Motoryzacja

Google uspokaja: nie chcemy być producentem samochodów

Maciej Sikorski
Google uspokaja: nie chcemy być producentem samochodów
16

Kiedy będzie można kupić samochody marki Google? Zastanawiałem się nad tym jakiś czas temu, intrygowało mnie, czy amerykański gigant technologiczny wejdzie do tego biznesu z przytupem i rzuci rękawicę koncernom motoryzacyjnym. To byłoby coś dużego: firma z sektora IT, kojarzona z nowymi technologiam...

Kiedy będzie można kupić samochody marki Google? Zastanawiałem się nad tym jakiś czas temu, intrygowało mnie, czy amerykański gigant technologiczny wejdzie do tego biznesu z przytupem i rzuci rękawicę koncernom motoryzacyjnym. To byłoby coś dużego: firma z sektora IT, kojarzona z nowymi technologiami, bierze się za starą gałąź gospodarki. Owszem, poważnie odświeżoną, redefiniowaną, ale jednak. Czas na wejście smoka? Niekoniecznie - korporacja ma inne plany.

Jakie zadanie dla nowego szefa?

Niedawno media obiegła bardzo ciekawa informacja: Google zatrudnia Johna Krafcika, człowieka, który na biznesie motoryzacyjnym zjadł zęby. Pracował dla Forda przez kilkanaście lat, potem trafił do Hyundai Motor America, gdzie pełnił rolę CEO. Internetowa korporacja uczyniła z niego szefa oddziału zajmującego się autonomicznymi samochodami. Osoba znająca dobrze rynek samochodów, przez lata pracująca w tej branży, jednocześnie postać posiadająca na koncie dyplomy Uniwersytetu Stanforda oraz MIT. Dobry kandydat na... egzekutora. Tak, egzekutora, który google'owską zabawę w motoryzację przekształci w realny biznes.

Kiedy będzie można kupić samochody marki Google? Zastanawiałem się nad tym jakiś czas temu, intrygowało mnie, czy amerykański gigant technologiczny wejdzie do tego biznesu z przytupem i rzuci rękawicę koncernom motoryzacyjnym. To byłoby coś dużego: firma z sektora IT, kojarzona z nowymi technologiami, bierze się za starą gałąź gospodarki. Owszem, poważnie odświeżoną, redefiniowaną, ale jednak. Czas na wejście smoka? Niekoniecznie - korporacja ma inne plany.

Jakie zadanie dla nowego szefa?

Niedawno media obiegła bardzo ciekawa informacja: Google zatrudnia Johna Krafcika, człowieka, który na biznesie motoryzacyjnym zjadł zęby. Pracował dla Forda przez kilkanaście lat, potem trafił do Hyundai Motor America, gdzie pełnił rolę CEO. Internetowa korporacja uczyniła z niego szefa oddziału zajmującego się autonomicznymi samochodami. Osoba znająca dobrze rynek samochodów, przez lata pracująca w tej branży, jednocześnie postać posiadająca na koncie dyplomy Uniwersytetu Stanforda oraz MIT. Dobry kandydat na... egzekutora. Tak, egzekutora, który google'owską zabawę w motoryzację przekształci w realny biznes.

Nie jest tajemnicą, że Google inwestuje grube pieniądze w przeróżne projekty, ale mnóstwo osób zdaje sobie także sprawę z tego, że często te badania do niczego nie prowadzą. Albo inaczej: Google nie ma z tego wymiernych korzyści. Nie potrafi zarabiać na swoich konceptach. Nadal podstawą biznesu jest reklama. Pomysły są fajne, ale na tej "fajności" najczęściej kończy się ich historia. Sporo osób uważało (i nadal uważa), że z autonomicznymi samochodami będzie podobnie: wymyślą, pokażą, zamkną w magazynie. Bo trudno sobie wyobrazić, że podejmą wyzwanie i pójdą w bój przeciw motoryzacyjnym gigantom.

Tymczasem Krafcik zasiał ziarno zwątpienia, zaczęto się zastanawiać, czy możliwy jest inny scenariusz: Google naprawdę wprowadzi na rynek swój samochód? Skoro testują, skoro wkładają w to kolejne miliony dolarów i rozbudowują zespół, skoro lobbują za zmianami prawa, to może coś jest na rzeczy. Ściągnęli człowieka, który ma zamienić pomysł w biznes, wszystko może się wydarzyć.

Uspokajamy: nie chcemy z Wami walczyć

Czy producenci samochodów poważnie podchodzą do takiego rywala? Myślę, że tak. Koncerny długo zwlekały ze zmianami, a teraz widać, że szybko nadrabiają zaległości: pracują nad pojazdami autonomicznymi, poszerzają oferty o pojazdy ekologiczne, pakują coraz więcej nowych technologii do swoich maszyn. Znamienne jest to, że sprzedawany przez Nokię serwis HERE trafi do niemieckich firm motoryzacyjnych. To zabezpieczenie na wypadek gdyby faktycznie przyszło im walczyć z jakimiś firmami z branży technologicznej.

Google najwyraźniej zauważyło, że sytuacja staje się napięta, więc postanowiło uspokoić koncerny. Podczas imprezy Frankfurt Auto Show jeden z europejskich top menedżerów Google podkreślił, że jego firma nie zamierza samodzielnie produkować samochodów. Stwierdził, że korporacja sama nie da rady w tym biznesie, ale też nie ma planów, by się na nim przebijać. Czy to oznacza, że firma przez lata pompowała pieniądze w projekt dla zabawy? Nie chcą na tym zarabiać? Chcą.

Ich plan jest w miarę prosty: stworzyć technologie i sprzedawać je innym firmom. Pewnie będzie to wyglądać podobnie do działań Google na rynku mobilnym - tworzą Androida i udostępniają producentom sprzętu, produkt rozprzestrzenia się i przynosi pieniądze. Mechanizm sprawdzony, więc można spróbować wprowadzić go w kolejnej branży. I trzeba przyznać, że to ma sens. Przynajmniej w teorii. Wpychanie się na rynek motoryzacyjny byłoby wielkim przedsięwzięciem. Technologie związane z autonomiczną jazdą to za mało.

W nowym biznesie potrzebni są ludzie, masa technologii, patenty, spore doświadczenie, marka. Google ma rozpoznawalną markę, ale czy jest ona kojarzona z samochodami? Czy ludzie kupowaliby samochody, bo stworzyło je Google? Częściej byłaby to pewnie wada niż zaleta - klienci wybieraliby sprawdzone firmy, kojarzone z segmentem motoryzacyjnym. Pisząc krótko: przygoda Google byłaby bardzo kosztowna, gdyby firma postanowiła wprowadzić własne samochody. A tak ma szansę znaleźć partnerów i zrobić biznes.

Nie jest tajemnicą, że Google inwestuje grube pieniądze w przeróżne projekty, ale mnóstwo osób zdaje sobie także sprawę z tego, że często te badania do niczego nie prowadzą. Albo inaczej: Google nie ma z tego wymiernych korzyści. Nie potrafi zarabiać na swoich konceptach. Nadal podstawą biznesu jest reklama. Pomysły są fajne, ale na tej "fajności" najczęściej kończy się ich historia. Sporo osób uważało (i nadal uważa), że z autonomicznymi samochodami będzie podobnie: wymyślą, pokażą, zamkną w magazynie. Bo trudno sobie wyobrazić, że podejmą wyzwanie i pójdą w bój przeciw motoryzacyjnym gigantom.

Kiedy będzie można kupić samochody marki Google? Zastanawiałem się nad tym jakiś czas temu, intrygowało mnie, czy amerykański gigant technologiczny wejdzie do tego biznesu z przytupem i rzuci rękawicę koncernom motoryzacyjnym. To byłoby coś dużego: firma z sektora IT, kojarzona z nowymi technologiami, bierze się za starą gałąź gospodarki. Owszem, poważnie odświeżoną, redefiniowaną, ale jednak. Czas na wejście smoka? Niekoniecznie - korporacja ma inne plany.

Jakie zadanie dla nowego szefa?

Niedawno media obiegła bardzo ciekawa informacja: Google zatrudnia Johna Krafcika, człowieka, który na biznesie motoryzacyjnym zjadł zęby. Pracował dla Forda przez kilkanaście lat, potem trafił do Hyundai Motor America, gdzie pełnił rolę CEO. Internetowa korporacja uczyniła z niego szefa oddziału zajmującego się autonomicznymi samochodami. Osoba znająca dobrze rynek samochodów, przez lata pracująca w tej branży, jednocześnie postać posiadająca na koncie dyplomy Uniwersytetu Stanforda oraz MIT. Dobry kandydat na... egzekutora. Tak, egzekutora, który google'owską zabawę w motoryzację przekształci w realny biznes.

Nie jest tajemnicą, że Google inwestuje grube pieniądze w przeróżne projekty, ale mnóstwo osób zdaje sobie także sprawę z tego, że często te badania do niczego nie prowadzą. Albo inaczej: Google nie ma z tego wymiernych korzyści. Nie potrafi zarabiać na swoich konceptach. Nadal podstawą biznesu jest reklama. Pomysły są fajne, ale na tej "fajności" najczęściej kończy się ich historia. Sporo osób uważało (i nadal uważa), że z autonomicznymi samochodami będzie podobnie: wymyślą, pokażą, zamkną w magazynie. Bo trudno sobie wyobrazić, że podejmą wyzwanie i pójdą w bój przeciw motoryzacyjnym gigantom.

Tymczasem Krafcik zasiał ziarno zwątpienia, zaczęto się zastanawiać, czy możliwy jest inny scenariusz: Google naprawdę wprowadzi na rynek swój samochód? Skoro testują, skoro wkładają w to kolejne miliony dolarów i rozbudowują zespół, skoro lobbują za zmianami prawa, to może coś jest na rzeczy. Ściągnęli człowieka, który ma zamienić pomysł w biznes, wszystko może się wydarzyć.

Uspokajamy: nie chcemy z Wami walczyć

Czy producenci samochodów poważnie podchodzą do takiego rywala? Myślę, że tak. Koncerny długo zwlekały ze zmianami, a teraz widać, że szybko nadrabiają zaległości: pracują nad pojazdami autonomicznymi, poszerzają oferty o pojazdy ekologiczne, pakują coraz więcej nowych technologii do swoich maszyn. Znamienne jest to, że sprzedawany przez Nokię serwis HERE trafi do niemieckich firm motoryzacyjnych. To zabezpieczenie na wypadek gdyby faktycznie przyszło im walczyć z jakimiś firmami z branży technologicznej.

Google najwyraźniej zauważyło, że sytuacja staje się napięta, więc postanowiło uspokoić koncerny. Podczas imprezy Frankfurt Auto Show jeden z europejskich top menedżerów Google podkreślił, że jego firma nie zamierza samodzielnie produkować samochodów. Stwierdził, że korporacja sama nie da rady w tym biznesie, ale też nie ma planów, by się na nim przebijać. Czy to oznacza, że firma przez lata pompowała pieniądze w projekt dla zabawy? Nie chcą na tym zarabiać? Chcą.

Ich plan jest w miarę prosty: stworzyć technologie i sprzedawać je innym firmom. Pewnie będzie to wyglądać podobnie do działań Google na rynku mobilnym - tworzą Androida i udostępniają producentom sprzętu, produkt rozprzestrzenia się i przynosi pieniądze. Mechanizm sprawdzony, więc można spróbować wprowadzić go w kolejnej branży. I trzeba przyznać, że to ma sens. Przynajmniej w teorii. Wpychanie się na rynek motoryzacyjny byłoby wielkim przedsięwzięciem. Technologie związane z autonomiczną jazdą to za mało.

W nowym biznesie potrzebni są ludzie, masa technologii, patenty, spore doświadczenie, marka. Google ma rozpoznawalną markę, ale czy jest ona kojarzona z samochodami? Czy ludzie kupowaliby samochody, bo stworzyło je Google? Częściej byłaby to pewnie wada niż zaleta - klienci wybieraliby sprawdzone firmy, kojarzone z segmentem motoryzacyjnym. Pisząc krótko: przygoda Google byłaby bardzo kosztowna, gdyby firma postanowiła wprowadzić własne samochody. A tak ma szansę znaleźć partnerów i zrobić biznes.

Tymczasem Krafcik zasiał ziarno zwątpienia, zaczęto się zastanawiać, czy możliwy jest inny scenariusz: Google naprawdę wprowadzi na rynek swój samochód? Skoro testują, skoro wkładają w to kolejne miliony dolarów i rozbudowują zespół, skoro lobbują za zmianami prawa, to może coś jest na rzeczy. Ściągnęli człowieka, który ma zamienić pomysł w biznes, wszystko może się wydarzyć.

Uspokajamy: nie chcemy z Wami walczyć

Czy producenci samochodów poważnie podchodzą do takiego rywala? Myślę, że tak. Koncerny długo zwlekały ze zmianami, a teraz widać, że szybko nadrabiają zaległości: pracują nad pojazdami autonomicznymi, poszerzają oferty o pojazdy ekologiczne, pakują coraz więcej nowych technologii do swoich maszyn. Znamienne jest to, że sprzedawany przez Nokię serwis HERE trafi do niemieckich firm motoryzacyjnych. To zabezpieczenie na wypadek gdyby faktycznie przyszło im walczyć z jakimiś firmami z branży technologicznej.

Google najwyraźniej zauważyło, że sytuacja staje się napięta, więc postanowiło uspokoić koncerny. Podczas imprezy Frankfurt Auto Show jeden z europejskich top menedżerów Google podkreślił, że jego firma nie zamierza samodzielnie produkować samochodów. Stwierdził, że korporacja sama nie da rady w tym biznesie, ale też nie ma planów, by się na nim przebijać. Czy to oznacza, że firma przez lata pompowała pieniądze w projekt dla zabawy? Nie chcą na tym zarabiać? Chcą.

Ich plan jest w miarę prosty: stworzyć technologie i sprzedawać je innym firmom. Pewnie będzie to wyglądać podobnie do działań Google na rynku mobilnym - tworzą Androida i udostępniają producentom sprzętu, produkt rozprzestrzenia się i przynosi pieniądze. Mechanizm sprawdzony, więc można spróbować wprowadzić go w kolejnej branży. I trzeba przyznać, że to ma sens. Przynajmniej w teorii. Wpychanie się na rynek motoryzacyjny byłoby wielkim przedsięwzięciem. Technologie związane z autonomiczną jazdą to za mało.

W nowym biznesie potrzebni są ludzie, masa technologii, patenty, spore doświadczenie, marka. Google ma rozpoznawalną markę, ale czy jest ona kojarzona z samochodami? Czy ludzie kupowaliby samochody, bo stworzyło je Google? Częściej byłaby to pewnie wada niż zaleta - klienci wybieraliby sprawdzone firmy, kojarzone z segmentem motoryzacyjnym. Pisząc krótko: przygoda Google byłaby bardzo kosztowna, gdyby firma postanowiła wprowadzić własne samochody. A tak ma szansę znaleźć partnerów i zrobić biznes.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu