? Jego koncepcja stała się szerzej znana na przełomie wieków, kiedy gazety takie jak „NIE” czy „Rzeczpospolita zachłysnęły się laserową perspektywą...
?
Jego koncepcja stała się szerzej znana na przełomie wieków, kiedy gazety takie jak „NIE” czy „Rzeczpospolita zachłysnęły się laserową perspektywą w różowych, a nie niebieskich kolorach. Projekt niemal na samym starcie zyskał uwagę polityków, gdyż jak wiadomo „wspieranie rewolucyjnej polskiej technologii”, wspólne pozowanie do zdjęć z naukowcami i odpowiednie nagłaśnianie całej sprawy jest kluczem do sukcesu w wyborach. Tak więc w roku 1998 powstał rządowy program „Rozwój niebieskiej optoelektroniki”, który miał pilotować rozwój nowej gałęzi przemysłu, w której (a jakże) Polska miała stać się światowym liderem.
Początkowo wszystko szło jak po maśle – Polakom udało się stworzyć niebieski laser na podłożu z azotku galu, który nie wdając się w naukowe szczegóły, z miejsca wycinał całą konkurencję.
Dzięki redukcji defektów o co najmniej cztery rzędy wielkości, eliminujemy jeden z istotnych problemów jakie mają ośrodki na świecie
– mówił dr Piotr Perlin pracujący ówcześnie przy laserze. No więc sukces, korki od szampana, wiwaty i wypinanie piersi do orderów. W 2002 roku Prezydent Aleksander Kwaśniewski przyznał naukowcom nagrodę w kategorii „Najlepszy wynalazek w dziedzinie produktu lub technologii”.
Nie chwal dnia przed zachodem słońca
Jednak przez te cztery lata świat nie spał w oczekiwaniu na kolejny krok Polaków, a próbował naśladować „błękitne rozwiązania” made in Poland. Na nasze nieszczęście, z sukcesem. Identyczną technologię opracowała japońska firma Nichia i co gorsza zaczęła już ją sprzedawać na całym świecie. A co w Polsce? Propaganda w najlepsze! Media prześcigały się w spekulacjach, gdzież to lasery nie zostaną wykorzystane i jak bardzo zmienią stosowane technologie. Wojsko, ochrona środowiska, telekomunikacja, no i oczywiście czytniki DVD i Blu-Ray.
W 2004 roku na świetnie wyglądającym planie podboju świata zaczęły pojawiać się pierwsze rysy. Okazało się, że program finansowany z publicznych pieniędzy realizowano po omacku, bez żadnego harmonogramu prac i skoordynowania, a zarządzane kontrole pokazywały znaczne opóźnienia w pracach. Tymczasem na Dalekim Wschodzie Sony, NEC i Sharp rozpoczynały już produkcję urządzeń wykorzystujących niebieski laser…
Było już konkretnie po ptakach. Konkurencji zaczęli komercjalizować swoje pomysły, które po części zaczerpnięte zostały od Polaków, a my zostaliśmy z kilkoma prototypami, które nadawały się jedynie do zastosowania laboratoryjnego. Z 3 mld zł jakie miała wynieść wartość polskiego wynalazku, zostało tylko kilka niewykorzystanych patentów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu