Felietony

Wciągające social media

Grzegorz Marczak
Wciągające social media
1

Złapałem się na tym, że zamiast czytać to co mi Google Reader dostarcza coraz częściej korzystam tylko z jednego źródła czyli z Friendfeed (na razie jako czytelnik) i muszę przyznać, że ten sposób pozyskiwania nowych informacji i wiedzy jest na chwilę obecną bardzo efektywny. Do RSS-ów i dużej li...

Złapałem się na tym, że zamiast czytać to co mi Google Reader dostarcza coraz częściej korzystam tylko z jednego źródła czyli z Friendfeed (na razie jako czytelnik) i muszę przyznać, że ten sposób pozyskiwania nowych informacji i wiedzy jest na chwilę obecną bardzo efektywny.

Do RSS-ów i dużej liczby nieprzeczytanych informacji w Google Reader zawsze podchodziłem z dystansem to znaczy nie miałem oporów przed zaznaczaniem wszystkiego jako przeczytane. Czytanie samych RSS-ów pozbawiało mnie moim zdaniem trochę tego czegoś za co lubię czyli obcowania z stronami internetowymi. Może to zabrzmi dziwnie ale mam kilka ulubionych stron, których z premedytacją nie subskrybowałem dlatego bo dużą przyjemność sprawiało mi odwiedzenie ich i czytanie przy wieczornej kawie.

Czytając i śledząc co dzieje się na Friendfeed mam do czynienia z ogromem informacji (głównie w postaci linku do newsa czy wpisu na blog i krótkiego komentarza), jednak nie ilość tych informacji jest najważniejsza ale ich różnorodność (no i różnorodność opinii na ich temat). Moim zdaniem jest to olbrzymia zaleta tego serwisu i mimo iż idea dzielenia się informacjami jest już dość mocno oklepana to jednak teraz zaczynam dostrzegać korzyści z niej płynące (bo na przykład dzielenie się informacjami w Google Reader nadal nie pozwalało mi wyjść poza pewien zestaw źródeł informacji).

Oczywiście Google Reader nadal będzie w użyciu bo tak naprawdę bardzo dobrze sprawdza się on do subskrypcji tego co dzieje się na Friendfeed oraz do przeglądania stałych źródeł. Jednak FF powoduje, że często oprócz samego linku, który ktoś dodał nawiązuje się również dyskusja (którą przez GR już trudno śledzić) i często jest ona dużo bardziej wartościowa niż sama informacja.

Lifestreaming zaczyna mnie więc wciągać - wprawdzie w ograniczonej formie (bo 70% treści dodawanych do takiego serwisu chętnie bym wyrzucił). To co jest najciekawsze w tego typu serwisach to natychmiastowa reakcja na naszą akcję czyli na przykład komentarz odnośnie świeżo dodanej informacji (przykład z przed chwili z flakera gdzie toczyła się rozmowa na temat akcji tydzień bez reklam na fotka.pl - włączył się w nią również Rafał tłumacząc podstawowe cele tego pomysłu)

Dlaczego akurat FriendFeed a nie Twitter czy też Flaker a nie blip? Dla mnie główną różnicą między tymi serwisami jest możliwość dyskusji. O ile na Twitterze możemy z kimś prowadzić dialog to już rozmowa kilku osób na ten sam temat wydaj się być bardzo trudno. W FriendFeed czy Flakerze dyskusja toczy się na bazie komentarzy powiązanych z daną informacją, łatwo jest więc je śledzić i wrócić do nich po pewnym czasie.

Oczywiście do wszystkie tak jak zawsze należy podchodzić z pewnym umiarem po to aby nie uzależnić się od tego rodzaju mediów tak jak chociażby wielki ewangelista Friendfeeda czyli Rober Scoble, który spędza tam jak mówi około 7 godzin dziennie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu