Felietony

Ludzie drwią z kobiety, bo wrzeszczała, gdy padł jej telefon. Ale sami mają podobny problem

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

Reklama

Internet ma nowego bohatera. Właściwie to bohaterkę. Antybohaterkę. Film z jej udziałem rozprzestrzenia się w YouTube, inne sieci społecznościowe nie ...

Internet ma nowego bohatera. Właściwie to bohaterkę. Antybohaterkę. Film z jej udziałem rozprzestrzenia się w YouTube, inne sieci społecznościowe nie pomijają tematu, kobieta, którą uchwycono w metro w Hongkongu szybko staje się popularna. Jedni robią sobie żarty, inni stwierdzają, że to po prostu wariatka. Może mają rację. Problem polega na tym, że ludzi z takimi problemami przybywa. Dotyka także tych, którzy dzisiaj najgłośniej drwią.

Reklama

Zacznę od filmu. Jakość kiepska, nagranie wertykalne, ale tego już nie przeskoczymy:

Widzimy zatem kobietę, która wpada w histerię: krzyczy, miota się, gubi nawet obuwie. Reszta pasażerów może być wystraszona (ale nie tak, jak ci, którzy mieli nieprzyjemność jechać z agresywnymi dziewczynami w Warszawie kilka dni temu). Film został nagrany w Hongkongu, autor informuje, że powodem ataku histerii był rozładowany akumulator w smartfonie. Warto tu podkreślić, że nie można tego zweryfikować - może kobieta otrzymała informację, która tak nią wzburzyła, może cierpi na jakąś chorobę psychiczną i smartfon ma z tym niewiele wspólnego. Może wcześniej wydarzyło się w wagonie coś, czego na filmie nie ma. Albo to jakiś viral, za kilka dni dowiemy się, że sprawa ma ciąg dalszy.

Przyjmijmy jednak, że faktycznie padł akumulator w telefonie. To też jest możliwe, co kilka dni można przeczytać o uzależnieniu ludzi od elektroniki - niektórzy umierają z tego powodu. Patrzymy zatem na atak histerii spowodowany tym, że smartfon przestał działać, straciło się kontakt z cyfrową rzeczywistością. Dla niektórych to śmieszne i głośno drwią, żałują ewentualnego/potencjalnego partnera kobiety. Sęk w tym, że problem nie dotyczy tej jednej kobiety czy nawet niewielkiego odsetka użytkowników.


Co jakiś czas trafiam na rezultaty badań i ankiet, z których wynika, że smartfon stał się bardzo ważną częścią naszego życia. Ludzie nie rozstają się z tym urządzeniem: jedzą z telefonem w dłoni, odwiedzają toaletę z tym gadżetem, rozmawiają z innymi ludźmi (bezpośrednio) i patrzą w wyświetlacz. Co więcej, uprawiają seks trzymając smartfon w dłoni i śpią z nim. Gdzie jest Wasz telefon, gdy zasypiacie? Bo z badania, które publikuje Bank of America, wynika, iż ponad 70% respondentów ma go przy sobie w nocy - jeśli nie w ręce, lub w łóżku, to przynajmniej na szafce nocnej. A co robi 1/3 badanych, gdy się obudzi? Sięga po smartfon.

Nim zaczniemy się śmiać ze scenki ukazanej na filmie, warto zadać pytanie o to, jak zachowujemy się, stracimy dostęp do Internetu. Ja robię się nerwowy, chociaż w moim przypadku wynika to głównie z konieczności używania tego narzędzia w pracy. Poza pracą jest lepiej, ale i tak zastanawiam się, gdzie jest smartfon i gdy wpadnie w moje ręce, sprawdzam, czy ktoś napisał albo dzwonił, sprawdzam, co dzieje się w Sieci. Dłonie się przy tym nie trzęsą, ale kto wie, jak będzie za kilka lat?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama