Felietony

Kupowanie gier za granicą a sprawa polska. Czy to się opłaca?

Piotr Kurek

...

46

Chyba większości z nas, którzy grają w gry, zdarzyło się choć raz kupić jakąś produkcję w bardzo niskiej cenie na promocji w Turcji (lub innym kraju). Jak się okazuje, takie praktyki mogą być szkodliwe - dla wszystkich stron.

Hobby, jakim są gry video/komputerowe, nie należy do najtańszych. Wystarczy spojrzeć na cennik w sklepach - zarówno tych sprzedających cyfrowe wersje, jak i tych, w których kupimy najciekawsze produkcje w pudełku. Choć o promocje nietrudno, często szukamy jeszcze niższych cen. I to też nie jest wcale takie skomplikowane. Kto choć raz szukał dobrej okazji, ten wie, że popularne stało się kupowanie gier w krajach, w których przeliczniki walut są na tyle atrakcyjne, że najnowsze tytuły (nawet bez promocji) kupimy w znacznie niższych cenach niż w Polsce (czy w innym kraju europejskim). W Google nie trudno znaleźć poradniki o zakładaniu tureckich czy argentyńskich kont. Pełno jest też podpowiedzi jak kupować tanie gry za granicą z wykorzystaniem wirtualnych kart płatniczych, serwerów VPN, czy kodów kupowanych za pośrednictwem popularnych stron oferujących gry cyfrowe i doładowania do popularnych sklepów.

Kupowanie gier za granicą. Tak czy nie?

Szybko jednak okazuje się, że takie szukanie oszczędności odbija się na samych graczach. Bo dla firm produkujących i sprzedających gry najważniejsze są liczby - także te w skali mikro. Choć graczy w Polsce mamy naprawdę sporo i chętni są oni do wydawania pieniędzy, szybko okazuje się, że pieniądze te wydawane są tam, gdzie nie powinny - poza granicami Polski. I niestety dostrzegają to studia, które często traktują nas jako kraj trzeciej kategorii. I nie ma się co dziwić. Skoro w tabelkach wyraźnie widać, że gier w Polsce sprzedało się mało, to po co inwestować np. w polski dubbing, napisy, czy np. organizować specjalne wydarzenia związane z premierami. Mimo faktu, że Polacy tłumnie grają w te produkcje - jednak nie kupione w Polsce, a w Turcji - w super cenie.

Jednak tego typu praktyki odbijają się przede wszystkim na tych, którzy mieszkają w krajach, gdzie ceny gier są atrakcyjne dla zagranicznych graczy - najczęściej właśnie w Turcji czy Argentynie. Z perspektywy Polaka jest tam bardzo tanio, z perspektywy Turka lub Argentyńczyka jest całkowicie na odwrót. I niestety jest tylko gorzej. Przykładem jest zeszłoroczna sytuacja z Dead Cells - hitu z 2018 r. Choć mówimy tu o produkcji, którą można zaliczyć do kategorii indie, przykuła ona uwagę graczy z całego świata. Sprzedawała się świetnie, ale nie w taki sposób, w jaki oczekiwaliby tego jej twórcy - studio Motion Twin. W jednym z wpisów na Steam poinformowali oni, że zmuszeni zostali do podniesienia cen swojej gry właśnie w Turcji i Argentynie. Powód? Nie powinien nikogo zdziwić.

Kupowanie gier w Turcji i Argentynie odbija się na graczach z tych krajów

Ze względu na okoliczności, które wyjaśnimy poniżej, jesteśmy zmuszeni podnieść nasze ceny w Argentynie i Turcji. Nie podejmujemy tej decyzji lekkomyślnie, ale niestety znaczna część sprzedaży w ubiegłym roku pochodziła z tych dwóch krajów, bez odpowiedniego wzrostu liczby graczy w tych krajach. Aby umieścić to w kontekście, procent naszej całkowitej sprzedaży z danego kraju będzie w przybliżeniu równy procentowi naszych wszystkich graczy z tego kraju. W przypadku Argentyny i Turcji ich procent całkowitej sprzedaży jest 3-4 razy większy niż procent ich wszystkich graczy.

- pełne oświadczenie znajdziecie na stronach Steam. Twórcy Dead Cells oczywiście dodali, że wzrost cen w obu krajach będzie się wydawał niesprawiedliwy, ale tłumaczone jest to faktem, że studio jest niewielkie i traci sporą część przychodów, które są przeznaczane na dalsze projekty i dodatkową zawartość do gier. A trzeba pamiętać, że firm takich jak Motion Twin jest znacznie więcej.

Nieprzypadkowo ceny Dead Cells i DLC w tych dwóch krajach są zdecydowanie najniższe w przeliczeniu na dolary/euro, więc jest bardzo prawdopodobne, że ludzie zmieniają region, aby skorzystać z 70-90% obniżki ceny. Dead Cells już teraz nie jest drogą grą w cenie 24,99 USD, a my regularnie obniżamy ceny Dead Cells o 40-50%. Mamy nadzieję, że ludzie korzystający z obniżonych cen regionalnych rozumieją, dlaczego ma to na nas tak duży wpływ.

Sklepy i duże platformy online starają się walczyć z wykorzystywaniem niskich cen w niektórych regionach - w szczególności tych odległych dla przeciętnego europejczyka, ale jest to walka z wiatrakami. Gdy tylko jedna metoda przestaje działać, za chwilę pojawia się kolejna, z której chętnie korzystają ci, którzy szukają oszczędności. Wystarczy zerknąć na Pepper.pl czy inny serwis zajmujący się promocjami, by szybko przekonać się jak sprawna jest społeczność.

Korzystacie z tego typu sposobów na oszczędzanie? Widzicie w tym nieetyczne działanie? Sam kilkukrotnie korzystałem z takich "promocji", ale im częściej się nad tym zastanawiam, tym bardziej mam wątpliwości, czy robię dobrze...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu