Mobile

Kilkadziesiąt sekund solidnej dawki emocji, a w głowie jedna myśl: to właśnie się dzieje

Konrad Kozłowski
Kilkadziesiąt sekund solidnej dawki emocji, a w głowie jedna myśl: to właśnie się dzieje
Reklama

"Oni naprawdę nie mają nic lepszego do roboty?" - zapytała kobieta. Nigdy nie zobaczyłem jej twarzy, jedynie przez chwilę widziałem za to chłopaka, który na żywo strumieniował swoją podróż samochodem po Nowym Jorku. Chwilę później oglądałem pożar budynku, który wybuchł najprawdopodbniej kilka minut wcześniej. Też z Nowego Jorku. I też na żywo.

Ten wpis miał wyglądać zupełnie inaczej. Kolejny opis kolejnej aplikacji, która przypadnie pewnej grupie osób, reszta zapomni jej nazwę chwilę po tym, jak tylko zamknie kartę w przeglądarce. O Periscope przeczytałem zaledwie nagłówek, z którego dowiedziałem się, że to aplikacja autorstwa Twittera umożliwiająca nadawanie na żywo. To zjawisko nie jest żadną nowością - na żywo przecież w Internecie można zobaczyć już niemal wszystko. Aplikację zainstalowałem i zacząłem jej się przyglądać bez jakichkolwiek oczekiwań czy uprzedzeń.

Reklama

Początkowe kilka minut z Periscope nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Ot, zobaczyłem kilka krótszych, bądź dłuższych wideo. Zaliczyłem wizytę w jakimś biurze, czyimś domu i zobaczyłem piknik na dachu budynku pokrytego trawą. Przez ułamki sekund przypominałem sobie, że to dzieje się właśnie teraz, w tej chwili i tylko wtedy poczułem jakiekolwiek emocje. Niewielkie co prawda, ale jednak. Chwilę później moją uwagę przykuł stream pod tytułem: "Fire NYC OMG!!!". Zawahałem się przez chwilę, ale ciekawość wzięła górę.

Tytuł nie był ani odrobinę mylący - rzeczywiście ktoś z iPhonem w ręce (bo aplikacja dostępna tylko na iOS) znajdował się kilkadziesiąt metrów od płonącego budynku i nadawał na żywo z Nowego Jorku, podczas gdy ponad 70 osób prawdopodobnie z całego świata siedzało wpatrzonych w ekrany smartfonów. Ogień, mnóstwo dymu, odgłos syren i krzyczący co chwilę policjant "On the sidewalk!" wciągnęły mnie kompletnie w tak odległe przecież wydarzenia. Przez moment w kadrze znalazł się ranny mężczyzna siedzący na chodniku, przy którym chwilę później znalazł się policjant. Czas upływał, a ja nie zamierzałem odłożyć telefonu. Po kilkudziesięciu sekundach połączenie zostało zerwane.

Nie potrafię tego do końca opisać i nie wiem czy Wy zareagowalibyście tak samo, ale świadomość dziejących się właśnie tragicznych wydarzeń pu drugiej stronie Atlantyku na mnie zadziałała. Czy wpatrywanie się w 4-calowy ekran miało jakikolwiek sens? Udział w dyskusji na żywo też wydawał się zbędny, ale wiele osób wyrażało swoje zaniepokojenie i życzyło wszystkim potencjalnie poszkodowanym wszystkiego dobrego. Być może takie stwierdzenie jest nie na miejscu, ale trudno nie przyznać jednemu z komentarzy racji - to zupełnie coś innego niż telewizja.

Periscope to bardzo ciekawa aplikacja - po udzieleniu dostępu do kamery, mikrofonu i naszej aktualnej lokalizacji (nie musimy jej udostępniać) możemy rozpocząć nadawanie. Dostępne w dolnej części ekranu trzy zakładki pozwalają na przełączanie się pomiędzy listą aktualnie aktywnych i proponowanych streamów, naszym kanałem i listą śledzonych użytkowników. O ich aktywności możemy być powiadamiani za każdym razem, gdy rozpoczną nadawanie.

Mogą to być tylko pobyty w biurze, spacery przez park albo przejażdżki rowerowe, ale także niezwykle emocjonalne zdarzenia. Wystarczy tylko sobie wyobrazić sytuację, w której Periscope może być źródłem dla mediów z całego świata. Każdy z telefonem w kieszeni może w sekundę stać się operatorem dla najważniejszych stacji telewizyjnych, które jak wiemy, bardzo chętnie sięgają po informacje do Sieci.

"Wystarczy" znaleźć się w (nie)właściwym miejscu o (nie)właściwej porze.

Teraz każdy z użytkowników jest zaintrygowany możliwościami aplikacji, więc nadających i oglądających nie brakuje. Jestem naprawdę ciekaw tego, jaką popularnością będzie cieszył się Periscope za tydzień, miesiąc i kwartał. Tymczasem wracam do spaceru po San Francisco...

Reklama

Periscope w App Store

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama