Czym konsole różnią się od ekosystemu Apple?
Od kilku dni zastanawiam się czym tak naprawdę ekosystem konsol różni się od tego, co oferuje Apple. Ich producenci (niezależnie czy mówimy o Nintendo, Sony czy Microsofcie) poświęcili czas i pieniądze na produkcje zarówno samego sprzętu, kontrolerów, jak i systemu. Zarówno PlayStation 4, Switch jak i Xbox są zamknięte — mają jeden sklep i muszą oddawać procent od transakcji. Dokładne stawki nie są znane (wiemy tylko że Microsoft Store to 30% i 15% dla subskrypcji nie związanych z grami), ale nieoficjalnie mówi się że zarówno w PlayStation Store jak i eShopie twórcy / wydawcy muszą liczyć się z… 30% prowizji, czyli dokładnie jak na iOS. Oczywiście nie jestem pierwszym który ma podobne refleksje, takie pytanie do Tima Sweeneya — prezesa Epic Games — już padło. I nawet na nie odpowiedział na Twitterze:
Consoles are unique in that the hardware is sold at or below the cost of manufacturing, and is subsidized by software sales, whereas iOS and Android are insanely profitable for Apple and Google from just hardware sales and ads.
— Tim Sweeney (@TimSweeneyEpic) June 17, 2020
I jakoś tak… no nie do końca potrafię to usprawiedliwić i traktować jego odpowiedź z powagą. Owszem — powszechnie wiadomo że na początku życia konsol wielu producentów do nich dokłada (chociaż Nintendo od lat rozgrywa to tak, że zarabia od wejścia) — ale po jakimś czasie nie jest to już prawdą. Dlatego też to co napisał Sweeney jest dla mnie kuriozalne — by nie powiedzieć, że bez sensu. Zabrakło mi tylko argumentu, że konsole są dużo tańsze niż smartfony. Ale myślę że przy dłuższej dyskusji, pomiędzy wielokrotnym czepianiem się Apple (okazjonalnie — także i Google) udałoby się dojść do momentu, w którym takie i inne tłumaczenia też by doszły do zestawu.
Moje zdanie na temat Epic Games i całej tej akcji znacie. Nie uważam by 30% Apple było czymś dobrym — jest standardem, o którego zmianę może faktycznie warto jest walczyć. Coraz więcej mediów chce sprzeciwić się gigantowi z Cupertino. Ale o ile tutaj pełna zgoda, albo przynajmniej niech te stawki będą zmienne w zależności od progów przychodów generowanych przez dany tytuł, o tyle ze zmuszaniem ich do otwarcia się na inne sklepy — kompletnie nie. Bo sam porównuję iOS właśnie do konsol, gdzie nikt nie burzy się ani o stawki, ani o to że próżno tam szukać alternatywnych sklepów. To coś, co zbudowali od zera: zarówno pod względem podzespołów jak i systemu, więc mają prawo zarządzać jak chcą. No i wciąż dla mnie Epic Games są po prostu mało wiarygodni — bo przecież na Androidzie stawki nie różniły się czy gra w Google Play była czy nie. A poza tym warto przypomnieć sobie inne wyskoki Sweeneya, jak choćby te z 2016 roku kiedy wrogiem publicznym numer jeden był dla niego Microsoft. Twierdził wtedy, że zmiany w Windowsie (a dokładniej: Universal Windows Platform) dążą do tego, by zabić Steam. Ten sam Steam, o którym od czasu startu Epic Games Store mówi że to najgorsze co może być. Podwójne standardy?
Więcej z kategorii Gry:
- Gdyby tyle samo osób kupowało gry, co odbiera je za darmo, sklep Epic Games byłby potęgą
- Łatka 1.1 uniemożliwia przejście Cyberpunk 2077. Twórcy podpowiadają jak obejść błąd
- Hack and Slash - o co tu chodzi i w jakie gry tego typu warto zagrać?
- Ile razy można grać w to samo? Jak widać bez końca
- Next-genowa grafika w Wiedźminie 3 będzie dziełem fana-modera. Efekty są świetne