Ciekawostki technologiczne

Mark Zuckerberg stał się bohaterem, bo... zaszczepił dziecko

Maciej Sikorski
Mark Zuckerberg stał się bohaterem, bo... zaszczepił dziecko
138

Środa dniem tematów medycznych na AW. Kilka godzin temu pisałem o nowej firmie, która ma się zająć tworzeniem testu umożliwiającego wczesne wykrycie raka. Teraz temat szczepień. Co mają wspólnego z nowymi technologiami? Wbrew pozorom całkiem sporo, można to rozpatrywać m.in. pod kątem nowych form ap...

Środa dniem tematów medycznych na AW. Kilka godzin temu pisałem o nowej firmie, która ma się zająć tworzeniem testu umożliwiającego wczesne wykrycie raka. Teraz temat szczepień. Co mają wspólnego z nowymi technologiami? Wbrew pozorom całkiem sporo, można to rozpatrywać m.in. pod kątem nowych form aplikowania preparatów, eliminowania z tego procesu nieprzyjemnych zastrzyków. Ale nie to mnie obecnie interesuje - uwagę przykuł Mark Zuckerberg. Szef Facebooka wrzucił na swój profil w serwisie zdjęcie z córką. Dodał do niego pięć słów i... wywołał burzę.

Ruch antyszczepionkowy podobno przybiera na sile. Ma to miejsce w USA, w Europie Zachodniej, w Polsce też. Nie będę ukrywał, że jest to jedna z rzeczy, które bardzo dziwią mnie we współczesnym wiecie. Nie tylko dziwią - one mnie przerażają. Serio. Człowiekowi udało się znaleźć rozwiązanie, które chroni go przed wieloma chorobami, dokonano wielkiego przełomu nie tylko w medycynie, a rośnie liczba ludzi, którzy uznają to nie za osiągniecie, lecz za zagrożenie. W ubogich regionach świata szczepienia nadal bywają luksusem, choroby dziesiątkują tam populację, lecz na Zachodzie mówi się o zabójczych szczepieniach. Ilekroć zaczynam się nad tym zastanawiać, przychodzi ostry ból głowy...

No dobra, ludzie są nieodpowiedzialni, wierzą w głupoty wypisywane w Sieci przez "znafcuf", opinie lekarzy i wyniki badań ich nie interesują (bo nie). Co ma z tym wspólnego Zuckerberg? Już pokazuję:

Środa dniem tematów medycznych na AW. Kilka godzin temu pisałem o nowej firmie, która ma się zająć tworzeniem testu umożliwiającego wczesne wykrycie raka. Teraz temat szczepień. Co mają wspólnego z nowymi technologiami? Wbrew pozorom całkiem sporo, można to rozpatrywać m.in. pod kątem nowych form aplikowania preparatów, eliminowania z tego procesu nieprzyjemnych zastrzyków. Ale nie to mnie obecnie interesuje - uwagę przykuł Mark Zuckerberg. Szef Facebooka wrzucił na swój profil w serwisie zdjęcie z córką. Dodał do niego pięć słów i... wywołał burzę.

Ruch antyszczepionkowy podobno przybiera na sile. Ma to miejsce w USA, w Europie Zachodniej, w Polsce też. Nie będę ukrywał, że jest to jedna z rzeczy, które bardzo dziwią mnie we współczesnym wiecie. Nie tylko dziwią - one mnie przerażają. Serio. Człowiekowi udało się znaleźć rozwiązanie, które chroni go przed wieloma chorobami, dokonano wielkiego przełomu nie tylko w medycynie, a rośnie liczba ludzi, którzy uznają to nie za osiągniecie, lecz za zagrożenie. W ubogich regionach świata szczepienia nadal bywają luksusem, choroby dziesiątkują tam populację, lecz na Zachodzie mówi się o zabójczych szczepieniach. Ilekroć zaczynam się nad tym zastanawiać, przychodzi ostry ból głowy...

No dobra, ludzie są nieodpowiedzialni, wierzą w głupoty wypisywane w Sieci przez "znafcuf", opinie lekarzy i wyniki badań ich nie interesują (bo nie). Co ma z tym wspólnego Zuckerberg? Już pokazuję:

Szef Facebooka umieścił ten post na swoim profilu kilka dni temu. Nie obserwuję go, więc nie miałem okazji tego zobaczyć. Ale sprawa stała się na tyle głośna, że wątek i tak do mnie dotarł - zdecydowanie wykroczyło to już poza ramy Facebooka. W Polsce post nie był jeszcze szeroko omawiany, ale podejrzewam, że to może się zmienić. Na razie piszą o tym sporo w USA, bo dyskusja wokół szczepień przybiera w tym kraju na sile. Wątek nie omija Kalifornii, w tym Doliny Krzemowej. Zdanie najwyraźniej postanowił zabrać i Zuckerberg.

Chociaż szef Facebooka nie napisał "ej, ludziska zróbcie to co ja, szczepienia są potrzebne, nie należy się ich bać", to trudno uznać jego post za dzieło przypadku. To nie jest zwyczajna fotka z rodzinnego albumu, jedno z wielu zdjęć córki, którymi biznesmen uraczył użytkowników serwisu społecznościowego. W prosty i nienachalny sposób CEO wielkiej korporacji pokazuje ludziom, co powinni zrobić, gdy urodzi im się dziecko. Podejrzewam, że gdyby dorzucił do tego wykład na temat ruchu antyszczepionkowego i zalet szczepień, to przekaz nie byłby tak mocny. A trzeba mieć na uwadze, że to właśnie za pośrednictwem Facebooka rozprzestrzeniają się legendy o śmiercionośnych szczepieniach, spisku i ataku na ludzką wolność.

Zucerberg jest ojcem, wićc może się teraz z pełną odpowiedzialnością udzielać w takich tematach, jego żona jest pediatrą, a to dobre źródło informacji. Przeciwnicy szczepień mają problem, jeśli chcą napisać "człowieku, co ty wiesz o szczepieniach". Chociaż nie - i tak to napiszą. To widać w dyskusji pod postem Zuckerberga. Udzielają się tam zwolennicy i przeciwnicy szczepień. Na szczęście przeważają ci pierwsi, ale drugich nie brakuje. Jeden z komentujących napisał, że to trochę dziwne, iż ludzie gratulują dorosłemu ojcu, że zaszczepił dziecko i mu za to dziękują, uznają za bohatera. Sporo w tym racji, ale cóż: takie mamy czasy.

Post Zuckerberga może skłonić do szczepień więcej osób niż wykład dziesięciu świetnej klasy specjalistów w zakresie szczepień. Ta wiadomość już teraz ma miliony polubień, dziesiątki tysięcy udostępnień (pozostałe wpisy Zuckerberga nie cieszą się taką popularnością - daleko im do tych wyników). Dzieje się to, o czym już pisałem: ludzie z IT są dzisiaj celebrytami, mogą być przewodnikami i jednostkami do naśladowania. Nie twierdzę, że to dobrze. Bo ten konkretny przykład jest pozytywny. Ale co by było, gdyby Zuckerberg poszedł za ruchem antyszczepionkowym? Lekarze mogliby stawać na głowie, lecz grupa nieprzekonanych byłaby bardziej nieprzekonana, a do tego pozyskałaby nowych członków. W tym kontekście wykorzystywano np. słowa aktora z Hollywood - Jim Carrey skrytykował szczepionki i był podawany jako solidne źródło informacji w niektórych kręgach...

Zastanawiam się, czy to była jednorazowa akcja Zuckerberga czy też postanowi częściej wykorzystywać swoją pozycję i fakt, że został ojcem do brania udziału w ważnych dyskusjach? Przecież jego rodzina, jej zachowanie na Facebooku może się stać wzorem dla rzeszy rodzin na całym świecie. Piszę to całkiem serio. Nie twierdzę, że każdy będzie naśladował tę familię, ale może się stosować do złotych rad udzielanych przez Zuckerbergów-rodziców. Szef wielkiego serwisu stanie się "blogerem parentingowym". Zrobiłoby się naprawdę ciekawie...

Grafika tytułowa: youtube.com

Szef Facebooka umieścił ten post na swoim profilu kilka dni temu. Nie obserwuję go, więc nie miałem okazji tego zobaczyć. Ale sprawa stała się na tyle głośna, że wątek i tak do mnie dotarł - zdecydowanie wykroczyło to już poza ramy Facebooka. W Polsce post nie był jeszcze szeroko omawiany, ale podejrzewam, że to może się zmienić. Na razie piszą o tym sporo w USA, bo dyskusja wokół szczepień przybiera w tym kraju na sile. Wątek nie omija Kalifornii, w tym Doliny Krzemowej. Zdanie najwyraźniej postanowił zabrać i Zuckerberg.

Chociaż szef Facebooka nie napisał "ej, ludziska zróbcie to co ja, szczepienia są potrzebne, nie należy się ich bać", to trudno uznać jego post za dzieło przypadku. To nie jest zwyczajna fotka z rodzinnego albumu, jedno z wielu zdjęć córki, którymi biznesmen uraczył użytkowników serwisu społecznościowego. W prosty i nienachalny sposób CEO wielkiej korporacji pokazuje ludziom, co powinni zrobić, gdy urodzi im się dziecko. Podejrzewam, że gdyby dorzucił do tego wykład na temat ruchu antyszczepionkowego i zalet szczepień, to przekaz nie byłby tak mocny. A trzeba mieć na uwadze, że to właśnie za pośrednictwem Facebooka rozprzestrzeniają się legendy o śmiercionośnych szczepieniach, spisku i ataku na ludzką wolność.

Zucerberg jest ojcem, wićc może się teraz z pełną odpowiedzialnością udzielać w takich tematach, jego żona jest pediatrą, a to dobre źródło informacji. Przeciwnicy szczepień mają problem, jeśli chcą napisać "człowieku, co ty wiesz o szczepieniach". Chociaż nie - i tak to napiszą. To widać w dyskusji pod postem Zuckerberga. Udzielają się tam zwolennicy i przeciwnicy szczepień. Na szczęście przeważają ci pierwsi, ale drugich nie brakuje. Jeden z komentujących napisał, że to trochę dziwne, iż ludzie gratulują dorosłemu ojcu, że zaszczepił dziecko i mu za to dziękują, uznają za bohatera. Sporo w tym racji, ale cóż: takie mamy czasy.

Post Zuckerberga może skłonić do szczepień więcej osób niż wykład dziesięciu świetnej klasy specjalistów w zakresie szczepień. Ta wiadomość już teraz ma miliony polubień, dziesiątki tysięcy udostępnień (pozostałe wpisy Zuckerberga nie cieszą się taką popularnością - daleko im do tych wyników). Dzieje się to, o czym już pisałem: ludzie z IT są dzisiaj celebrytami, mogą być przewodnikami i jednostkami do naśladowania. Nie twierdzę, że to dobrze. Bo ten konkretny przykład jest pozytywny. Ale co by było, gdyby Zuckerberg poszedł za ruchem antyszczepionkowym? Lekarze mogliby stawać na głowie, lecz grupa nieprzekonanych byłaby bardziej nieprzekonana, a do tego pozyskałaby nowych członków. W tym kontekście wykorzystywano np. słowa aktora z Hollywood - Jim Carrey skrytykował szczepionki i był podawany jako solidne źródło informacji w niektórych kręgach...

Zastanawiam się, czy to była jednorazowa akcja Zuckerberga czy też postanowi częściej wykorzystywać swoją pozycję i fakt, że został ojcem do brania udziału w ważnych dyskusjach? Przecież jego rodzina, jej zachowanie na Facebooku może się stać wzorem dla rzeszy rodzin na całym świecie. Piszę to całkiem serio. Nie twierdzę, że każdy będzie naśladował tę familię, ale może się stosować do złotych rad udzielanych przez Zuckerbergów-rodziców. Szef wielkiego serwisu stanie się "blogerem parentingowym". Zrobiłoby się naprawdę ciekawie...

Grafika tytułowa: youtube.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

FacebookMark Zuckerberghot