Prowadzi firmę wartą według niego dziesiątki milionów złotych tymczasem nie płaci ludziom i podwykonawcom. Swoich wierzycieli straszy prawnikami i konsekwencjami finansowymi. Przesyła potwierdzenia przelewów, które nigdy nie dotarły do odbiorców. Mówi o sobie, że jest startupowcem i inwestorem.
Waldemar Ariel Gala - bezczelność dłużnika z jaką się nigdy nie spotkałem
Aktualizacja : Otrzymaliśmy pismo z żadaniem sprostowania do artykułu. Zgodnie z prawem zostało ono opublikowane.
Historia pana Waldemara Ariela Gali na Antyweb zaczęła się w momencie, kiedy postanowił nieudanym pozwem zastraszyć mnie oraz redakcję MamStartup. Wszystko to było wynikiem publikacji, jaka ukazała się na MamStartup odnośnie jego przygód z pracownikami, nie płaceniem za pracę, licznymi rozprawami sądowymi itp.
W momencie kiedy dostałem pseudo pozew od pana Waldemara i jego prawnika obiecałem poznańskiemu biznesmenowi, że przyjrzę się jego praktykom. Paręnaście tygodni zajęło mi zebranie odpowiednich materiałów i skontaktowanie się z poszkodowanymi przez pana Waldemara. To co przeczytacie nie jest wypowiedziami anonimów. Podpisanie się imieniem i nazwiskiem uwiarygadnia taką relację i takie było założenie dla tego materiału.
Przypomnę, że o Waldemarze Arielu Gali zrobiło się głośno, kiedy do mediów puścił informacje iż odrzucił wielomilionową ofertę inwestycji twierdząc, że biznes który rozwija ma dużo większy potencjał. Biznesem tym jest aplikacja do rezerwowania biur. Aplikacja, która do dnia dzisiejszego może pochwalić się w sklepie z Androidem kilkoma tysiącami pobrań.
Nikt nie pochylił się nad tematem, aby zweryfikować słowa pana Waldemara. Kiedy próbowałem dowiedzieć się, o jakich inwestorów chodziło oraz na jakiej podstawie ten biznes (którego, umówmy się, nie ma) jest tak wyceniany, dowiedziałem się, że jestem hejterem, typowym "Polaczkiem", który podkłada nogę innym i absolutnie nie rozumie jak wycenia się startupy z potencjałem. Pan Waldemar szybko i bezczelnie komentował każdy zarzut co do swoich teorii.
Pan Waldemar równie bezczelnie odnosi się do swoich wierzycieli. Nie tylko neguje rachunki czy zapisy w umowach, ale również straszy prawnikami i konsekwencjami finansowymi. Do tej pory uchodziło mu to praktycznie na sucho, ponieważ wszelkie sprawy toczyły się 1:1, a nikt o nich głośno nie mówił. Tym razem jednak będzie inaczej - poszkodowani mają już dosyć i chcą na głos opowiedzieć o bezczelnym dłużniku, który nadal w mediach buduje sobie wizerunek przedsiębiorcy odnoszącego sukcesy.
W poniższym materiale znajdziecie opis różnych sytuacji, w których pan Waldemar Ariel Gala nie wywiązał się z płatności na rzecz kontrahentów czy pracowników. Każda z firm i osób odpowiadała na podobny zestaw pytań. Otrzymałem też masę dokumentów potwierdzających dane relacje - łącznie z umowami, potwierdzeniami przelewów które nigdy nie doszły czy mailami, których dana osoba nigdy nie wysyłała.
Wśród osób poszkodowanych, które zgodziły się na rozmowę ze mną jest developer tworzący stronę główną firmy Punk Team, firma transportu VIP z której to Ppan Waldemar korzystał podróżując do Niemiec, pracownica która nie dostała zgodnie z umową pieniędzy za zakaz konkurencji, firma hostingowa w której pan Waldemar chciał trzymać swoje serwisy, nie płacąc za nie, firma sprzątająca czy developer który robił stronę nowego projektu pana Waldemara. Uwierzcie jednak, że jest to tylko drobna reprezentacja grup zawodowych i firm, którym pan Waldemar nie płacił. Wiele osób z którymi rozmawiałem po prostu nie chce na głos opowiadać swoich historii, twierdząc, że chcą jak najszybciej zapomnieć o współpracy z panem Waldemarem. Inni nie chcą, aby nazwa ich firmy pojawiała się w takim kontekście.
Dziwi mnie trochę taka postawa bo domaganie się zapracowanego wynagrodzenia nigdy nie powinno być czymś wstydliwym. Wstydzić w takiej sytuacji powinien się zawsze dłużnik. A już szczególnie taki, który z niepłacenia zobowiązań zrobił sobie podstawę własnego biznesu.
Historie prawdziwe opowiedziane słowami poszkodowanych
Olga Nowacka
- developerka która stworzyła dla pana Waldemara stronę nowego startupu. Pan Waldemar zapłacił jedynie dwie zaliczki czyli ok. 20% całej kwoty. Potem pani Olga od dłużnika dostała już tylko potwierdzenie przelewu, którego nigdy prawdopodobnie nie było. Jeśli okaże się, że to potwierdzenie przelewu bankowe jest fałszywe, to mówimy tutaj już o sprawie karnej.
Kiedy została podpisana umowa lub zaczęła się wasza współpraca i czego dotyczyła?
Umowę podpisałam 18 października 2017. Dotyczyła ona stworzenia sklepu internetowego dla nowego start-upu pod skrzydłami punk StartUps. Dostałam pełny projekt od grafika i w przewidywanym czasie 2 miesięcy strona miała być gotowa. W ramach dobrej współpracy zaproponowałam stworzenie dodatkowo, nieodpłatnie, panelu administracyjnego, z czego bardzo ucieszył się prowadzący projekt. Przez te dwa miesiące na bieżąco przedstawiałam efekty prac, zgłaszanych poprawek było zaledwie kilka, ogółem - współpraca na tym etapie przebiegała świetnie. Po dwóch miesiącach projekt był gotowy do wstawienia.
Kiedy zaczęły się problemy z płatnościami i ile rachunków/wypłat zalega pani pan Waldemar i jego firmy?
Przed podpisaniem umowy udało mi się wynegocjować podzielenie płatności na 3 transze - 10% kwoty po pierwszych dwóch tygodniach projektu, kolejne 10% po kolejnych dwóch tygodniach, i pozostałe 80% po ukończeniu. Wiem, że ta zaliczka, 2 pierwsze transze, (w moim imieniu z Panem Galą rozmawiał o tym prowadzący projekt) wzbudziła niechęć i dowiedziałam się, że raczej Pan Gala zaliczek nie lubi udzielać. Problemy zaczęły się dopiero przy ostatniej płatności - wystawiłam rachunek na pozostałą kwotę, projekt został odebrany bez zastrzeżeń i rachunek podpisano. Zaczęłam czekać coraz dłużej, na pytania "Kiedy mogę spodziewać się pieniędzy?" słyszałam ciągłe przekładanie, bo a to święta się zbliżają, a to księgowa ma urlop, a to Nowy Rok itd. Po dwóch tygodniach po Nowym Roku zaczęłam się faktycznie denerwować, że może wcale tych pieniędzy nikt nie ma zamiar mi wypłacić. W pewnym momencie zaczęłam dobijać się telefonicznie do kogo tylko mogłam - prowadzącego projekt, księgowej. Przez telefon kilkukrotnie zapewniano mnie, że "już w najbliższą środę przelew na pewno u Pani będzie", ale środa mijała i zaczynała się historia od nowa. W końcu wysłałam pismo ponaglające do zapłaty. To musiało chyba kogoś ruszyć, po niedługo potem dostałam potwierdzenie przelewu. Na początku poczułam ulgę, ale przyjrzałam się bliżej dokumentowi: była literówka w moim nazwisku, przelew wyszedł z innego konta niż poprzednie dwie transze, a data wysłania przelewu była tydzień wcześniej - czyli już dawno powinien u mnie być. Zadzwoniłam do swojego banku i polecono mi złożyć reklamację, że przelew nie dotarł. W międzyczasie poprosiłam, aby ze strony punk StartUps też wyszła reklamacja do ich banku, co podobno zostało zrobione - ale potwierdzenia niestety nie mogą mi przesłać, bo zawiera wrażliwe dane. Po rozpatrzeniu mojej reklamacji okazało się, że w moim imieniu mój bank skontaktował się z ich bankiem, i żaden przelew na taką kwotę nigdy do mnie nie wyszedł. Wniosek - sfałszowano dokument bankowy, jakim jest potwierdzenie przelewu. Złożyłam więc niezależnie reklamację w ich banku, dołączając ten dokument i opisując całą sytuację. Obecnie czekam na odpowiedź, ale liczę na to, że bank ze swojej strony zgłosi przestępstwo na policję i będzie na drodze sądowej egzekwował swoje prawa chroniąc w ten sposób swoje dobre imię.
Jakie było tłumaczenie dłużnika na prośby o zapłacenia zaległości?
Początkowo było to z ich strony typowe granie na zwłokę, myśleli, że znudzi mi się i sobie odpuszczę. Kiedy zobaczyli, że nie odpuszczam, postanowili zrobić, myślę, że bez większego zastanowienia, coś czym sami sobie podłożyli nogę, czyli zacząć fałszować dokumenty bankowe. W ten sposób mogli łatwo mi powiedzieć "Ale my zapłaciliśmy, to widocznie wina banków". Kiedy zobaczyli, że nadal mnie to nie rusza, postanowił napisać do mnie sam Pan Waldemar. Był to dosyć niegramatycznie napisany email, w arogancko-pogróżkowym tonie, mówiący o tym, że nie może udostępnić dokumentów wewnętrznych między nim a bankiem, po czym dodał, że do tego dnia (13 marca) nie dostał projektu i w zasadzie to nie ma prawnego obowiązku zapłaty. Był to wyraźnie prowokacyjny mail, na który nie odpisałam, bo projekt został mu dostarczony i mam podpisany dokument to potwierdzający. Dzieło zatem zostało spełnione, a mi przysługuje wynagrodzenie. Tydzień później dostałam kolejnego maila oraz pismo pocztą, że nie wysłałam projektu, i jak nie zrobię tego do 27 marca, to odstąpią od umowy.
Czy była Pani straszona prawnikiem już w jakikolwiek inny sposób?
Maile, które były do mnie pisane, były również kopią przesyłane do jakiegoś prawnika. Jedyne czym tak naprawdę mnie straszono to rozwiązaniem umowy, której już rozwiązać nie można, bo została zakończona.
Jakie kroki prawne Pani podjęła w tej sprawie i jakie zamierzacie podjąć?
Chwilowo czekam na odpowiedź ich banku i zobaczę jakie kroki podejmą, jednak niezależnie od tego zgłoszę sprawę fałszerstwa i wzbogacenia się na fałszerstwie na policję. W tym momencie, bardziej, niż na odzyskaniu pieniędzy, zależy mi na tym, aby ten człowiek dostał zakaz zakładania działalności w Polsce, a za swoje przestępstwa dostał stosowną karę i nie naciągał już więcej ludzi.
A to wspomniane potwierdzenie przelewu który nigdy nie doszedł:
Hostersi
- Nie spodziewałem się, że pan Waldemar w swoich bujnych przygodach biznesowych zahaczył też o Hosterów, firmę z którą od lat współpracuję przy okazji spraw serwerowych Antyweb. Tomasz Dwornicki (szef Hostersów) odpowiedział na moje pytania odnośnie przygód z panem Waldemarem. Przygód, które prawdopodobnie skończą się w sądzie. Okazało się też, że pan Waldemar posiada super moce, które pozwalają wycofać przelew po tygodniu od złożenia dyspozycji w banku.
Kiedy została podpisana umowa lub zaczęła się wasza współpraca i co dla pana Waldemara i jego spółek pana firma robiła
10 października 2017 roku podpisaliśmy z Desk.Works Sp. z o.o. (w której p. Waldemar jest większościowym wspólnikiem /ok.85% udziału wedle KRS/ i jedynym członkiem zarządu) rozmowy zaczęliśmy ze spółką pod nazwą Punk Team) umowę na stworzenie infrastruktury w chmurze Amazon AWS oraz sprawowanie opieki administracyjnej nad nią. Czyli w bardzo dużym uproszczeniu - hosting serwisu desk.works wraz z opieką.
Kiedy zaczęły się problemy z płatnościami i ile rachunków/wypłat zalega pan Waldemar i jego firmy?
Problemy zaczęły się od razu. Żadna faktura nie została zapłacona w terminie. Do teraz opłacone została raptem 1/3 początkowych faktur patrząc na nie kwotowo.
Jakie było tłumaczenie dłużnika na prośby o zapłacenia zaległości?
Proces windykacji należności mamy dokładnie określony, co ma swoje odzwierciedlenie w umowach. Osobiście wyznaje zasadę, że wstydzić się ma ten co nie płaci a nie ten, który upomina się o swoje pieniądze. Pan Waldemar nie reagował wcale na ponaglenia. Dopiero uaktywnił się po wezwaniu w którym wskazano termin wyłączenia usług. Wtedy pojawiły się potwierdzenia zapłaty (ale dotyczyły innych faktur niż te o które się upominamy) oraz zarzuty o rzekome niewykonanie usługi (która działała od dawna). Dopiero po wymianie maili już bezpośrednio ze mną kiedy Pan Waldemar zrozumiał, że nie żartuję i straszenie na mnie nie działa wykonał do mnie jedyny telefon. Potwierdził, że wszystko jest ok, że zapłaci wszystkie zaległe faktury ale żeby mu niczego nie wyłączać. Potwierdził to mailowo w podsumowaniu chwile po rozmowie. Niestety moja elastyczność była niezwykle naiwna. Kolejne dni upłynęły na czytaniu różnych wymówek dla których to przelew idzie tak długo (przelew z zagranicy, milczenie czemu nie ma mailowych potwierdzeń przelewu) i obrażaniu mnie jaki to jestem niecierpliwy i nie trzymam się ustaleń. Straciłem cierpliwość po tygodniu i usługi zostały zablokowane. A w wyniku dalszej bezproduktywnej wymiany maili w których to Pan Waldemar wycofał się ze wszystkiego ponownie twierdząc, że nie zrealizowaliśmy usługi (skoro nie były wykonane to czemu mu tak na infrastrukturze zależało nie udało nam się ustalić). Nawet dowiedzieliśmy, że wycofał przelewy po tygodniu bo się źle zachowywałem - ciekawa procedura choć system bankowy jej nie przewiduje raczej. Żadne z moich pytań, odwołań do zapisów umowy, maili i wcześniejszych ustaleń nie spotkało się z rzeczową i merytoryczną odpowiedzią. Tylko zaprzeczanie faktom - w tym np. zaprzeczanie faktowi odbioru pisemnego wypowiedzenia umowy w momencie gdy w firmie leżało już pocztowe potwierdzenie odbioru a Pan Gala odpisywał na maili ze skanem wypowiedzenia wysłanego też pocztą tradycyjną.
Jakie kroki prawne zostały przez pana podjęła w tej sprawie i jakie zamierzacie podjąć?
Kiedy zorientowałem się, że deklaracje p. Waldemara w przedmiocie zapłat są gołosłowne, wypowiedzieliśmy umowę bez zachowania terminu wypowiedzenia zgodnie z umową w związku z brakiem zapłaty (oczywiście po minimum kilku upomnieniach, zachowaniu aż 14-to dniowego terminu w którym wyznaczyliśmy ostateczny termin zapłaty, po rozmowie telefonicznej i mailu w którym Pan Gala zapewniał, że zaraz zapłaci i odczekaniu kolejnego tygodnia). W dalszym kroku zgraliśmy dane klienta i zakończyliśmy współpracę. Obecnie Pan Gala otrzymał informację, że jeśli nie ureguluje zaległości do sądu zostanie skierowany pozew o wydanie nakazu zapłaty należności wraz z naliczonymi karami, odsetkami i opłatami ustawowymi. Taki pozew jest już gotowy i w ciągu kilku dni trafi do sądu.
Czy zna pan innych wierzycieli p. Waldemara?
Cóż, ostrzegano mnie przed nim już na etapie rozmów handlowych, ale ja nie lubię tak szufladkować ludzi, każdemu zdarzają się błędy z których nie jest dumny. Niestety żałuję teraz - chodzi głównie o stratę czasu na bezproduktywną wymianę maili. Żadnych "kwitów" nie widziałem ale dzwoniły do nas firmy i żaliły się też na brak zapłaty. Nie mniej nikogo osobiście nie znam, nie chciałem się wdawać w wojny tylko odzyskać co nam się słusznie należy oraz zakończyć współpracę.
Transport VIP
Mariusz Wojtczak prowadzi firmę zajmującą się transportem VIP (BBW Taxi Transport Osobowy Poznań Mariusza Wojtczaka). Pan Waldemar bardzo lubił korzystać podczas przejazdów z Poznania do Niemiec z usług firmy pana Mariusza, chwaląc się tym nawet na Facebooku (luksusowy mercedes dodaje przecież splendoru i autentyczności). Sytuacja się jednak zmieniła i do zapłacenia pozostało ok. 9 przejazdów. Przejazd z Poznania do Niemiec średnio kosztował ok. 1000 PLN - na to wskazują rachunki jakie pokazał mi pan Mariusz. Pan Mariusz był też inicjatorem tego artykułu, ponieważ on sam zgłosił się do mnie opowiadając o konflikcie z panem Waldemarem.
Kiedy została podpisana umowa?
Umowa została podpisana 02.11.2017r
Ile przejazdów zrealizowaliście dla p. Waldemara
Wykonaliśmy około 25 różnych transferów
Ile z nich zostało opłaconych?
Do opłacenia zostało 9 rachunków
Jakie było tłumaczenie dłużnika na prośby o zapłacenia faktury
Zarówno pan Waldemar jak i jego pracownica. ciągle nam tłumaczyli zże wina leży po stronie banków gdyż długo przewalutują przelewy dla nas , następnie że już idzie do nas następny przelew następny etap to zarzucanie nam braku profesjonalizmu oraz nie dochowanie poufności
nigdy nam nie wyjaśniono o co im chodzi cały czas była to gra na czas teraz mamy już wiedzę ze chodziło tylko o naciągnięcie nas na następne usługi .
Jakie kroki prawne podjeliście w tej sprawie i jakie zamierzacie podjąć?
W chwili obecnej wnieśliśmy sprawę o zapłatę do sądu oraz złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienie przestępstwa przez pana Waldemara polegającego na groźbach karalnych.
Czy dotarliście do innych wierzycieli p. Waldemara?
Mamy kontakt z firmą Bazar z Poznania która wynajmuje Waldemarowi powierzchnie biurowe i wiemy, że zalega im z opłatami. Dotarliśmy do firmy GOOD ONE gdzie uzyskaliśmy informacj, że ma do zapłaty jakieś zaległe faktury.
Jak dowód dostałem mnóstwo rachunków i faktur, o to przykład
Kamil Pietrewicz
-
Twórca stron internetowych : między innymi zrobił dla pana Waldemara główną stronę firmy Punk Team. Niestety za to zlecenie nie dostał już pieniędzy. Dowiedział się, na początku, że nasz pan Waldemar nie widział projektu, a potem, że przelew już idzie. Nie doszedł, a kontakt z panem Waldemarem się urwał.
Kiedy została podpisana umowa lub zaczęła się wasza współpraca i co dla pana Waldemara i jego spółek Pan robił?
Umowa została zawarta 10.12.2017, natomiast z panem Waldemarem współpracowałem od maja 2017 r. Przez ten czas wykonywałem różne strony internetowe.
Kiedy zaczęły się problemy z płatnościami i ile rachunków/wypłat zalega pan Waldemar i jego firmy?
Problemy zaczęły się wraz z ostatnią umową, Pan Waldemar zalega z jednym rachunkiem.
Jakie było tłumaczenie dłużnika na prośby o zapłacenia zaległości?
Po pierwsze zbywanie typu "nie widziałem projektu", "nie mam potwierdzenia że wszystko jest ok" później głównie maile typu - wyśle w poniedziałek, albo wyśle z końcem tego tygodnia. Po tych ostatnich mailach już nie mogłem się z nim skontaktować.
Jakie kroki prawne zostały przez Ciebie podjęła w tej sprawie i jakie zamierzacie podjąć?
Po upływie terminu na rachunku (14 dni), wysłałem wezwanie do zapłaty z terminem 7 dni - niestety nadal nie odpowiadał na maile a telefon był wyłączony. Po upływie 7 dni skierowałem sprawę do sądu. W tej chwili czekam na informację z sądu. W międzyczasie Pan Waldemar ( prawdopodobnie gdy dostał dokumenty z sądu) wysłał mi pismo w którym stwierdza błędy w wykonaniu tego projektu - pominął fakt że na rachunku jest zdanie: "Stwierdzam wykonanie prac zgodnie z umową"
Czy zna Pan innych wierzycieli p. Waldemara?
Niestety nie znam, ale na pewno nie tylko ja mam taki problem.
Housekeeper
Pan Jacek Hernet prowadzi firmę sprzątającą. Nasz biznesmen rozwiązał z nim umowę ze względu na naruszenie zasad poufności. Zaległych faktur oczywiście nie zapłacił. Jak opowiada pan Jacek, dłużnik nie odbiera listów poleconych, nie chciał też odebrać bezpośrednio nakazu zapłaty dostarczonego mu fizycznie przez prawnika.
Kiedy została podpisana umowa lub zaczęła się wasza współpraca?
Około 3 lata temu coś na przełomie kwietnie i maja
Kiedy zaczęły się problemy z płatnościami i ile rachunków zalega wam pan Waldemar i jego firmy
Listopad 2017 zalega nam za listopad grudzień i styczeń 2018 ale na przestrzeni 3 lat było wiele sytuacji że płacił np za 2 miesiące albo nieregularnie np śr. miesiąca albo pod koniec.
Jakie było tłumaczenie dłużnika na prośby o zapłacenia faktury
Nie odbieram listów poleconych od prawnika ani nie odpisywał na wezwania do zapłaty nawet te drogą elektroniczną
Jakie kroki prawne podjęliście w tej sprawie i jakie zamierzacie podjąć?
Znajomy prawnik przyszedł do niego z nakazem zapłaty do rąk własnych tak się go przestraszył, że nie chciał go odebrać więc kazał wysłać sobie pocztą oczywiście ten list nie został odebrany. Aktualnie zastanawiamy się czy złożyć ze wszystkimi pozew zbiorowy aby wspólnie dopaść WAG-a czy czekać indywidualnie.
Czy dotarliście do innych wierzycieli p. Waldemara?
Tak mam kontakt
Martyna Anessi
Pani Martyna była pracownikiem w firmie pana Waldemara. Postanowiła odejść i chciała uzyskać zgodnie z umową rekompensatę za 3-miesięczny zakaz podejmowania pracy u konkurencji. Niestety nie udało się i rozprawa w tej sprawie zaplanowana jest już na kwiecień 2018.
Kiedy została podpisana umowa lub zaczęła się wasza współpraca?
Zaczęliśmy współpracę w grudniu 2016 r.
Kiedy zaczęły się problemy z płatnościami i ile rachunków/wypłat zalega Pani pan Waldemar i jego firmy
Wypłaty wszystkie otrzymałam na czas, jednak problemy zaczęły się po moim odejściu, kiedy upomniałam się o odszkodowanie za obowiązujący mnie zakaz konkurencji. Zgodnie z podpisaną umową, po zakończeniu współpracy należało mi się odszkodowanie w wysokości 80% wynagrodzenia za nałożony na mnie zakaz konkurencji. Oznacza to, że przez trzy miesiące po zakończeniu współpracy powinnam była otrzymywać 80% mojego miesięcznego wynagrodzenia. Stosunek pracy wygasł 4.08.17
Jakie było tłumaczenie dłużnika na prośby o zapłacenia zaległości?
Najpierw do mnie zadzwonił i powiedział, że to odszkodowanie to nie dla mnie, tylko dla pracowników, którzy niespodziewanie zostają zwolnieni. Ja sama złożyłam wypowiedzenie, bo miałam już po prostu dość tej firmy. Tłumaczył, że mam zrozumieć, że on już "nie chce płacić pieniążków" na osoby, które już dla niego nie pracują. Moje argumenty o tym, że zagwarantował mi to w umowie zdały się na nic. Za chwilę przekieruję korespondencję mailową, którą prowadziłem z tym panem w tej sprawie.
Jakie kroki prawne Pani podjęła w tej sprawie i jakie zamierzacie podjąć?
Najpierw spółka Punk Startups Sp. Z.o.o. otrzymała wezwanie do zapłaty od mojego prawnika. W odpowiedzi otrzymałam telefon z propozycją, że zapłacą za jeden miesiąc zakazu i mnie z niego zwolnią. Biorąc pod uwagę okoliczności w jakich zakończyła się nasza współpraca i to, że już wiedziałam jakim człowiekiem jest ten pan, nie byłam otwarta na negocjacje i postanowiłam złożyć sprawę do sądu. Spółka otrzymała sądowy nakaz zapłaty, jednak go zaskarżyła twierdząc, że przed zakończeniem współpracy zwolniono mnie z zakazu konkurencji. Co jest oczywiście nieprawdą, bo przypomniało się panu o tym dopiero jak się upomniałam o odszkodowanie. Rozprawa zaplanowana jest na 24 kwietnia 2018. Sygnatura akt V P 729/17.
--------------------------------------------------
Historia zadłużania się pana Waldemara Ariela Gali sięga jednak dużo dalej niż rok 2017 czy 2018. Już kilka lat wcześniej stosował podobne metody odnośnie swoich wierzycieli. Przegrywał też sprawy sądowe z byłymi pracownikami.
MamStartup
Pan Waldemar Ariel Gala zanim jeszcze pozwał MamStartup za artykuł o nim, zapomniał, że w 2014 roku kupił w serwisie ogłoszenie o pracę. Za całe 200 PLN. MamStartup posiada całą dokumentację transakcji łącznie z podpisanym zleceniem i długą korespondencją z panem Waldemarem. Pan Waldemar bowiem ponownie posłużył się prawdopodobnie fałszywym potwierdzeniem przelewu bankowego. Pieniądze bowiem nigdy na konto firmy nie doszły. Potwierdzenie zresztą też wygląda bardzo podejrzanie ponieważ zawiera literówki. Pan Waldemar w długiej korespondencji bronił zarówno tego potwierdzenia jak i faktu, że zrobił przelew. Tyle wysiłku tylko po to aby nie zapłacić 200 PLN za ogłoszenie o pracę pokazuje jak dużo starań musiał wkładać w dyskusje z innymi dłużnikami.
Oto potwierdzenie przelewu, który nigdy nie dotarł:
Marek Lis
-
Były pracownik firmy pana Waldemara Ariela Gali, który wygrał przed sądem należne mu pieniądze. Niestety nigdy ich nie dostał. Pan Waldemar w tej sprawie posunął się nawet do straszenia komornikiem mamę byłego pracownika.
Czytałem, że pracowałeś w jeden spółce W. Gali - możesz powiedzieć w której, kiedy to było i co robiłeś?
Pracowałem jako Project Manager w jednym z brandów pana Gali - Webreligion. Była to firma zajmująca się produkcją digitalową - aplikacje, strony www, inne rozwiązania technologiczne. Oficjalnie byłem zatrudniony na podstawie umowy o pracę w spółce Punked Up sp. z o.o. Nasza współpraca trwała około 6 miesięcy i zakończyła się w grudniu 2014 roku.
Ile pan Gala winny był ci pieniędzy i za co ?
Pan Gala zgodnie z zasądzonym, prawomocnym wyrokiem sądu jest mi winny:
- wynagrodzenie za listopad 2014 roku: 3000 zł netto wraz z odsetkami
- ekwiwalent za niewykorzystany urlop: 562,29 zł netto wraz z odsetkami
- wynagrodzenie za grudzień 2014 roku: 1939,95 zł netto wraz z odsetkami
Czy podjąłeś jakieś prawne kroki w celu odzyskania pieniędzy?
Kilkoro pracowników, którzy rozstali się z panem Galą wcześniej w różnych okolicznościach, informowało mnie, że nie otrzymali swojego wynagrodzenia lub jego części na czas, dlatego obawiałem się, że i ja mogę nie otrzymać pieniędzy. W momencie kiedy nie otrzymałem wynagrodzenia za listopad postanowiłem mimo wszystko porozmawiać z Waldemarem i zapytać kiedy otrzymam przelew na swoje konto. Ten przez jakiś czas mnie zwodził pisząc w mailach, że pracuje nad przelewem dla mnie. W lutym, kiedy to sytuacja nie uległa zmianie, postanowiłem założyć sprawę w sądzie, o czym poinformowałem też pana Galę. Sprawa zakończyła się wyrokiem nakazującym wypłacenie spółce Punked Up sp. z o.o. zaległych należności, jednak to do dzisiaj nie zostało przez spółkę zrealizowane.
Wiem, że pan Gala pozwał cię do sądu - czy możesz opowiedzieć o tej sytuacji - jak do niej doszło i jak się skończyła
Pan Gala podczas pierwszej rozprawy z mojego powództwa, przez swojego pełnomocnika złożył kontropowództwo. Twierdził w nim, że działałem na szkodę firmy, przekazywałem dokumentację firmy - w tym listy płac, listy klientów, informacje projektowe osobom niepożądanym, w tym konkurencji. Sprawa toczyła się niezależnie aż do momentu odrzucenia pozwu pana Gali i uniewinnienia mojej osoby.
Czy pan Gala podczas waszego konfliktu cię straszył, podejmował jakieś działania przeciw twojej osobie?
Pan Gala bardzo często zmieniał retorykę w kontaktach ze mną. Zdarzały się momenty kiedy wykazywał wolę współpracy i uspokajał mnie, że pracuje nad przelewem dla mnie (przykład mail grudzien2014). Kiedy jednak nie ustępowałem, pan Gala zaczął rozmydlać temat mówiąc, że nie będzie ze mną rozmawiał dopóki nie będę spamować fake'owymi kontami na Facebooku, a później oznajmił, że wytoczył mi sprawę w sądzie w Berlinie, którą jak powiedział: "i tak przegram". (przykład: mail styczen2015) Mimo to nadal wierzyłem, że uda mi się odzyskać chociaż część pieniędzy i dlatego zgodziłem się nawet na rezygnację z części wynagrodzenia (zależało mi na tym, aby odzyskać choć część pieniędzy i po prostu zapomnieć o pracy w Webreligion). Po kilku wymianach maili, negocjacji należnej mi kwoty oraz informowaniu na każdym kroku, że w Berlinie odbędzie się rozprawa gdzie rezultatem będzie moja przegrana i zapłacenie 5000 euro odszkodowania (mail styczen2015_2). Mimo moich próśb, pan Gala nigdy nie był w stanie przekazać mi rzekomego wezwania do sądu, poinformowania o co dokładnie chodzi w sprawie. Rozmowy się przeciągały, pan Gala co jakiś czas na moje stanowcze odmowy lub propozycje z mojej strony reagował bardzo agresywnie mówiąc, iż go zastraszam i że mam uważać, bo odpowiedź z ich strony może być bardzo mocna . Po tym jak wydawało się, że udało mi się uzyskać porozumienie, pan Gala wycofał się z przekazania pieniędzy gotówką i znowu zaproponował przelew. Biorąc pod uwagę fakt, że na przelew do tej pory czekałem już ponad 2 miesiące i wiedząc jaka jest sytuacja u innych pracowników, którzy byli w podobnej sytuacji jak moja - przestałem rozmawiać z panem Galą i skupiłem się na sprawie sądowej. Tutaj przesyłam w osobnym mailu całą historię tych negocjacji, bo jak zrzucam z poczty do pdf to połowa jest nieczytelna. To jednak nie koniec. Pan Gala nadal postanowił straszyć mnie sądem w Berlinie i tym, że sprawę już przegrałem, a na mój adres rodzinny, gdzie mieszkają moi rodzice, przyjdzie komornik, aby wyegzekwować mój dług (do tej pory niestety nie wiem o jaki dług chodzi). Posunął się nawet do tego, że wysłał list do mojej Mamy, w którym pisał, że mają się przygotować na komornika.
Oto prawomocny wyrok, o którym wspomina Marek Lis:
--------------------------------------------------
Pan Waldemar Ariel Gala i osoby tego pokroju budzą we mnie czystą ludzką niechęć. Zrozumiałbym, gdyby firmie przydarzył się nieszczęśliwy wypadek i nagle miała problem z płynnością - wtedy siła wyższa powoduje, że trzeba ogłosić upadłość i przeprosić wierzycieli. Tutaj jednak jest krnąbrna buta - nie płacenie rachunków nie jest problemem, problemem są ci wszyscy pokrzywdzeni, którzy domagają się swoich pieniędzy. Zamiast skruchy jest atak - straszenie pozwami, prawnikami i karami finansowymi. Taki człowiek, moim zdaniem, nigdy nie powinien prowadzić biznesu.
Mam szczerą nadzieję, że ujawnienie praktyk pana Waldemara spowoduje, że ci, którzy do tej pory się wahali również zdecydują się na działanie. Mam też nadzieję, że sprawą tą zainteresuje się ktoś jeszcze i zamiast powództwa cywilnego będzie to sprawa karna, bo, jak dla mnie, to, co robi pan Waldemar, jest działaniem z premedytacją.
Z każdą z osób wymienionych w artykule kontaktowałem się osobiście zarówno przez emial jak również telefon. Materiałów dostarczonych przez poszkodowanych jest dużo więcej ale dla czytelności artykułu załączyłem tylko te najważniejsze.
O fakcie publikacji takiego artykułu poinformowałem również firmę Punk Team oraz Waldemara Ariela Gale zadając pytania o zaległości i powody nie płacenia zobowiązań. W odpowiedzi na 3 przypadki o które się pytałem nie dostałem jasnych odpowiedzi lub też ich nie zrozumiałem (Pan Waldemar niestety nie posługuje się biegle naszym językiem). Jedynie jeśli chodzi o Hostersów Pan Gala wypowiedział się jasno, że umowa została rozwiązana bo nie dostarczyli usług. Jak więc widać sprawa ta zapewne również zakończy się w sądzie. W pozostałych dwóch przypadkach Pan Waldemar nie wiedział o jaką firmę pytał i prosił o faktury oraz sugerował, że na jedna z firm jest sprawa na policji.
Dowiedziałem się natomiast, że nie wyraża on zgody na publikację jego imienia i nazwiska i żadnych informacji, które mogą być połączone z jego osobą.
Tej prośby jednak nie mogę spełnić.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu