Kilka dni temu pojawiło się w sieci kilka informacji odnośnie pozwu zbiorowego przeciwko Google w Kolumbii Brytyjskiej. Pozywający wytoczyli zarzut, i...
Kto jest właścicielem wyłącznych praw autorskich do emaila? Nadawca czy odbiorca?
Kilka dni temu pojawiło się w sieci kilka informacji odnośnie pozwu zbiorowego przeciwko Google w Kolumbii Brytyjskiej. Pozywający wytoczyli zarzut, iż Google bezprawnie skanuje ich pocztę email, w celu wyświetlania dopasowanych do ich treści reklam. Było już kilka podobnych procesów, jednak ten dotyczy innego aspektu, otóż pozywający argumentują to tym, iż nie są związani w żaden sposób z Google, czyli wysyłają pocztę korzystając z zewnętrznych usług, jedynie ich odbiorcą jest użytkownik GMaila.
Pomysł, nawet z tą argumentacją, wydaje się co najmniej absurdalny, pominąłem więc tego newsa, jak i większość portali. Jednak dziś, publikując wpis o innej zewnętrznej usłudze, do której trzeba udostępnić naszą pocztę na GMailu, by móc z niej skorzystać - Thread, zacząłem się zastanawiać nad tym bardziej, a dokładniej czy aby tym samym nie naruszamy praw w jakikolwiek sposób nadawcy korespondencji wysyłanej do nas?
My, jako użytkownicy Gmaila, musimy wcześniej zaakceptować warunki korzystania z niej, więc niejako wyrażamy zgodę na skanowanie naszej poczty. Co, jeśli czytamy (i tym samym algorytmy Google) pocztę wysłaną do nas od innego usługodawcy? W moim odczuciu, prawnikiem nie jestem, ale nadawca takiej poczty zbywa się na naszą rzecz w pewien sposób części swoich praw. Przecież możemy ją odczytać w dowolnym kliencie poczty, również na dowolnym webmailu i nie jest wymagana do tego zgoda nadawcy.
Oczywiście w zależności od jego treści, nie możemy nim swobodnie dysponować czy udostępniać dalej, zwłaszcza jeśli jest opatrzony stopką, iż udostępniony jest wyłącznie nam i nadawca zastrzega, że nie życzy sobie przekazywania jej dalej. Ale dajmy na to, skrajny przypadek, treść takiej korespondencji zawiera treści obraźliwe, mamy wtedy pełne prawo na wykorzystanie całej jej zawartości w sądzie, podczas ewentualnego procesu. Korzystając też ze swojej poczty w usłudze Gmail czy też ze wspomnianego Thread, zgadzamy się z warunkami korzystania z tych usług, a z drugiej strony uzyskujemy zapewnienie, że tak naprawdę nikt nie siedzi i nie czyta naszej poczty, robi to specjalny algorytm czy program komputerowy, więc i nie naruszamy tych oczywistych praw nadawcy do wyrażenia braku zgody na "czytanie" swojej korespondencji przez osoby trzecie.
Nie sądzę, aby ten akurat pozew odniósł jakikolwiek sukces w kanadyjskim sądzie, ale jeśli tak, byłby to swojego rodzaju bardziej zaprzeczenie i pogwałcenie praw odbiorców poczty elektronicznej, niż ochrona pozywających jej nadawców, w tym przypadku z Kolumbii Brytyjskiej. Myślę też, że Google tak się odniesie do tych zarzutów, że nie może ingerować w to, w jaki sposób użytkownicy odczytują swoje emaile, a jeśli robią to z wykorzystaniem Gmaila, to jest tylko i wyłącznie ich prawo. Jednocześnie nadawca ma prawo decydować czy wysłać do nas swoją korespondencje, biorąc pod uwagę warunki korzystania przedstawione nam przez naszego usługodawcę poczty.
Może się mylę, dajcie znać w komentarzach jak się na to Wy zapatrujecie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu