To mnie drażni.

Jeszcze nie wydali pierwszej części gry, a już zapowiadają zbiórkę pieniędzy na drugą. To jakaś paranoja!

Tomasz Popielarczyk
Jeszcze nie wydali pierwszej części gry, a już zapowiadają zbiórkę pieniędzy na drugą. To jakaś paranoja!
Reklama

Jakaś choroba toczy chyba branżę gier, albo to ja jestem przewrażliwiony. Kojarzycie wyścigi Project CARS? Gra ma swoją premierę jutro (w Polsce w naj...

Jakaś choroba toczy chyba branżę gier, albo to ja jestem przewrażliwiony. Kojarzycie wyścigi Project CARS? Gra ma swoją premierę jutro (w Polsce w najbliższy piątek). Długo oczekiwaną premierę, bo powstawała w wielkich bólach. Już teraz jednak wywołuje u mnie niesamowitą frustrację i to bynajmniej nie ze względu na jakość.

Reklama

Do samego Project CARS nic nie mam. Grałem w wersję preview kilka miesięcy temu i z entuzjazmem opisywałem swoje wrażenia, co pewnie pamiętacie. Pewnie lada moment położę ręce na padzie i sprawdzę wersję finalną - recenzja powinna pojawić się u nas na dniach. Drażni mnie co innego - podejście twórców.

Szef Slightly Mad Studios odpowiedzialnego za ten tytuł, Ian Bell zapowiedział już zbiórkę pieniędzy na sfinansowanie drugiej części gry. Miałaby ona ruszyć jakiś czas po obecnej premierze - nie sprecyzowano dokładnie kiedy. W ramach wsparcia każdy będzie mógł przeznaczyć na grę maksymalnie równowartość 100 funtów brytyjskich. W zamian otrzyma dostęp do wczesnych buildów, zamkniętego forum i innych atrakcji - standard. W przeciwieństwie jednak do pierwszej części nie będzie można w ramach tego programu partycypować w zyskach produkcji. Wcześniej bowiem było to sprzeczne z brytyjskim prawem finansowym i wywołało masę komplikacji. Cała zbiórka ma trwać 2-3 miesiące.


W tej informacji właściwie wszystko bije po oczach. Przede wszystkim - jak można zapowiadać drugą część i zbiórkę pieniędzy na nią jeszcze przed pojawieniem się pierwszej?! Czy to oznacza, że twórcy nie wierzą w sukces? A może są pewni swojej porażki na tyle, że już planują "jak się odkuć". To niepoważne traktowanie graczy. Po co mam zatem kupować jedynkę, skoro zaraz po premierze zostanie ona porzucona na rzecz prac nad dwójką. Wiem, trochę nadinterpretuję, ale na to właśnie wskazują słowa Bella. Tym samym szef studia przeczy sam sobie, bo przecież wcześniej zapowiadano długie wsparcie dla Project CARS - darmowe samochody, aktualizacje i wiele innych.

Druga sprawa to finansowanie. Co z pieniędzmi, które zarobi Project CARS? Rozumiem, że część zostanie rozdzielona między osoby, które partycypują w zyskach. Nie wierzę jednak, że twórcom zostanie tak mało, by organizować kolejną zbiórkę. Dla mnie to trochę abstrakcja. Czy nikt nie widzi w tym nic złego? Przez lata model ten funkcjonował przecież zupełnie inaczej - robimy grę, zarabiamy, robimy lepszą grę, zarabiamy, robimy crapa i tracimy. Tutaj następuje jego wypaczenie. Slightly Mad chce zrobić grę znów za pieniądze graczy. Przecież nie mówimy o małym i raczkującym studiu przygotowującym się do wielkiego debiutu.


Twórcy tłumaczą, że taki ruch ma na celu lepszą współpracę ze społecznością, odpowiadanie na jej potrzeby i angażowanie w proces produkcji. Zatem ja pytam - czyli bez zebrania od społeczności okrągłej sumki taki model nie wchodzi w grę?

Reklama

Nie akceptuję takiego bezczelnego podejścia i drażni mnie to, że crowdfunding rozleniwił twórców. Na razie uchodzi im to płazem, czego dowodem są świetne m.in. Pillars of Eternity. Obawiam się jednak, że przy takim trendzie nie potrwa to długo.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama