Microsoft

Zagubieni w trzecim wymiarze, czyli co znowu wymyśliła ekipa z Redmond?

Jarosław Tomanik
Zagubieni w trzecim wymiarze, czyli co znowu wymyśliła ekipa z Redmond?
15

Microsoft od dawna nie jest przewidywalny. Niby wiadomo o co chodzi, pozornie kierunek zmian wynika z długofalowej polityki, jednak coś ciągle zgrzyta i niepokoi. Swawole i dokazywania, niby poważnego gracza na rynku, mocno odbiegają od stonowanych i biznesowo zawsze logicznych posunięć konkurencji. Co by nie zrobiły Apple czy Google, wystarczy ogólne wyczucie branży, żeby ich posunięcia wytłumaczyć i uzasadnić. Tego samego od dawna nie sposób powiedzieć o Microsofcie.

Cóż tym razem wymyślił Microsoft i dokąd to wszystko prowadzi?

Zacznijmy od tego, co w poczynaniach tej firmy jest logiczne.

Nie jestem specjalistą od rynkuprzetwarzania w chmurze i usług biznesowych nastawionych na korporacje. Tym łatwiej mi przyjąć do wiadomości, że robiący ogromne pieniądze na swojej chmurze Azure, Microsoft mocno ustawia swój biznes pod taki właśnie, informatyczny outsourcing. Informacje o inwestycjach, przesuwania nacisku z usług dla konsumentów na te dla biznesu (Office 365, OneDrive, Skype) i zapowiedzi kolejnych skierowanych do tej grupy docelowej (np. konkurencja dla Slacka - MS Teams) wydają mi się bardzo sensowne i zgodne z wizją szefa wszystkich szefów, Satya Nadelli.

Do tej samej grupy docelowej zmierza konsumencki pierwotnie produkt, jakim jest Windows Phone vel Mobile. Logika za tym stojąca nieco mi umyka ale ponownie, nie pracuję w korpo, nie mam dużej firmy więc pewnie po prostu tracę z oczu jakieś niuanse. Osobiście nie widzę powodu, żeby rozwijanie biznesowych zalet systemu zmuszało w jakikolwiek sposób Microsoft do tej żałosnej, rynkowej rejterady jakiej jesteśmy świadkami. Niewiele rynku udało się zdobyć ale po co to teraz lekką ręką oddawać konkurencji? Podobnie zresztą nie rozumiem zarzucenia dotykowych zdobyczy Windows 8 i zabicia ledwo rodzącego się rynku niewielkich, tanich tabletów z pełnym Windowsem. Brak migawek plików, WimBoota, kalekie, niedotykowe UI z W10 - tą kategorię urządzeń, która mogła stać się pomostem między komputerami a telefonami zabito zanim się pojawiła. Pewnie biznes tego nie potrzebował. Niech im będzie.

Co dla przeciętnego Kowalskiego?

Jak już pisałem Microsoft konsekwentnie rozwija obsługę komputera pisadłem. Zacna i sensowna to koncepcja. Wycofujemy się z dotyku i stawiamy na stylusa - zmiany zapowiadane w najnowszej iteracji Windowsa - Creators Update, kontynuują wizję z poprzedniej wersji Anniversary Update. Nie będę się powtarzał, dość powiedzieć, że Windows Ink ma się dobrze, wszystkie jego części otrzymują stałe poprawki i nowe funkcjonalności, a Office i jego obsługa stylusem także nie leży odłogiem. Oczywiście rozwój linii Surface oraz Microsoft Style to konsekwentne kroki w tym samym kierunku.

Gdzie zatem piszczy i zgrzyta?

To, co kompletnie zbiło mnie z pantałyku i wprawiło w niemałą konsternację to trójwymiar. Ewidentnie skierowane do zwykłego śmiertelnika narzędzia do tworzenia, dzielenia się i drukowania obiektów 3D nijak nie pasują mi do żadnego z kierunków, w jakich zdawałoby się, zmierza Microsoft. Dostępna od jakiegoś czasu, wprowadzająca proste 3D, wczesna wersja Painta wydawała się zwykłą fanaberią. Dublowanie funkcji obecnego od początku w W10 programu 3D Builder zupełnie nie trzymało się kupy ale co tam - to tylko jeden, mały program. Kto bogatemu zabroni. Silna obecność 3D w prezentacjach Microsoftu z zapowiedzi Creators Update była już bardziej konfundująca. Microsoft Studio, Surface Book czy Pro - to narzędzia dla grafików 2D. Obróbka 3D, choć na mobilnym sprzęcie możliwa, to jednak domena potężnych stacji roboczych.

Kolejne informacje nie pozostawiały jednak złudzeń. Intensywne prace nad otwartym formatem 3D, otwarcie platformy do dzielenia się projektami czy w końcu udostępnienie bazy powstałej przy okazji Project Spark - to nie może być przypadek.

Co z tego, że zarówno formatów jak i platform jest na rynku od groma. Że nikt na takie nowości nie czeka i nie zaspokajają one żadnych rzeczywistych potrzeb klientów. Komunikat jest jasny - wchodzimy w 3D.

Druk 3D dla ubogich?

Drukowanie w 3D rozwija się dynamicznie. Czy faktycznie Microsoft planuje wejść z nim pod strzechy? Czy tajną bronią firmy mogą stać się trójwymiarowe figurki, bibeloty czy "biżuty"?

Pierwsze, poważne wątpliwości budzą koszty zabawy. Drukarki 3D kosztują ładnych parę tysięcy. Istnieją dużo tańsze rozwiązania ale z raczej nie poradzi sobie z nimi zwykły, przeciętny użytkownik. A przecież drukarka to nie wszystko - do kompletu wypadałoby dysponować także skanerem 3D oraz możliwością edytowania/tworzenia obiektów. Nawet jeśli Microsoft dokona niemożliwego i udostępni Kowalskiemu program, z którym taki przeciętny użytkownik sobie poradzi to co z resztą potrzebnego sprzętu?

Inne pytanie, na które trudno o sensowną odpowiedź brzmi: po co to komu? Użyteczność elementów drukowanych w 3D jest bardzo ograniczona. Kiedyś bardzo poważnie rozważałem zakup drukarki. Nie tylko nie znalazłem dla niej zastosowania w domu ani w pracy (mimo tego, że sporo pracuję w 3D). Nie udało mi się także wymyślić sensownej usługi, dzięki której koszty drukarki mogłyby się zwrócić. Nawet gdyby drukarka kosztowała tylko paręset złotych a wydruki z niej nie przypominały nasmarkanych, jednokolorowych bryłek figurkopodobnych, nadal nie znajdzie się w każdym domu.

Może HoloLens?

Ten, moim zdaniem, najbardziej innowacyjny wynalazek ostatnich lat (kategorii IT oczywiście), ciągle wydaje się konsumencką pieśnią przyszłości. Mimo lat spędzonych nad jego doskonaleniem wydaje się oczywiste, że zarówno koszty jak i ograniczenia powodują, że HoloLens to propozycja wyłącznie dla biznesu.

Faktem jest, że oczywisty, rozrywkowy potencjał holografii sprawia, iż nawet wśród nietechnicznych, "zwykłych" ludzi budzi się niekontrolowana potrzeba posiadania takich okularów. Wystarczy pokazać dowolny film z prezentacji Microsoftu a nawet dorośli ludzie zaczynają podświadomie odliczać dni do gwiazdki. Co z tego jednak, skoro cena obecnie sprzedawanych zestawów komercyjnych, wynosząca 5000 "zielonych" jest, łagodnie rzecz ujmując, zaporowa. Sam Microsoft nie ma wielkich złudzeń, dając sobie aż dekadę na doszlifowanie holografii. Szef działu Xbox, Phil Spencer, stwierdził niedawno, że nawet znacznie dojrzalsza, siostrzana technologia jaką jest Wirtualna Rzeczywistosć (VR), mimo oczywistego potencjału i sporego zaangażowania rynkowych gigantów, nadal przypomina raczej technologiczne dema niż gotowy produkt dla masowego odbiorcy. A przed holografią przecież znacznie dłuższa droga niż przed VR.

Zresztą co VR czy holografia mają do tworzenia w domu, małych i brzydkich, trójwymiarowych koszmarków w Paincie? Odbiorca takiej rozrywki nie ma raczej potrzeby aby tworzyć jej elementy. Podobnie jak odbiorcę filmów nie interesuje sprzęt do ich produkcji.

Więcej pytań niż odpowiedzi

Rynek obiektów 3D ma swoje lata. Dostępny dla nieprofesjonalistów, stał się chyba od momentu wprowadzenia 3D do map Google. Wtedy powstał SketchUp, później i dziesiątki mniejszych platform do wymiany plików. Standard VRML ma już ponad 20 lat, istnieje sporo młodszych, podobnie mało użytecznych standardów. Po co Microsoft się w to angażuje? Gdzie dostrzegł potencjał? Czym chce porwać serca klientów i na czym zarobić?

Nie zrozumcie mnie źle. Nie szukam dziury w całym. Po prostu wierzę, że nikt o zdrowych zmysłach nie sprzedaje pięknych wizji, nie próbuje uwieść serc konsumentów sugestywnymi filmikami nie mając w planach konkretnych usług czy produktów, na których da się zarobić. A przecież dostaliśmy od Microsoftu cały festiwal takich wizji.

Wizji na razie w oczywisty sposób utopijnych. Pomysł wyciągnięcia telefonu i zeskanowania na szybko obiektu 3D jest genialny i przyjąłbym go z otwartymi ramionami gdyby był możliwy do zrealizowania. Niestety nie jest. Z przyczyn zawodowych śledzę temat i niestety, skanowanie telefonem to mrzonka. Nie bez powodu skanery 3D kosztują tak ogromne pieniądze. Coś takiego wymaga ogromnej ilości danych i sporej mocy obliczeniowej. Nie wierzycie? Przetestujcie sami osiągnięcia największego gracza na tym rynku - Autodesku. Oparta na zdalnych obliczenia w chmurze aplikacja na wszystkie duże mobilne systemy, dostępna jest na www.123dapp.com. Nie muszę chyba pisać, że efekty pracy z tym programem w najmniejszym stopniu nie przypominają wizji Microsoftu.


Źródło www.windowsblogitalia.com

Załóżmy jednak, że jakoś zeskanujemy obiekt (lub ściągniemy gotowy) i nadamy mu odpowiednich szlifów w nowym Paincie. Co dalej? Nawet jeśli Microsoft przygotuje odpowiednie aplikacje i pluginy tak, żebyśmy mogli wysyłać sobie takie obiekty, umieszczać na blogach, Facebooku lub Twitterze, po cóż mielibyśmy to robić? Jakie szczególne rzeczy mogłyby się w takiej formie pojawić żeby konieczne było pokazanie ich jako obracalnych na wszystkie strony obiektach 3D? Cóż takiego szczególnego miałoby to być, żeby nie dało się tego pokazać na jednym lub kilku zdjęciach albo filmie? Zabijcie, ale nic mi takiego nie przychodzi do głowy.

Rynek w sprawie 3D już dawno się wypowiedział. Telewizory i monitory z tą technologią, nawet jeśli powszechne, sporadycznie są do pokazywania trójwymiarowych treści używane. Nawet w kinach widzowie coraz częściej wybierają płaskie obrazy. Spore nadzieje wiąże się teraz z rzeczywistością wirtualną. Niewiele ma ona jednak wspólnego z małymi, trójwymiarowymi obiektami na jakich skupia się Microsoft. Także rynek profesjonalny nic takiego nie potrzebuje. AutoCad, 3D Studio Max - to są narzędzia dla profesjonalistów - nic pokroju Painta 3D nie jest w stanie nawet na sekundę zainteresować zawodowca.

Puenta? Brak :/

Mimo głębokiego poczucia niedosytu i zmieszania, zmuszony jestem do pozostawienia tytułowego pytania bez odpowiedzi, a sam felieton bez puenty. Dziwnie się z tym czuję, ale od prezentacji Microsoftu mija kolejny tydzień, a na iluminację nadal się nie zanosi. Być może wkrótce życie samo taką puentę napisze, lub pojawią się nowe fakty, które rzucą na sprawę trochę światła. Na razie pozostaje błądzić po omacku i przyglądać się z uwagą posunięciom Microsoftu, oczekując zbliżającej się milowymi krokami, kolejnej dużej aktualizacji Windowsa - Creators Update. Może Wy macie jakiś pomysł? Piszcie w komentarzach, z pewnością poświęcę im sporo uwagi.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu