Polska

Zakaz handlu w niedzielę także w Internecie. Czekam, bo to mogą być niezłe jaja

Maciej Sikorski
Zakaz handlu w niedzielę także w Internecie. Czekam, bo to mogą być niezłe jaja
204

Czytam o zakazie handlu w niedzielę, konkretnie o projekcie (obywatelskim) ustawy zmieniającym przepisy w tej materii, przeglądam sam projekt i zastanawiam się, czy ktoś robi to na serio. To oczywiście propozycja, nie jest powiedziane, że stanie się obowiązującym prawem, ale nawet jako projekt zastanawia - najwyraźniej ktoś znowu zapomniał, że żyjemy w XXI wieku, że niektóre rozwiązania po prostu trudno wprowadzić w życie, a jeśli staną się rzeczywistością, będą przedmiotem dowcipów. W gruncie rzeczy chciałbym realizacji tych założeń - tylko po to, by przekonać się, czy będzie aż tak komicznie. Tragikomicznie.

Zakaz handlu w niedzielę coraz bliżej - takie doniesienia płyną z mediów. I trudno się temu dziwić:

Ponad 500 tys. Polaków poparło obywatelski projekt ograniczenia handlu w niedziele. 2 września listy z podpisami przekazane zostały Marszałkowi Sejmu Markowi Kuchcińskiemu. Teraz projektem ustawy musi zająć się Sejm. - Pracownicy handlu czekają, by ta ustawa weszła w życie jak najszybciej - mówił Alfred Bujara, szef handlowej Solidarności i przewodniczący Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej podczas składania podpisów w Sejmie. [źródło]

Partia rządząca, czyli PiS, nie ukrywa, że zgadza się z tymi postulatami, przynajmniej częścią z nich i zamierza skierować projekt do prac w komisji. Co z tego wyjdzie? Trudno stwierdzić. Minister finansów już dał do zrozumienia, że ostateczna ustawa może być mniej radykalna:

- Ja jestem zwolennikiem tego, żeby wprowadzić takie rozwiązanie w odniesieniu do pierwszej niedzieli w miesiącu, obserwować przez dwa lata jego efekty na rynku, na podstawie twardych danych i później być może wrócić do tematu - powiedział. Dodał, że choć nie jest to rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkich. Podkreślił, że rząd nie zajął jeszcze oficjalnego stanowiska wobec tego projektu.[źródło]

Czyli czekamy. Może projekt zyska aprobatę, może PiS go "zmiękczy", a może wymyśli coś jeszcze innego? Nie wiadomo. Warto jednak przyjrzeć się bliżej temu pomysłowi - zachęcam do lektury, to zaledwie kilka stron. Czego się można dowiedzieć? A np. tego, że w niedzielę będzie można handlować dewocjonaliami. Kościół popiera zakaz handlu w siódmym dniu tygodnia, ale sprzedaż w samych świątyniach raczej nie zostanie wstrzymana - nadal będzie można kupić świece czy prasę katolicką. Zakładam przy tym, że nie będą sprzdawać sami księża, a przecież w mniejszych sklepach, które mogą być otwarte, za ladą ma stanąć właściciel. Czepiam się? Może i tak, ale to zabawne, gdy walczy się z handlem w jednym miejscu i uprawia go w drugim...

Nas najbardziej interesuje zapis dotyczący handlu w Internecie. Bo w myśl projektu, handel w Sieci miałby być zawieszany (?) od 6.00 w niedzielę do 6.00 w poniedziałek. A jak wszyscy wiemy, sklepy internetowe właśnie w tym czasie realizują większość zamówień... Nie, nie realizują - zajmują się tym w tygodniu. Ale to w niedzielę zajęty w tygodniu człowiek może usiąść przed komputerem i owe zamówienia złożyć: kupić spożywkę, zamówić książkę czy płytę, wybrać i kupić AGD, o czym pisałem kilka dni temu. Ile osób obciążam pracą swoim klikaniem w niedzielę? Raczej nie są to zastępy ekspedientek. Jeśli jednak zacznie obowiązywać nowe prawo, na stronie sklepu zastaniemy... Sam nie wiem, jak to sobie wyobraża autor projektu - wejdę na stronę sklepu, a ta poinformuje mnie, że on jest nieczynny i mam zajrzeć jutro?

Do czego to może prowadzić? Otóż taki zakaz handlu jest na rękę sklepom zagranicznym, Polacy mogą zacząć częściej przeglądać Aliexpress czy Amazona i tam kupować. Co więcej - nasze sklepy mogą się przenieść do innego kraju. Nie od dzisiaj wiadomo, że Polacy to kreatywny naród i spróbuje obejść przepisy. Zwłaszcza, gdy są one niedorzeczne. Może i nie zrobi już zakupów na cały tydzień w sklepie wielkopowierzchniowym w niedzielę, ale zamówi smartfon albo siodełko rowerowe w sklepie internetowym, w którym nie zostanie powitany napisem "wybacz, jest niedziela, autor ustawy chce, byś spędzał czas z rodziną". Ten będzie zarejestrowany w Wielkiej Brytanii, na Słowacji albo Cyprze.

A skoro już o tych sklepach wielkopowierzchniowych mowa... Czy ktoś naprawdę sądzi, że i tego nie można inaczej załatwić? Pisałem kiedyś o sklepie w Szwecji, w którym w ogóle nie ma żywego sprzedawcy. Biedronka zaczęła stawiać automaty sprzedażowe, w których znajdziemy podstawowe produkty. Dlaczego nie miałaby ich postawić w całym kraju? I to w bardzo rozwiniętych wersjach z szeroką ofertą produktową? Przecież w rozkręceniu takiej usługi pomoże firmie nowa ustawa - klienci szybciej przekonają się do automatów. A efekt będzie taki, że automatyzacja przyspieszy, bardziej sensowne staną się usługi, w których roboty zastąpią ludzi. Koniec z wykorzystywaniem człowieka w niedzielę - on stanie się zbędny i w tygodniu.

Tak oto projekt ustawy, która ma pomagać rodzinie, pracownikom, którzy muszą pracować w niedzielę, może doprowadzić do zwolnień. Niekoniecznie tak, jak jest to przedstawiane w dyskusjach dotyczących tego pomysłu. Zauważyłem, że w nich nie bierze się pod uwagę zmian technologicznych, automatyzacji, globalizacji - to przypomina rozmowę, która toczy się w latach 90. XX wieku. Może związkowcy i biskupi powinni się nad tym zastanowić...

PS Część argumentów zwolenników zakazu do mnie trafia i też uważam, że miliony Polaków nie muszą spędzać niedzieli w sklepie. Ale trudno będzie ich przekonać, że są lepsze formy spożytkowania wolnego czasu, jeśli wprowadzi się chore prawo.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Polskahot