Apple

Apple może być w tarapatach. Wszystko przez zapowiedzi Donalda Trumpa

Maciej Sikorski
Apple może być w tarapatach. Wszystko przez zapowiedzi Donalda Trumpa
Reklama

Co Donald Trump obiecywał w kampanii wyborczej? Lista jest długa, kilka dni temu pisałem m.in. o murze, którzy miałby stanąć na granicy z Meksykiem. Jeszcze ważniejsza była zapowiedź podniesienia ceł na towary importowane z Chin. Łatwo się domyślić, że to doprowadziłoby do wojny handlowej dwóch największych gospodarek świata. Temat powraca, ponieważ Trump został prezydentem, a Chińczycy dają mu do zrozumienia, że powinien zastanowić się nad ruchami, jakie wykona w przyszłości. W całej tej historii stratne może być Apple.

Chiny kontra USA - to starcie wzbudza pewnie trwogę w wielu regionach świata, choć nie musi od razu oznaczać walki zbrojnej: wystarczy, że oba kraje zafundują sobie wojnę handlową. Jej wybuch i dłuższe trwanie byłoby destrukcyjne dla walczących, dla partnerów biznesowych obu państw oraz dla wielu firm. Globalny rynek mógłby doznać wstrząsu. Dlaczego o tym piszę? Otóż ten scenariusz jest od jakiegoś czasu omawiany, przecież o wojnie gospodarczej niejednokrotnie mówił w kampanii wyborczej Donald Trump, człowiek, który został prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Reklama

Czy zapowiedzi Trumpa znajdą potwierdzenie w rzeczywistości? Oto jest pytanie, zadaje je sobie dzisiaj wielu inwestorów, analityków, dziennikarzy i polityków. Jeśli USA wprowadzą wysokie cła na towary importowane z Chin, to... Państwo Środka nie będzie się temu przyglądać z założonymi rękami. Dość jasno daje to do zrozumienia tekst, jaki pojawił się w Global Times, gazecie, za którą stoją chińskie władze. W artykule czytamy m.in., że wysokie cła spotkają się z odpowiedzią:

China will take a tit-for-tat approach then. A batch of Boeing orders will be replaced by Airbus. US auto and iPhone sales in China will suffer a setback, and US soybean and maize imports will be halted. China can also limit the number of Chinese students studying in the US.[źródło]

Bez owijania w bawełnę: jeśli nam zaszkodzicie, wasza gospodarka ucierpi. Czy Amerykanie powinni brać to na poważnie? Raczej tak. Trzeba przy tym zaznaczyć, że po pierwsze, czym innym jest kampania wyborcza, a czym innym prawdziwe rządzenie. Po drugie, Trump jest prezydentem, ale to nie daje mu władzy absolutnej. Coraz częściej podkreśla się, że polityk nie będzie w stanie zrealizować swoich obietnic. A zacząć należy od tego, że on nie będzie do tego dążył - zderzy się z realiami współczesnej gospodarki i szybko zrozumie, że z Chińczykami nie ma sensu zadzierać. Gdyby jednak rzucił Chińczykom wyzwanie na polu handlu...

Wtedy stratne będzie Apple - to pewne. Nie jest tajemnicą, że Trump i Apple nie grają w tej samej drużynie. Korporacja wspierała kandydaturę Hillary Clinton, Trump atakował firmę m.in. za jej spór z FBI. Zapowiadał też, że produkcja tego gracza powróci do USA, o czym pisałem na początku roku. Stwierdziłem wówczas, że ten pomysł brzmi bardzo egzotycznie, że nie będzie z tego realnych korzyści ani dla firmy, ani dla Amerykanów. Teraz producent iPhone'a może mieć kłopot na innym polu, jego sprzedaż stanie pod znakiem zapytania na wielkim rynku. Chińczycy pewnie z premedytacją uderzyliby właśnie w Apple, by szybko i z przytupem pokazać, jak może się skończyć amerykańska krucjata. Gdyby zyski firmy stopniały o miliardy dolarów, Amerykanie zobaczyliby, że sprawa jest poważna. Ale z drugiej strony: czy przeciętnego Amerykanina zaboli to, że wielka firma zarabia mniej i mniej odkłada na zagranicznych kontach?

Wątek z pewnością bardzo ciekawy, nie powinno przy tym dziwić, że akcje Apple tanieją. Trump to dla świata i amerykanów wielka niewiadoma, lecz dla Apple może to być spory kłopot: w Chinach będzie problem ze sprzedażą, do USA sprzęt trafi z obciążeniem w postaci wysokiego cła. Nie jest kolorowo. Na razie jednak na papierze - może z dużej chmury deszcz będzie niewielki?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama