Telefony czy smartfony używane przez najbardziej znanych polityków na świecie to zawsze wyjątkowo gorący temat. Przykładowo Barack Obama już zawsze będzie kojarzony z BlackBerry, a teraz pojawiły się akurat poważne problemy związane z jego następcą, Donaldem Trumpem. Okazuje się, że zabezpieczenia fabryczne oraz od specjalnych urzędów nadal nie zapewniają wystarczającej ochrony.
Bezpieczny iPhone? Wkrótce Trump będzie musiał się pożegnać ze swoim
Dwaj zupełnie różni Prezydenci
Abstrahując już od samych poglądów czy decyzji politycznych, Baracka Obamę i Donalda Trumpa różni sporo, jeżeli chodzi o używane urządzenia w pracy. Poprzedni przywódca Stanów Zjednoczonych Ameryki korzystał z BlackBerry, a NSA przygotowało specjalnie dla niego dostosowaną pod potrzeby głowy państwa wersję modelu 8830 World Edition. W przypadku jednak rozmów wymagających tajności musiał wybrać sprzęt o nazwie Selectra Edge. Bazował on na wszystkoodpornym Palm Treo 750 z systemem operacyjnym Windows Mobile (sic!), ale wyróżniał się odpinanymi modułami łączności.
Z kolei Donald Trump to zupełnie inna historia. Od początku jest wierny urządzeniom Apple i wydaje się, że na nic zdają się opinie jego współpracowników na temat nie do końca idealnego stopnia bezpieczeństwa jego urządzeń. Wygląda na to, że kieruje się przede wszystkim wyborem tego, co amerykańskie. Podkreśleniem tego może być aktualna poważna wojna gospodarcza między Chinami, a USA. Najwięcej problemów wywołało to w szeregach ZTE, które chwilowo było "odcięte" od dostępu do amerykańskich technologii, włączając w to rozwiązania od Google czy Qualcomma, ale wróćmy już do myśli przewodniej tekstu.
Nic zatem dziwnego, że Trump zdecydował się na dwa iPhone’y. Niestety, specjaliści jednogłośnie oceniają te telefony jako nadal niewystarczająco bezpieczne, choć odpowiednie służby postarały się je nieco zmodyfikować. Warto dodać, że ten duet ma zupełnie odmienne zadania. Jeden służy do Twittera i innych mediów społecznościowych oraz przeglądaniu kilku portali z najnowszymi wiadomościami. Drugi z kolei wykorzystywany jest tylko w przypadku ważnych połączeń. Naturalnie o poprawę ich ochrony zadbały odpowiednie służby.
Smartfon != bezpieczeństwo
Powoli jednak coraz głośniej wybrzmiewają głosy, że żaden smartfon z mikrofonami oraz aparatami nie jest w stanie zapewnić odpowiedniej ochrony danych oraz prywatności. Z tego względu raz na miesiąc każdy prezydencki telefon przechodzi swojego rodzaju przegląd, w trakcie którego sprawdzane są zainstalowane aplikacje. Do tego często zmienia się numer telefoniczny samej głowy państwa.
Co ciekawsze, każdy pracownik Białego Domu musi zostawić telefon przed wejściem do pracy. Nic dziwnego i podobne praktyki zdarzają się na całym świecie w ważniejszych placówkach, ale ten zakaz naturalnie nie obejmuje wszystkich. Sam Trump skomentował to, że obecnie bezpieczeństwo smartfonów jest na znacznie wyższym poziomie niż za poprzedniej prezydentury, więc trudno to ze sobą porównywać. Trzeba tu podchodzić z pokorą, ale rzeczywiście może on aktualnie mieć dwa iPhone’y, podczas gdy jemu poprzednikowi tego zabroniono. Jestem ciekaw, czy rzeczywiście ten sprzęt z Cupertino został na tyle zmodyfikowany, aby wytrzymać ataki hakerskie różnego typu. Pamiętajmy, że kilka lat temu Obama otrzymał nawet Samsunga Galaxy S4.
Prosty wybór
Z czego korzystają inni politycy? Angela Merkel postawiła na BlackBerry Z10 oraz prywatnie Nokię 6260. Na jeżynkę zdecydował się również były premier Wielkiej Brytanii, David Cameron, ale już reszta osób stawiała głównie na Apple - w tej kwestii wybór wygląda tak samo, jak u zwykłych ludzi. Jedynie Władimir Putin mówi wprost, że prawie w ogóle nie używa smartfonów. To się nazywa profilaktyczne przeciwdziałanie wyciekom informacji.
Na razie jestem ciekaw, czy finalnie iPhone zostanie w rękach Trumpa. Szczególnie mam tu na myśli ten konkretny służący do delikatnych rozmów - w tej kwestii mniej inteligentnych telefonów nic nie zastąpi.
źródło: Politico przez Phone Arena
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu