Kosmos

Blue Origin zamiast wysłać rakietę na orbitę… zezłomuje statek

Krzysztof Kurdyła
Blue Origin zamiast wysłać rakietę na orbitę… zezłomuje statek
0

Po burzy, którą kosmiczna firma Bezosa wywołała po przegranym konkursie na księżycowy lądownik, zrobiło się strasznie cicho. Czy to znak, że w firmie w końcu skupiono się na pracy? Pozornie zabawna informacja o złomowaniu statku może świadczyć, że coś się tam jednak dzieje.

Odrodzenie Blue Origin?

Muszę przyznać, że kiedy przeczytałem informację o planowanym złomowaniu statku „Jacklyn”, który wcześniej planowano przekształcić na pływającą platformę umożliwiającą oceaniczne lądowania pierwszego członu New Glenn, pierwszą myślą było napisać krótki i złośliwy artykuł, jak to Blue Origin miało zdobywać orbity, a nie potrafi ogarnąć  nawet prostszych ziemskich pojazdów.

Postanowiłem ostatecznie, że nie dam się ponieść irytacji na tę firmę, tylko przejrzę z tej okazji czeluści internetu, żeby sprawdzić, czy Blue Origin nie da się jednak za coś pochwalić. To irytująca firma, ale wciąż wydaje się, że z pieniędzmi Bezosa ma szansę stać się ważnym graczem tego rynku. Nie koniecznie rentownym, ale ważnym.

Niestety jej polityka informacyjna jest równie przestarzała, co metody zarządzania. To powoduje, że w sieci ciężko znaleźć cokolwiek innego na jej temat, niż komentarze dotyczące New Sheparda czy ostatnie wzmianki o statku. Okazuje się jednak, że pewne wycieki z firmy Bezosa się pojawiły i mogą napawać lekkim optymizmem. Świadczą bowiem o tym, że być może New Glenn po latach wejdzie w końcu do kosmicznej gry.

Coraz więcej klocków

W fabryce Blue Origin pojawiło się w ostatnim czasie sporo elementów, które mają złożyć się na pierwszy prototyp New Glenna, firma w końcu testuje też zbiorniki paliwa wyglądające jak gotowy komponent statku. Patrząc na zdjęcia z hali, gotowe są już niektóre z bardziej skomplikowanych sekcji prototypu rakiety. Ponieważ pierwsze silniki BE-4 pojechały już, również po latach opóźnień do ULA, można przypuszczać, że obecnie trwa produkcja egzemplarzy dla rakiety Bezosa.

Informacja o złomowaniu „Jackelyn” również  ma sens. Pojawiły się informację mówiące o tym, że Blue Origin stwierdziło, że tworzenie tak skomplikowanej i drogiej platformy morskiej jest bez sensu, w obliczu tego, co pokazuje praktyka SpaceX. Tanie i proste w budowie zrobotyzowane barki okazały się niezawodne, a warunki pogodowe na oceanie nie wpływają aż tak bardzo na kalendarz startów. Firma Bezosa chce rozwiązanie SpaceX skopiować, a „Jackelyn” idzie w związku z tym na żyletki.

Czy jest więc szansa, że w 2023 r. zobaczymy w końcu start New Glenna? Cóż, prace przyśpieszyły, ale patrząc historię znacznie odważniej działającego SpaceX, raczej nie. Ale już na 2024 r. parę groszy mógłbym postawić, co jeszcze parę miesięcy temu wydawało się wątpliwe.

Bezwład

Historia Blue Origin jest idealnym zobrazowaniem prawdziwości stwierdzenia „pieniądze to nie wszystko”. Metodyczne podejście Bezosa, które tak bardzo sprawdziło się w Amazonie, w połączeniu z otoczeniem się przez specjalistów z tzw. „old space” spowodowało, że firma przegrała wszystkie prestiżowe wyścigi i wciąż nie dotarła na orbitę.

Nie można jej jednocześnie odmówić posiadania zdolnych inżynierów. Kolejne udane starty sub-orbitalnej rakiety New Shepard pokazują, że jest tam ogromny potencjał intelektualny, a problem polega na przyjęciu modelu pracy nieprzystającego do czasów „new space”.

SpaceX pokazało jak się robi ten biznes, a w międzyczasie dołączyło do niego też sporo ambitnych firm, a Blue Origin zachowuje się jak przedstawiciel starego przemysłu. Dinozaury tego rynku mają jednak nad firmą Bezowa tę przewagę, że w kosmos latają od dekad. Ich projekty są mało ekonomiczne, technologicznie trącą myszką, ale latają.

„Gradatim Ferociter”, krok po kroku, to sentencja, którą Bezos umieścił w pompatycznym i pretensonalnym herbie Blue Origin. Patrząc na ten znak zawsze mam wrażenie, że jest jedną z świetnych ilustracji tego, dlaczego ta firma tak dziwacznie działa. Pozostaje pytanie, czy jeśli New Glenn się uda, firma Bezosa nabierze w końcu wiatru w żagle? Na to pytanie nie znam odpowiedzi, wciąż wydaje się, że Bezos może i kocha kosmos, ale go nie rozumie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu