Ciekawostki technologiczne

Wydarzenie tygodnia? Rekordowy lot nad Pacyfikiem

Maciej Sikorski
Wydarzenie tygodnia? Rekordowy lot nad Pacyfikiem
1

Na koniec tygodnia temat, który jeszcze nie został podjęty na AW, a który zdecydowanie wato przywołać: rekordowy lot Solar Impulse 2. Okazało się, że samolotem napędzanym energią słoneczną można przelecieć nad Pacyfikiem. Nie było to proste, przyjemne pewnie też nie, ale udało się - człowiek znowu d...

Na koniec tygodnia temat, który jeszcze nie został podjęty na AW, a który zdecydowanie wato przywołać: rekordowy lot Solar Impulse 2. Okazało się, że samolotem napędzanym energią słoneczną można przelecieć nad Pacyfikiem. Nie było to proste, przyjemne pewnie też nie, ale udało się - człowiek znowu dokonał czegoś dużego.

Temat podejmowałem niejednokrotnie, ostatni raz pod koniec maja. Maszyna wystartowała z Chin, by po 120 godzinach lotu wylądować na Hawajach. Taki był plan, lecz nie udało się go wykonać - z powodu złych warunków atmosferycznych pilot musiał lądować w Japonii. Poziom optymizmu pewnie opadł, sytuacja pogarszała się, bo przez kilka tygodni wyczekiwano odpowiedniej pogody, okna, które pozwoliłoby kontynuować lot. Doczekano się - pod koniec czerwca Solar Impulse 2 ruszył w kierunku Hawajów.

Za sterami siedział Szwajcar Andre Borschberg, który wraz z Bertrandem Piccardem pilotuje maszynę (panowie się zmieniają w kolejnych etapach). Pisałem już wcześniej, że jednoosobowy lot będzie dla Borschberga sporym wyzwaniem psychicznym i fizycznym: to kilka dni w niewielkiej przestrzeni, nie ma mowy o dłuższym śnie, można sobie jedynie ucinać krótkie drzemki, w trakcie ich trwania sterowanie przejmuje autopilot. Zmęczeniu towarzyszyła konieczność podejmowania trudnych decyzji i reagowania na wydarzenia w powietrzu - pogoda nie była idealna, więc pilot musiał czuwać.

Na koniec tygodnia temat, który jeszcze nie został podjęty na AW, a który zdecydowanie wato przywołać: rekordowy lot Solar Impulse 2. Okazało się, że samolotem napędzanym energią słoneczną można przelecieć nad Pacyfikiem. Nie było to proste, przyjemne pewnie też nie, ale udało się - człowiek znowu dokonał czegoś dużego.

Temat podejmowałem niejednokrotnie, ostatni raz pod koniec maja. Maszyna wystartowała z Chin, by po 120 godzinach lotu wylądować na Hawajach. Taki był plan, lecz nie udało się go wykonać - z powodu złych warunków atmosferycznych pilot musiał lądować w Japonii. Poziom optymizmu pewnie opadł, sytuacja pogarszała się, bo przez kilka tygodni wyczekiwano odpowiedniej pogody, okna, które pozwoliłoby kontynuować lot. Doczekano się - pod koniec czerwca Solar Impulse 2 ruszył w kierunku Hawajów.

Za sterami siedział Szwajcar Andre Borschberg, który wraz z Bertrandem Piccardem pilotuje maszynę (panowie się zmieniają w kolejnych etapach). Pisałem już wcześniej, że jednoosobowy lot będzie dla Borschberga sporym wyzwaniem psychicznym i fizycznym: to kilka dni w niewielkiej przestrzeni, nie ma mowy o dłuższym śnie, można sobie jedynie ucinać krótkie drzemki, w trakcie ich trwania sterowanie przejmuje autopilot. Zmęczeniu towarzyszyła konieczność podejmowania trudnych decyzji i reagowania na wydarzenia w powietrzu - pogoda nie była idealna, więc pilot musiał czuwać.

To jest już jednak za nim. Udało się wylądować na lotnisku na Hawajach. W trakcie niespełna 118 godzin Borschberg pokonał dystans ponad 7,2 tysięcy kilometrów. To najdłuższy odcinek z całej trasy, jaką ma pokonać Solar Impulse 2, wynoszącej 35 tysięcy kilometrów (lot dookoła świata). Kolejny etap, z Hawajów do USA, to już zadanie dla Piccarda, ale trudno stwierdzić, kiedy zostanie podjęta próba pokonania dystansu.

Pobito rekord długości lotu samolotem napędzanym energią słoneczną, ustanowiono także nowy rekord czasu trwania samotnego lotu - w obu przypadkach Borschberg pewnie nacieszy się swoimi osiągnięciami i tytuły nie zostaną mu szybo odebrane przez innego śmiałka. Jednocześnie udowodniono, że wizja ekipy stojącej za projektem Solar Impulse nie jest mrzonką. Owszem, może w najbliższych latach czy nawet dekadach nie da się tego skomercjalizować, ale pierwszy krok został wykonany. Warto czekać na kolejne.

To jest już jednak za nim. Udało się wylądować na lotnisku na Hawajach. W trakcie niespełna 118 godzin Borschberg pokonał dystans ponad 7,2 tysięcy kilometrów. To najdłuższy odcinek z całej trasy, jaką ma pokonać Solar Impulse 2, wynoszącej 35 tysięcy kilometrów (lot dookoła świata). Kolejny etap, z Hawajów do USA, to już zadanie dla Piccarda, ale trudno stwierdzić, kiedy zostanie podjęta próba pokonania dystansu.

Pobito rekord długości lotu samolotem napędzanym energią słoneczną, ustanowiono także nowy rekord czasu trwania samotnego lotu - w obu przypadkach Borschberg pewnie nacieszy się swoimi osiągnięciami i tytuły nie zostaną mu szybo odebrane przez innego śmiałka. Jednocześnie udowodniono, że wizja ekipy stojącej za projektem Solar Impulse nie jest mrzonką. Owszem, może w najbliższych latach czy nawet dekadach nie da się tego skomercjalizować, ale pierwszy krok został wykonany. Warto czekać na kolejne.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

RekordSolar Impulse 2