Kryptowaluty cieszą się coraz większym zainteresowaniem biznesu, inwestorów, polityków oraz instytucji finansowych. Jedni widzą w tym przyszłość i świetny sposób na pomnażanie kapitału, inni zagrożenie oraz bańkę spekulacyjną. Kiedy jednak sporo osób zastanawia się nad tym, czy bitcoin przebije granicę 10 tysięcy dolarów i czy powinien tyle kosztować, mniej osób zadaje pytanie o to, jakie są koszty wydobycia tej waluty. A te robią wrażenie. Jeśli sytuacja się nie zmieni, niebawem ta produkcja da o sobie znać.
Wydobywanie bitcoina pochłania więcej energii elektrycznej niż... Irlandia

Bitcoin od kilku kwartałów regularnie bije rekordy wyceny, co jakiś czas słyszymy, że "pękł" kolejny tysiąc dolarów. Jeszcze niedawno głośno było o pułapie 9 tysięcy, a na horyzoncie już kolejny cel, zaraz media mogą informować o 10 tysiącach. Nie brakuje osób, które zacierają ręce na myśl o dalszych wzrostach i liczą zyski. Zobaczymy, jak długo uda się utrzymać ten stan.
W tle tych wzrostów mamy m.in. drożejące karty graficzne, które wykorzystywane są w procesie wydobywania kryptowalut. O ile ich użycie cieszy producentów tych komponentów, o tyle np. gracze komputerowi zaciskają pięści, bo podzespoły są coraz droższe lub... niedostępne. A im więcej koparek wydobywa bitcoin, tym bardziej rośnie zapotrzebowanie na energię elektryczną.
To bardzo ciekawy wątek. Okazuje się, że w tym roku wydobycie tej jednej kryptowaluty pochłonęło więcej energii elektrycznej, niż funkcjonowanie ludności wielu państw. Większości państw, bo mowa o blisko 160. To nie żart: od początku roku proces mógł pochłonąć ponad 29 TWh - podobną ilość energii zużyły Maroko oraz Słowacja. Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że wspomnianą liczbę 160 tworzą albo rozwinięte, lecz małe kraje albo państwa, których gospodarki trudno uznać za rozwinięte - dotyczy to m.in. większości krajów afrykańskich.
Obok tej sytuacji trudno przejść obojętnie: na świecie pojawił się relatywnie niedawno konsument energii, który ma coraz większy apetyt. Jeśli jego potrzeby nadal będą rosnąć w szybkim tempie (a sporo na to wskazuje), to za parę lat będziemy to zużycie porównywać już nie z Irlandią, Serbią lub Nigerią, lecz Szwajcarią, Kolumbią oraz Izraelem. A w perspektywie dekady...
Nie jest tajemnicą, że dalsze wydobycie kryptowalut, w tym bitcoin, będzie wymagało coraz większej mocy obliczeniowej. Rosnące koszty tego kopania mogą skłaniać do przenoszenia produkcji w rejony świata, gdzie energia elektryczna jest stosunkowo tania. Ponoć już teraz wielką rolę odgrywają tu Chiny. Co zrobi Państwo Środka, gdy popyt na energię zacznie rosnąć lawinowo? I jak długo wydobycie będzie się opłacać? Na razie wynik jest jednoznaczny: ponad 8 mld przychodu z kopania w tym roku i około 1,5 mld dolarów kosztów. Ale kurs może się w końcu załamać.
Porównywanie tego zużycia z potrzebami państw wielu osobom pewnie mało powie. Warto zatem przywołać inne dane: energia elektryczna zużyta do jednej transakcji mogłaby zasilić dom przez miesiąc (porównywania dokonano w oparciu o ceny i warunki holenderskie). Jest zatem nowocześnie i bezpiecznie, lecz w porównaniu ze starszymi rozwiązaniami (np. kartami płatniczymi), to energochłonny i drogi proces.
Pisząc krótko: bitcoin nie bierze się w powietrza, a "produkowanie" go wiąże się z olbrzymimi kosztami. To wciąż opłacalny biznes, lecz tylko przy odpowiedniej skali. Gracze komputerowi liczą pewnie na to, że eldorado w końcu minie...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu