Moda na czytniki ebooków z podświetleniem trwa w najlepsze. Do grona producentów tych urządzeń dołączył PocketBook, wprowadzając do oferty model 623 T...
Moda na czytniki ebooków z podświetleniem trwa w najlepsze. Do grona producentów tych urządzeń dołączył PocketBook, wprowadzając do oferty model 623 Touch Lux. Czy jest to ciekawa alternatywna dla popularnego Kindle'a? Pod jakimi względami bije produkt Amazonu, a gdzie ustępuje mu pola?
PocketBook dedykuje model 623 Touch Lux najbardziej wymagającym czytelnikom. Jednocześnie jest to jedno z najdroższych urządzeń w ofercie producenta. Zapłacimy za nie 679 złotych (według strony producenta, w sklepach internetowych znalazłem za ok. 614 zł), czyli trochę więcej niż za Kindle Paperwhite. Czy warto ponieść taki koszt? Od razu zaznaczam, że Paperwhite'a nie mam, dysponuję za to klasycznym Kindle'm 4 generacji, którego bardzo sobie cenię. Jakiś punkt odniesienia zatem mam.
Mówi się, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie. W przypadku PocketBooka 623 Touch Lux jest ono bardzo pozytywne. Czytnik zapakowano w estetyczne, solidne pudełko. Wewnątrz co prawda nie znajdziemy luksusów, bo poza instrukcją obsługi i kartą gwarancyjną producent załączył jedynie kabel USB. No ale to na tym m.in. polega ten biznes, by zarabiać na akcesoriach do czytników.
Czytnik wygląda nieźle, choć trzeba zauważyć, że nie jest to żadna rewolucja. Obudowa jest żywcem ściągnięta z modelu 622 (może poza kilkoma drobnymi zmianami), co mnie osobiście nie dziwi, bo jest to bardzo ergonomiczny i przyjazny projekt. Charakteryzują go opływowe, delikatne kształty oraz całkiem przyzwoite wykonanie. Nie zaobserwowałem, żeby w którymkolwiek miejscu obudowa była poluzowana lub trzeszczała. Czytnik ma niewielkie rozmiary (114,5 x 175 x 9,5 mm) i jest bardzo lekki (zaledwie 19G g w stosunku do 213 g Kindle'a). Producent przewidział trzy wersje kolorystyczne: czarną, szarą oraz białą. Jak widać, do mnie trafiła pierwsza z nich.
Front stanowi 6-calowy wyświetlacz E Ink Pearl o rozdzielczości 1024 x 758 (212 PPI), czyli bardzo zbliżonej do Paperwhite'a. Myślę, że jest to jeden z atutów testowanego urządzenia. Obraz jest ostry i wyraźny, kontrast zadowalający, a tekst bardzo czytelny. Ekran otoczono grubą ramką, której będziemy najczęściej używali do trzymania urządzenia. Poniżej znajdziemy natomiast trzy przyciski: home, podwójny guzik ze strzałkami i menu. Działają one bardzo lekko i mają niski choć wyczuwalny skok. Tuż nad przyciskami, na samym środku producent umieścił diodę informującą o stanie czytnika, a także swoje logo.
Wszystkie złącza, a więc microUSB, minijack oraz slot na kartę pamięci ulokowano na dolnej krawędzi PocketBooka. Znajdziemy tutaj również ukryty przycisk resetowania oraz power. Pozostałe krawędzie pozostały na szczęście niezagospodarowane, więc nie ma ryzyka, że coś nas będzie uwierać w dłoń podczas czytania.
Ciekawie prezentuje się tylna część obudowy, którą wykonano z gumowanego tworzywa. Wydaje się ono znacznie bardziej odporne na zarysowania i uszkodzenia niż zwykły plastik. Tylna pokrywa jest całkowicie jednolita, a znajdziemy tutaj jedynie logo producenta oraz tabliczkę znamionową przy dolnej krawędzi.
Kluczowym elementem tego modelu jest oczywiście podświetlenie. Ukraiński producent zwyczajnie tutaj zaspał, bo rywale już od pewnego czasu mają w swojej ofercie urządzenia tego typu, a sądząc po ich liczbie, nie narzekają też na wyniki sprzedaży. W PocketBooku 623 Touch Lux podświetlenie jest dość mocne i równomierne. Jedynie przy krawędziach widać nieco większe natężenie światła, ale nie wpływa to w żadnym stopniu na komfort czytania. Dla mnie maksymalnym poziom jasności był zbyt mocny - najlepiej czytało się na ustawieniu mniej więcej 3/4 suwaka. Ten natomiast możemy wywołać w menu w dowolnym momencie - nie trzeba w tym celu wracać do ekranu domowego i listy ustawień. Podświetlenie nie zmienia odcieniu wyświetlacza, a w dzień może się przydać jako zwyczajne rozjaśnienie obrazu służące bardziej komfortowemu czytaniu. Producent zachwala tutaj rozwiązanie polegające na oświetlaniu ekranu od góry do dołu, co ma pozytywnie wpływać na nasz wzrok i nie męczyć oczu. Przy minimalnym ustawieniu suwaka światło jest widoczne jedynie w całkowitej ciemności i trudno nazwać takie czytanie zbyt komfortowym. Generalnie rzecz biorąc PocketBook pod tym względem spisuje się dobrze i trudno mi wskazać jakiekolwiek wady.
Urządzenie będziemy obsługiwać za pomocą panelu dotykowego. Tutaj spotkało mnie pierwsze rozczarowanie bo nie jest on zbyt responsywny. Trudno powiedzieć czy wynika to z wydajności czytnika i optymalizacji oprogramowania czy raczej z kiepskiej jakości materiału. Ogólnie przez większość czasu szybkość reakcji na polecenia jest akceptowalna (choć bez rewelacji), ale zdarzały się dziwne sytuacje, w których jedną opcję musiałem wybierać po kilka razy, aby doczekać się w końcu odzewu ze strony PocketBooka.
PocketBook 623 włącza się relatywnie szybko (ok. 8-9 sekund). Główny ekran zawiera listę książek oraz zwijany boks z ikonkami prowadzącymi nas do wybranych funkcji i modułów. Przy dolnej krawędzi znajdziemy pasek informujący o stanie baterii, połączeniu oraz podświetleniu. Umieszczono tam też bieżącą datę oraz przycisk multitaskingu. Ten ostatni służy do przełączania się między różnymi aplikacjami/książkami, co może okazać się całkiem przydatnym rozwiązaniem dla niektórych użytkowników. Osobiście wychodzę z założenia, że to właśnie jest główną zaletą książki, że oddajemy się jej w 100 proc., a nie, niczym w przeglądarce, co dwa akapity robimy przerwę i otwieramy nową kartę by zobaczyć powiadomienia na Facebooku, czy sprawdzamy w mailu.
Z poziomu ekranu domowego możemy przejść wprost do biblioteki, gdzie znajdziemy wszystkie nasze książki, a tych możemy zmieścić tutaj całkiem dużo bo czytnik ma 4 GB wbudowanej pamięci, a dodatkowe 32 GB możemy otrzymać, podłączając kartę microSD. Sama biblioteka pozytywnie zaskakuje funkcjami sortowania oraz grupowania książek. Możemy tutaj zastosować wiele różnych filtrów, jak chociażby data dodania, autor, seria, gatunek, format pliku. Nie zabrakło też funkcji dodawania pozycji do ulubionych oraz wyszukiwarki.
Producent podaje, że PocketBook 623 radzi sobie z 20 formatami plików. Wszystkich nie sprawdziłem, ograniczając się jedynie do najważniejszych. Żadnych problemów nie było oczywiście z EPUB, TXT i MOBI, które odczytywane były szybko i wzorowo. Zaskakująco dobrze czytnik poradził sobie też z plikami Worda - DOC i DOCX. Gorzej natomiast wypadł pod względem współpracy z PDF-ami. Być może to moje subiektywne odczucie, ale zarówno odczytywanie jak i przewracanie stron w tym formacie było bardzo powolne i dość uciążliwe (żeby nie było sprawdziłem na kilku różnych plikach). Teoretycznie nic takiego nie powinno mieć miejsca, bo urządzenie dysponuje relatywnie mocnym procesorem 800 MHz.
Obsługa urządzenia w trakcie czytania jest bardzo prosta i intuicyjna. Strony możemy przełączać na trzy sposoby, dotykając bocznych krawędzi ekranu, przeciągając palcem lub korzystając z przycisków fizycznych. Każdy z nich ma swoje wady i zalety. Na plus należy zaliczyć to, że zarówno prawa jak i lewa krawędź wyświetlacza przełącza strony w przód, a więc możemy bez obaw czytać, trzymając urządzenie w lewej dłoni. Możemy też zwiększać i zmniejszać rozmiar czcionki za pomocą funkcji pinch-to-zoom ("szczypania" ekranu). Warto tutaj przy okazji wspomnieć o funkcji mapowania przycisków, która pozwala nam do każdego z fizycznych guzików przypisać wybraną akcję. W praktyce działa to bardzo dobrze i może być naprawdę dużym ułatwieniem, zważywszy na liczbę funkcji, którymi dysponuje testowany model. Przykładowo możemy wybrać sobie jeden przycisk, którym będziemy zapisywać zakładki, a innym automatycznie łączyć i rozłączać się z siecią WiFi.
Imponująco wygląda liczba dodatkowych funkcji, jakimi uraczyli nas twórcy PocketBooka. Czytnik pozwala na tworzenie notatek, co możemy robić odręcznie (tu przydałby się jakiś rysik) lub korzystając z klawiatury. Oprogramowanie dysponuje specjalną aplikacją do notatek, ale znacznie częściej będziemy to zapewne robić w trakcie lektury. Wówczas wystarczy przytrzymać palec na wybranym fragmencie, określić typ wyróżnienia, a następnie dopisać odpowiednią treść. W ten sposób możemy też korzystać z wbudowanego słownika ABBYY Lingvo. Dysponuje on bardzo dużą liczbą tłumaczeń, choć jeśli chodzi o nasz rodzimy język będziemy musieli zadowolić się jedynie przekładaniem z języka angielskiego. Liczba rozpoznawanych słów jest bardzo duża. Prawdę powiedziawszy w trakcie czytania, mimo najszczerszych chęci, nie znalazłem takiego, którego by w słowniku nie było.
Ciekawym rozwiązaniem jest funkcja ReadRate. To swoista platforma społecznościowa, która pozwala na dzielenie się z innymi użytkownikami opiniami na temat książek oraz dyskutowanie o nich. Ponadto specjalny algorytm podsuwa książki, które mogą trafić w nasz gust i informuje o najnowszych premierach. Oczywiście nie zabrakło też funkcji podłączenia swojego konta z Facebooka czy Twittera. Za całość odpowiada księgarnia Obreey, z którą PocketBook jest mocno związany.
Czytnik dysponuje też bardziej elementarnymi funkcjami. Wśród nich znajdziemy odtwarzacz MP3, przeglądarkę zdjęć, kilka gier (m.in. pasjans, szachy sudoku), kalendarz, zegar, kalkulator, a nawet czytnik RSS. Producent zadbał też o obecność funkcji Text-To-Speech (TTS), ale nie działa ona zbyt dobrze, bo głos jest strasznie nienaturalny i niewyraźny. Słuchanie w ten sposób czegokolwiek zakrawa na masochizm. Nie mogło tutaj też zabraknąć przeglądarki internetowej, na której z trudem udało mi się otworzyć stronę Antyweba. Jest to właściwie rozwiązanie awaryjne, z którego nie polecam korzystać w sytuacjach innych niż kryzysowe.
Na sam koniec zostawiłem baterię. Producent zastosował tutaj ogniwo o pojemności 1000 mAh, które ma nam wystarczyć na przeczytanie do 30 książek. Niestety nikt nie pokusił się sprecyzować o książkach jakiego formatu i długości mówimy. W praktyce czas pracy PocketBooka 623 jest mocno uzależniony od poziomu podświetlenia. Przy jego maksymalnym poziomie po 20-25 godzinach czeka nas ładowanie (piszę to dość orientacyjnie na podstawie wyliczeń wynikających z prędkości wyczerpywania się baterii po kilku godzinach czytania). Bez podświetlenia czytnik może nam teoretycznie służyć nawet przez 100 godzin. W praktyce czas ten skróci na pewno łączność WiFi a także korzystanie z dodatkowych funkcji oraz okresowe włączanie i wyłączanie urządzenia. Niemniej wynik ten wygląda bardzo dobrze i z całą pewnością powinien usatysfakcjonować większość użytkowników.
PocketBook 623 Touch Lux to bardzo przyzwoity czytnik, do którego producent wcisnął wszystko, co tylko się dało (no, może poza łącznością 3G). Urządzenie wywarło na mnie pozytywne wrażenie jakością wykonania, przyjemnym dla oka designem oraz intuicyjnym oprogramowaniem. Wrażenie robi też bardzo dobry, równomiernie podświetlany wyświetlacz, liczba dodatkowych funkcji oraz odczytywanych formatów. Do minusów zaliczam budzące duże wątpliwości responsywność oraz wydajność czytnika, a także dość ubogą liczbę polskich słowników. Problemem może być tutaj też to swoiste przeładowanie funkcjami. Nie wiem czy nie jestem odosobniony w swojej opinii, ale liczba możliwości tego czytnika lekko mnie przytłoczyła. Jeżeli ktoś szuka prostego urządzenia, które pozwoli mu tylko komfortowo czytać książki, PocketBook 623 może mu nie przypaść do gustu. Ten model to bowiem prawdziwy e-bookowy kombajn z wodotryskami. Takie podejście do sprawy na pewno ucieszy szerokie grono miłośników e-czytania, choć pewnie nie wszystkich.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu