Xiaomi

Historia opasek Mi Band - jak Xiaomi podbiło polski rynek

Krzysztof Rojek
Historia opasek Mi Band - jak Xiaomi podbiło polski rynek
12

Xiaomi Mi Band od początku swojego istnienia jest jednym z najpopularniejszych gadżetów w naszym kraju. Oto jak zmieniał się na przestrzeni lat.

Jeżeli spojrzymy na rynek wearables, zauważymy na nim kilka dominujących marek - Apple, Xiaomi, Fitbit czy Garmin. Jak pewnie się domyślacie - nie zawsze tak było. Procentowy udział poszczególnych producentów w rynku zmieniał się na przestrzeni lat, a obserwując statystyki można zauważyć, że wraz z kolejnymi generacjami jeden z nich zagarniał dla siebie coraz większą jego część. Mowa oczywiście o Xiaomi. Warto prześledzić, jak zmieniał się jeden z jego najpopularniejszych produktów - Mi Band - by dowiedzieć się, co stoi za jego sukcesem.

Xiaomi Mi Band 1 - prototyp, który wszystko rozpoczął

Cofając się o 5 lat, aż ciężko uwierzyć, że pierwsza generacja Mi Band nie posiadała nawet monochromatycznego wyświetlacza. Była to bardzo lekka (13 g) konstrukcja, która do swojego działania wymagała pobrania na telefon specjalnej aplikacji i to na niej wyświetlała się treść powiadomień z urządzenia. Jako, że Mi Band celował w jak najniższą cenę, funkcjonalność opaski także była podstawowa. Pierwsza generacja mogła mierzyć czas snu, puls (funkcja dodana w Mi Band 1S), przebyty dystans, liczbę pokonanych kroków i na tej podstawie obliczała ona spalone kalorie.

Wtedy też Xiaomi zapoczątkowało coś, co w późniejszych latach przerodziło się w wyróżnik serii - pastylkowy design. Dzięki temu że całość funkcji Mi Banda mieściła się w tej wydłużonej "pastylce", wymiana gumowych opasek była banalnie prosta. Dzięki temu użytkownik mógł w łatwy sposób wymienić pasek na inny, dostosowując go do swoich preferencji. Niestety - pierwszy Mi Band nie ustrzegł się wielu wad. Przede wszystkim, użytkownicy skarżyli się na to, że większość z funkcji opaski... działa źle. Urządzenie "gubiło" przebyte kilometry, nie wykrywało snu, a pulsometr potrafiło pokazywać zupełnie losowe wartości. Doskwierał także brak wyświetlacza, nie pozwalający na śledzenie wyników w czasie rzeczywistym. Niska cena sprawiła jednak, że Mi Band skusiło wielu sportowców-amatorów. Xiaomi postanowiło więc kuć żelazo póki gorące.

Xiaomi Mi Band 2 - dalej podstawowo, ale już z wyświetlaczem

W połowie 2016 r. na rynku pojawił się następca pierwszego Mi Banda, oznaczony numerem 2. Jak zauważył Tomek Popielarczyk w swojej recenzji, główną różnicą pomiędzy tym modelem a poprzednikiem był 0,42 calowy OLEDowy ekran i delikatne poprawienie działania istniejących w urządzeniu funkcji. Ot chociażby krokomierz nie dodawał kolejnych kroków podczas pisania na klawiaturze, a opaska zyskała "tryb treningu" w którym nieustannie mierzyła puls.

Co ciekawe, na dodaniu wyświetlacza nie ucierpiała bateria - ta wciąż mogła wytrzymać 3 tygodnie na jednym ładowaniu. W dalszym ciągu można też było opaskę zachlapać, ponieważ ta spełniała normę IP67. Dzięki zachowaniu niskiej ceny (~150 zł na start) także druga generacja Mi Banda zyskała w naszym kraju popularność.

Xiaomi Mi Band 3 - największa zmiana w serii?

Dwa lata musieli czekać fani marki na kolejnego Mi Banda, ale to co otrzymali, mogło w pełni zrekompensować oczekiwanie. Nowy Mi Band 3 bardzo bowiem różnił się od swoich poprzedników. Sama pastylka urosła i stała się cięższa (20 g), ale zyskała duży (wciąż monochromatyczny) dotykowy wyświetlacz o przekątnej 0,78 cala. Dzięki temu opaska mogła służyć jako prawdziwe smart akcesorium do telefonu - pozwalała czytać powiadomienia, SMSy czy maile. Xiaomi Mi Band 3 było też pierwszą opaską w serii, którą mogliśmy zanurzyć na głębokość do 50 metrów bez obawy o jej zniszczenie.

Niestety, jak każda zmiana, także i ta niosła ze sobą negatywne konsekwencje ze względu na bardziej odstającą "pastylkę" i tworzywo, z jakiego wykonano Mi Band, główny moduł opaski bardzo łatwo zbierał wszelkiego rodzaju rysy, przetarcia i po prostu był bardziej narażony na uszkodzenia.

Xiaomi Mi Band 4 - idziemy w kolor

2019 przyniósł kolejny model Xiaomi Mi Band, tym razem oznaczony numerem 4. I tutaj po raz kolejny największa zmiana dotknęła wyświetlacza, ponieważ pojawił się 0,95 calowy AMOLED. W poprzednim modelu użytkownicy mogli wybierać spośród całych 3 motywów ekranu głównego, tutaj liczba ta wzrosła aż do 77 stylów. Mi Band zyskał także moduł NFC (choć tylko na rynek chiński) i co ciekawe, wciąż nie wpłynęło to na deklarowaną żywotność na jednym ładowaniu. W Xiaomi Mi Band 4 pojawiło się wsparcie dla 6 kategorii ćwiczeń (np. trening z linami, bieganie, pływanie) oraz dokładniejsze monitorowanie jakości snu. W kwestiach "smart" Mi Band 4 potrafił chociażby sterować muzyką w telefonie, co sprawiło, że wybierały go także osoby szukające po prostu taniej smart-opaski.

Xiaomi Mi Band 5 - co nas czeka?

Za kilka dni na rynku pojawi się następca - Xiaomi Mi Band 5. I pod każdym względem widać, że jest to kontynuacja pomysłu na tę opaskę, który na rynku broni się już od 6 lat. Mamy tu więc "pastylkę", do której możemy dokupić dowolny pasek, ekran AMOLED (który urósł do 1,1 cala) i baterię która pozwala na krótszy (14 dni) ale wciąż imponujący czas pracy na jednym ładowaniu. Dodatkowo w tym modelu Xiaomi zwiększyło liczbę możliwych do śledzenia aktywności (z 6 do 11), motywów (z 77 do 177) i rozbudowało moduł śledzenia snu o monitorowanie fazy REM. W tej generacji zmieniono także system ładowania. Wszystkie poprzednie modele musiały być ładowane przez dedykowaną ładowarkę USB, tu (w końcu) mamy nową, magnetyczną ładowarkę.

Wszystko to Xiaomi po raz kolejny chce zaoferować swoim klientom za cenę ok. 120 zł. Czy będzie to najlepsza opaska fitness na rynku? Zdecydowanie nie - Xiaomi Mi Band w każdej generacji znacznie ustępowało w tej kwestii znacznie droższym konkurentom. Jednak po raz kolejny będzie to najbardziej opłacalny zakup w kwestii stosunku ceny do oferowanych możliwości, na któy zapewne skusi się wielu amatorów sportu.

Mieliście którąś z generacji Xiaomi Mi Band? Który model wspominacie najlepiej?

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu