Felietony

Złapmy się za ręce, bańka pęka - tylko nie nasza!

Grzegorz Marczak
Złapmy się za ręce, bańka pęka - tylko nie nasza!
25

Zmuszenie kogoś do tego, aby powiedział jak widzi przyszłe trendy w internecie graniczy często z cudem - standardowa odpowiedź w takich przypadkach brzmi "trudno powiedzieć". Inaczej jest jednak, gdy nadchodzi kryzys i recesja, wtedy wszyscy zaczynają jednym głosem chóralnie mówić "a nie mówiłem" c...

Zmuszenie kogoś do tego, aby powiedział jak widzi przyszłe trendy w internecie graniczy często z cudem - standardowa odpowiedź w takich przypadkach brzmi "trudno powiedzieć". Inaczej jest jednak, gdy nadchodzi kryzys i recesja, wtedy wszyscy zaczynają jednym głosem chóralnie mówić "a nie mówiłem" czy też "będzie gorzej".
Ostatnio tym, czym będzie dla nas recesja na amerykańskim rynku można było przeczytać na blogu Marcina Jagodzińskiego, Artura Kurasińskiego oraz tekst Jacka Gadzinowskiego na interaktywnie.com.

Wszyscy autorzy praktycznie w tym samym tonie mówią o końcu kolejnej "bańki" internetowej, wydaje mi się jednak że tekst Jacka najbardziej nawiązywał do rynku Polskiego i z tym podejściem chciałbym trochę podyskutować.

Jestem jedną z tych osób, które od dawna dziwiły się irracjonalnym wycenom zagranicznych i polskich biznesów internetowych. Ale czy ta irracjonalność miała przełożenie na inwestycje w polskie biznesy?

Moim zdaniem fundusze inwestycyjne w Polsce bardzo ostrożnie podchodziły do inwestowania w "wirtualny biznes", nie przelewały się u nas miliony dolarów na nowo odkryte cuda internetu - było wprawdzie kilka dużych inwestycji, ale związane one były z liderami takimi jak Allegro czy Gadu Gadu.

Jacek w swoim tekście kilka razy nawiązywał do naszego małego skromnego podwórka:

Startups.pl stanie się cmentarzyskiem rejestrującym niedawne tech-bubble. Lecz teraz rozdaje się jeszcze miliony, prowadzi mądre prelekcje, organizuje się "łapanki na pomysły", gdy spóźniono się na ekspres który odjechał już dawno z NK i Fotka.

Barcamp'y, Aule i inne targowiska dobrej nowiny… jak dobrze będzie się spotkać i opowiadać za chwilę o „starych dobrych czasach". Podziwiać tych którzy rzeczywiście mają poukładane biznesy i pomysł na realne a nie wirtualne „sukcesy" rynkowe. Wizjonerów, copy cuty z potencjałem… byle za chwilę nie czuć się jak na Titanicu gdzie gra właśnie orkiestra przed zatonięciem z hukiem

W przeciwieństwie do Jacka nie widzę tych milionów, które rozdawane były by na serwisy pokazywane na startups.pl, tak samo jak nie widzę podczas Auli prezentacji startupów obdarzonych milionami dolarów. W przeciwieństwie do całego świata u nas inwestycja kilkuset tysięcy złotych jest czymś, przy czym zaczyna się rozmowy o potencjale biznesu i źródłach zysku. Jacek pisze również o serwisach typu copy and paste, które nie długo nie będą miały racji bytu - chciałbym tylko zauważyć, że one nigdy nie miały racji bytu i nigdy fundusze nie inwestowały w takie biznesy dużych pieniędzy (o ile w ogóle inwestowały).

Z tego co pamiętam pierwsza bańka internetowa pękła dlatego, że po okresie euforii okazało się, iż super biznesy nie przynoszą super zysków - a właściwie generują straty. Giełda zweryfikowała stan tamtejszych biznesów, skończyły się kredyty i inwestycje i bańka pękła.

Teraz nie mówimy o bańce związanej z biznesem internetowym, wprawdzie kłopoty amerykańskich banków są bliskie nam wszystkim - ale wydaje mi się, że niektórzy utożsamiają się z nimi trochę na siłę. Nawet jeśli polskie firmy zaczną w skutek recesji tracić wartość akcji to przecież nie oznacza to od razu "pustych kieszeni". Wycena akcji na giełdzie wpływa zapewne na wiele rzeczy (możliwość pozyskania inwestora, stabilną pozycję zarządu, kredytowanie biznesu) ale nie pomniejsza ona automatycznie zasobów naszych budżetów.

Oczywiście w wymienionych przeze mnie tekstach pada bardzo dużo słusznych porad i twierdzeń, które aktualne powinny być zawsze - nie tylko podczas czy po recesji. Dbajmy o biznes, kontrolujmy koszty, nie wydawajmy pieniędzy jeśli nie musimy, bazujmy na twardych danych a nie estymacjach itp. Zgadzam się równie z tym, że powoli kończą się czasy inwestycji w spontanicznie tworzone biznesy bez pomysłu, na to jak zarabiać pieniądze (twitter?).

Podsumowując - coś się zapewne zmieni, może postrzeganie wydawanych na reklamy pieniędzy, może wartość unikalnych użytkowników, których nie potrafimy zmonetyzować. Wydaje mi się jednak, iż podczas szaleńczych inwestycji i wycen jakie miały miejsce w całym internecie, w Polsce byliśmy bardzo zachowawczy. W przeciągu ostatniego roku oprócz naszej klasy nie przypominam sobie wielomilionowych inwestycji w startup (a już szczególnie w taki, który nie zarabiał a jego jedyną wizją na pieniądze była reklama).

Jeśli może być jeszcze ciężej w biznesie internetowym niż było, to niech będzie - na pewno nie zauważymy tego na taką skalę jak nasi koledzy z zagranicy. Pisałem ostatnio o głodzie inwestorów, jeśli chodzi o nowe startupy. Możliwe, że na chwilę obecną będzie trzeba najeść się chipsami i poczekać na lepsze czasy i lepsze pomysły (oby tylko nie przegapić kolejnej naszej klasy).

Zdjęcie użyte w tym wpisie pochodzi z howstuffworks.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu