności usług na tle tego, co dostępne jest dla mieszkańców wielu innych, nie raz mniej rozwniętych krajów niż Polska, prowadzi jedynie do frustracji, z której naturalnie nic nie wynika. Wiele wskazuje na to, że Google już wkrótce, bo podczas konferencji I/O wprowadzi możliwość dostosowywania przez deweloperów ich oferty w zależności od regionu.
Oznacza to, że dokładnie taka sama aplikacja będzie sprzedawana w wielu krajach świata, ale jej ikona w sklepie, grafiki promocyjne i cena będą zależne od tego, skąd pochodzić będzie użytkownik nią zainteresowany. Co w tym złego? Podobnie jak do tej pory zdecydowana większość deweloperów z dnia na dzień nie rzuciła się do komputerów w celu stworzenia tłumaczenia nie tylko aplikacji czy gry, ale i wszystkich pozostałych elementów jak opisy czy zrzuty ekranu, tak teraz mało kto we właściwy sposób wykorzysta udostępnione narzędzia. Nie jestem w stanie uwierzyć, że ceny aplikacji zostaną nagle obniżone ze względu na takie lub inne możliwości finansowe społeczeństwa, a różnokolorowe ikony aplikacji wprowadzą jedynie zamieszanie. Ale Google nie poprzestanie na tym - okazuje się, że użytkownicy z jednego kraju również będą mogli mieć do czynienia z różniącymi się opisami czy zrzutami ekranu. Jeden, wielki, bałagan.
Zakładając jednak, że deweloperzy sięgną po nowe możliwości i użyją ich w odpowiedni sposób, na przykład weryfikując wzrost lub spadek sprzedaży przed i po zmianie ceny, Google Play i co dzień odwiedzających go klientów czekają dobre czasy. Nadal pozostaję mimo wszystko sceptycznie nastawiony do tego, jak ta sytuacja może się rozwinąć.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu