YouTube

Google ukryje licznik "łapek w dół" na YouTube. Czy to powstrzyma ich lawiny?

Kamil Świtalski
Google ukryje licznik "łapek w dół" na YouTube. Czy to powstrzyma ich lawiny?
1

YouTube testuje ukrywanie licznika "łapek w dół". Takie zmiany mogą pomóc twórcom, ale co z użytkownikami?

Internet, jako że daje pozorną anonimowość, jest niekończącym źródłem hejtu. Masowe ataki na wybrane serwisy czy twórców wideo nie są niczym nowym. W jednych miejscach się zakupuje, w innych daje łapki w dół, ale to tak naprawdę bez znaczenia jakie są oznaczenia i forma — chodzi po prostu o wyrażanie dezaprobaty. YouTube znane jest ze swojego regularnego eksperymentowania z interfejsem serwisu. Czasem coś doda, czasem odejmie. A najbliższe tygodnie mają upłynąć pod testem funkcji ukrywania licznika "łapek w dół".

Dezaprobatę na YouTube wciąż będzie można wyrażać - ale widzowie nie zobaczą ilu z nich nie przypadły do gustu nasze treści

Zmiany dotyczyć będą wyłącznie licznika dla "łapek w dół" — samo menu pozostanie bez zmian. Kciuk w górę, kciuk w dół, udostępnianie, zapisywanie i — dla użytkowników YouTube Premium — opcja pobierania. Jedyną różnicą jest brak jakichkolwiek wartości przy ikonce dezaprobaty. Nie zmieniło się jednak nic w kwestii pozytywnego odbioru — przy kciuku w górę licznik pozostał.

Licznik "łapek w dół" zostanie ukryty wyłącznie dla widzów — twórcy, rzecz jasna, będą mieć do nich cały czas dostęp — i w odpowiedniej sekcji YouTube Studio mogą podejrzeć ilu osobom ich materiał się nie spodobał. Niestety, jak zawsze przy takich zmianach, są one dość kontrowersyjne. Przede wszystkim dlatego, że te liczniki nie pojawiły się w serwisie bez powodu — algorytmy pomagające promować lepsze materiały to jedno, ale sami użytkownicy mają już jakiś punkt zaczepienia w przypadku rozterek czy warto obejrzeć wideo, czy nie. Mam tu na myśli przede wszystkim wszelkiej maści praktyczne poradniki, przy których taka wiedza jest wyjątkowo cenna. Z drugiej jednak strony — jak już wspominałem — wielu twórców zostaje w ten sposób "zbombardowanych" przez fanów konkurencji. Wszystkim dogodzić się nie da.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu