Ostatnio przekonałem się o tym, że Read the Fucking Manual to złota zasada. Testuję właśnie bezprzewodowe słuchawki od Sony. Oto moja krótka historia technologicznej kompromitacji. Jak każdy mężczyzna, po wyjęciu sprzętu z opakowania, zabieram się za podłączanie bez czytania tych wszystkich zamieszczonych dodatkowo karteczek i mini instrukcji. W końcu bloger technologiczny jestem, to raczej słuchawki mnie nie zaskoczą, prawda?
7 sekund zamiast 40 minut, czyli RTFM
Rocznik 74. Pasjonat nowych technologii, kibic wsz...
Przyciskam więc guzik power na słuchawkach - odpalam bluetooth na komórce i nic. Nie widzę śladu po słuchawkach wśród dostępnych urządzeń. Co ciekawe, iPhone widzi ich i tak o 3/4 mniej, niż telefon z Androidem. To w sumie dość zabawne, bo Android wykrywa oba moje telewizory i dwie żarówki z bluetooth. Tymczasem na iPhonie żadnej z tych rzeczy nie widać.
Nie zmienia to jednak faktu, że oba telefony nie widzą słuchawek. Dioda na słuchawkach mruga tak jakby zestaw gotowy był do parowania i nic. Włączam i wyłączam jeszcze raz słuchawki oraz bluetooth w telefonie i nadal nic.
No to siadam do internetu. W necie jest odpowiedź na wszystko. Czytam o jakichś skompilowanych problemach ze standardami urządzeń, trafiam nawet na stronę pomocy Sony - która jednak niewiele wyjaśnia. Nadal nie chce uwierzyć, że nowy sprzęt może robić jakieś problemy przy banalnym parowaniu.
W akcji desperacji sięgam wreszcie po manual. Czytam rozdział o parowaniu i okazuje, że do połączenia słuchawek przez bluetooth z telefonem, muszę przytrzymać przez 7 sekund przycisk power. Robię zgodnie z instrukcją i wszystko działa. Strzelam facepalma, tak aby nikt z domowników nie widział.
Po raz kolejny RTFM wygrywa. Straciłem w sumie ok 40 minut na zabawę ze słuchawkami tylko dlatego, że uznałem, iż wiem lepiej i sobie poradzę.
Walcząc z tymi słuchawkami przypomniały mi się czasy ustawiania odpowiednich portów i przerwań, jeśli chodzi o modemy. Pamiętam ile razy zmieniałem kartę modemu, tyle razy był jakiś konflikt i trzeba było ręcznie bawić się w konfigurowanie karty. Takie to były czasy, że plug and play dopiero się rodził. Dziś wszystko jest plug and play, ale do manuala czasem warto zajrzeć.
Przyznam, że powyżej opisane 40 minutowe zmagania ze słuchawkami, to jedna z moich bardziej kompromitujący przygód z technologiami ostatnio.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu