Polska

Rozbawił mnie film o malującym się chłopaku. Ale komentarze pod nim rozwścieczyły

Jakub Szczęsny
Rozbawił mnie film o malującym się chłopaku. Ale komentarze pod nim rozwścieczyły
Reklama

Mój bardzo dobry kolega (który zresztą jest gejem - to będzie bardzo ciekawy przypadek w kontekście dalszej części tekstu) podesłał mi film, na którym młody chłopak, lifestyle'owy youtuber pokazuje, jak powinien się malować uczeń do szkoły. Nie chodzi tutaj o typowe nakładanie szpachli jak u niektórych kobiet, gdzie trzeba się przebijać z młotkiem u dłutem. Rewolucje na twarzy nie były jakoś szczególnie widoczne, ale mnie oczywiście film rozbawił. Bo jakoś tak po prostu bawi mnie widok faceta, który smaruje sobie facjatę tymi wszystkimi kremami i... jeszcze wie co robi.

Dlaczego rozbawił? Bo nie umalowałbym się nawet, gdybym miał potężną śliwę pod okiem, lub moje wory pod oczami wskazywałyby na co najmniej tygodniowe ciągi imprezowe. Nie sądzę, żeby mi było to potrzebne, a modę na malowanie się dla facetów uważam - przynajmniej na razie za kolejne ujście dla rosnącego, metroseksualnego trendu. Ale - co ważne - z tym nie walczę. Wiecie, moje podwórko interesuje mnie tak bardzo, że nie zaglądam do cudzego. Ba, rozumiem to, że jedni lubią tańczyć, inni pomarańcze, a niektórzy zapach skarpetek. I wiecie, dopóki nie rzucają mi tych skarpet pod nos - daję im łapkę w górę i życzę wszystkiego dobrego.

Reklama

I tak właśnie było z tym młodym youtuberem. Chłopak nikomu nic nie zrobił, prawda? Ja bym... zrozumiał te hejty, gdyby ktoś wrzucił film jak przypala benzyną kota, okłada starego psa kijem. Uwierzcie mi, w sytuacji, gdy widzę cierpienie dzieci, zwierząt, innych ludzi (a tego mamy i tak całkiem sporo w Internecie), mam ochotę sprawcę poddać temu samemu zestawowi tortur. Też jestem człowiekiem, tyle że u mnie złość jest motywowana przez współczucie. I nie jest to złość dla samej złości.

Może i film tego chłopaka jest śmieszny, zachowuje się na nim jak "damka", ma bardzo egzaltowane mimikę i gestykulację. Ale, coś chyba jest nie tak, jak społeczność każe mu się "zabić". Spodziewałem się wyzwisk od "pedałów", takie też tam znalazłem. Ktoś powołał się na Polskę i uznał, że chłopak prawdziwym obywatelem naszego państwa czuć się nie może. Bo jest "pizdą", "ciotą w rurkach", i "najpewniej lubi w kakao". Pod tym jednym względem w ogóle się nie zawiodłem - doskonale wiedziałem jak to się skończy.

Ale skoro było wiadomo... po cholerę wrzucał ten film?!

Taki argument też widziałem. Mniejsza skala, ale posłużę się przykładem. Pisząc na AW często niepopularne opinie, wystawiamy się na obstrzał. Uwierzcie, kasowałem różne komentarze. Od tych jadących bezpośrednio po mnie, aż do tych, w których zastanawiano się, dlaczego nie dokonano na mnie aborcji i tak dalej. Z początku boli, ale potem przestaje. Pomaga świadomość, że stosunek komentarzy do wyświetleń artykułu to tak nikła liczba, że zdałem sobie sprawę, że czasami przewaga komentarzy, to opinie osób, które tak naprawdę nie mają nic fajnego do powiedzenia - oprócz tego (między wierszami), że dzisiaj mieli zły dzień, nie wiedzie im się w pracy, pies narobił do kapci, a żona nie wygląda już tak seksownie jak 20 lat temu. Co robię? Piszę dalej. Dopóki ktoś mi pluje w twarz w komentarzu, jest ok. Ktoś chce więcej? Zapraszam do siebie, w realu banów nie ma - są lepsze środki.

Cokolwiek młody chłopak nie zrobił, na pewno nikomu nie napluł w twarz. Nie potraktował małego kotka z buta, nie przywiązał psa do drzewa, nie okradł starszej babci i nie poszedł za to pić. Zrobił film tak jak czuł. Śmiesznie jest swoją drogą. Ale w komentarzach jest już "straszno". Nawet bardzo. Poniżej pewnego poziomu ludzie nie powinni się zachowywać, a jeżeli to robią, to brakuje im nie tylko piątej klepki - również obycia, które do zdobycia jest tylko w rozwijającym towarzystwie. Z jednej strony, musimy się pogodzić, że nie każdy ma tyle oleju w głowie, ile byśmy chcieli. Z drugiej - Internet zrobił się niezłym ściekiem. Ale to już temat na zupełnie inny wpis...

Grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama