Felietony

Internet: doskonałe narzędzie do manipulacji i dezinformacji

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

Reklama

Paweł pisał wczoraj o działaniach chińskich władz, które starają się znaleźć "winnych" niedawnych spadków na giełdzie, czarnego poniedziałku, jak okre...

Paweł pisał wczoraj o działaniach chińskich władz, które starają się znaleźć "winnych" niedawnych spadków na giełdzie, czarnego poniedziałku, jak określono to wydarzenie w mediach. Odwracanie kota ogonem i szukanie kozła ofiarnego? Może. Ale jednocześnie trzeba mieć na uwadze, że z pomocą Sieci faktycznie da się nieźle namieszać i w krótkim czasie wywołać mniejszą lub większą aferę. Pójdzie łatwo, bo coraz mniej osób przejmuje się źródłem i potwierdzeniem informacji.

Reklama

Ten temat mógłby dać życie pracy naukowej, kilku książkom i to z różnych dziedzin, tekstów też już sporo powstało, więc nie będę przeciągał - napiszę po prostu, że uwypuklany od dawna problem zaczyna być coraz bardziej destrukcyjny i możliwe, że kwestią czasu jest, kiedy ktoś z pomocą Internetu, a konkretnie nieprawdziwych informacji w nim rozprzestrzenianych, narobi takiego bigosu, że jego zapach będzie się utrzymywał długo, może nawet w globalnej skali.

Chińskie władze przekonują teraz, że perturbacje finansowe, do jakich doszło na ich rynku, to efekt spisku/spekulacji/szerzenia nieprawdziwych danych. W dużym stopniu obwiniany jest Internet jako kanał, którym dane mogą być szybko rozprzestrzeniane. Chociaż w tym konkretnym przypadku można stwierdzić, że problem jest szerszy i odpowiadają za niego m.in. chińscy decydenci, to po części władze mają rację - Internet spotęgował kryzys i go pogłębił, bo panika rozprzestrzeniała się w mgnieniu oka. Takiego tempa nie są w stanie zapewnić nawet tradycyjne media. Zwłaszcza, że te ostatnie ktoś kontroluje i stara się nie dopuścić do przekazywania nieprawdziwych, groźnych informacji. W Internecie tej bariery nie ma.

Ze zjawiskiem pewnie zderzył się każdy z Was - przynajmniej raz trafiliście na człowieka, który przywoływał informacje z Sieci i uznawał je za pewnik. Ja parę lat temu zakończyłem wymianę zdań, gdy rozmówca powołała się na rewelacje zamieszczone w serwisie Demotywatory. Źródło było dla niego mocne niczym Encyklopedia Britannica, tabele matematyczne i raporty GUS razem wzięte. Problem młodszego pokolenia, "dzieci Neo", gimbazy? Gdzie tam - niedawno jeden z dziennikarzy powoływał się przecież na wypowiedź z nieprawdziwego profilu na Twitterze, a kandydat na prezydenta odsyłał rozmówcę do Internetu jako źródła swojej wiedzy. Każdy szuka w tym medium informacji, każdy na jakieś trafia, często wybiera te, które najbardziej mu odpowiadają. Duże pole do popisu dla manipulatorów, skala nadużyć może być olbrzymia.

Pisząc to przypominam sobie komentarz jednego z Czytelników, który pisał, że w Internecie trudniej manipulować ludźmi - to totalna ułuda. Z pomocą Sieci można w prosty i tani sposób wywołać histerię, oburzenie lub zachwyt sporej grupy osób. To przy wykorzystaniu tego narzędzia można namieszać na giełdzie, zniszczyć komuś życie, wywołać nagonkę na jakąś grupę , może nawet doprowadzić do spięcia między dwoma państwami/narodami. Bo kto będzie sprawdził, czy jakiś Rosjanin/Niemiec/Żyd/Amerykanin wypowiedział te słowa. Ba, kto sprawdzi, czy ten człowiek faktycznie jest np. wysoko postawionym urzędnikiem/wojskowym? To dzisiaj są detale.

Jedni uznają każdą kontrolę treści w Sieci za cenzurę, nie znajdą dla tych działań usprawiedliwienia. Inni mogą jednak stwierdzić, że sprawy nie idą we właściwym kierunku, a Internet sam się nie uzdrowi, ludzie nie zmienią swoich zachowań, nadal będą szybko powielać i przyswajać informacje, czasem nieprawdziwe. Zasadne zatem wydaje się pytanie, czy za wszelką cenę trzeba tu zachować "Dziki Zachód"? Może jednak powinno stać się jasne, że za szerzenie nieprawdziwych informacji obowiązująca kary - także w Internecie. Może przyda się nam przecedzenie dzisiejszej Sieci, by pokazać ludziom ile jest w niej bzdur? A może i to niewiele da i na sprawę pozostaje machnąć ręką, bo łatwiej jest powoływać się na "demoty" i ludziom z tym dobrze...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama