Technologie

W polu robot snajper, w bramce robot sedes...

Maciej Sikorski
W polu robot snajper, w bramce robot sedes...
1

Roboty odbierające pracę ludziom to temat, który doczekał się już wielu dyskusji. Niedawno był ponownie poruszany na AW. Pojawiają się pytania, które grupy zawodowe mogą czuć się na razie bezpieczne, a które powinny już uczyć się czegoś nowego. W gronie tych ostatnich wymienia się nie tylko osoby pr...

Roboty odbierające pracę ludziom to temat, który doczekał się już wielu dyskusji. Niedawno był ponownie poruszany na AW. Pojawiają się pytania, które grupy zawodowe mogą czuć się na razie bezpieczne, a które powinny już uczyć się czegoś nowego. W gronie tych ostatnich wymienia się nie tylko osoby pracujące przy taśmie w fabryce, ale też ludzi związanych z handlem, edukacją czy gastronomią. Od wczoraj zastanawiam się, czy na zmianach stracą też sportowcy.

Podejrzewam, że wielu z Was kojarzy materiał promocyjny, jaki przed ostatnim piłkarskim Mundialem zaserwowała firma Nike. Chodzi mi o zmagania piłkarzy i klonów. Zresztą, przypomnę ten krótki film:

Wizja przedstawiona w tej reklamie jednych pewnie śmieszy, dla innych jest obojętna i nie zastanawiają się nad tym zbytnio, ale są i tacy, którzy powtarzają pod nosem, że kiedyś faktycznie zastąpią nas klony albo roboty. O możliwości takiego rozwoju wypadków przekonuje inny film wygrzebany z odmętów Sieci. Można na nim zobaczyć efekty pracy naukowców z Uniwersytetu Tokijskiego. Efekty imponujące, dla niektórych pewnie przerażające. Na przykładzie drużyny baseballa pokazano, że można stworzyć maszyny uprawiające sport.

Poszczególne moduły wykonują zadania, z jakimi mierzą się gracze: rzucają, odbijają, biegną, łapią. Pełen pakiet. Na razie moduły nie są ze sobą połączone, ale to pewnie będzie się zmieniać. W efekcie za kilka, góra kilkanaście lat pojawi się robot, którym będzie można zastąpić dowolnego gracza: rzuci z większą siłą, uderzy mocniej i precyzyjniej, pobiegnie szybciej. Po jakimś czasie człowiek nie będzie w stanie rywalizować z taką jednostką. I tu pojawia się pytanie, czy ludzie będą chcieli oglądać zmagania pojedynczych maszyn albo drużyn złożonych z robotów?

Na pierwszy rzut oka wydaje się to mało prawdopodobne: czym innym jest zastąpienie pracowników wózkiem widłowym, a czym innym wstawienie robotów w miejsce gwiazd sportu czy nawet mniej rozpoznawalnych zawodników. Przypomnę jednak, że jeszcze niedawno wiele osób zastanawiało się, kto będzie chciał oglądać cybersport. Teraz zawodnicy związani z tym biznesem zarabiają grube pieniądze i są idolami dla rzeszy fanów. Oczywiście nadal są to ludzie, więc porównanie nie jest do końca trafione. Można sobie jednak wyobrazić pójście krok dalej, niż e-sport i ludzi dopingujących na stadionie roboty. Na maszynach zespół się nie kończy: ktoś musi je zaprojektować, zbudować, udoskonalać i serwisować. To będą ludzie.

Zdaję sobie sprawę z tego, że wprowadzenie robotów do sportu (na masową skalę) nie musi oznaczać, że ludzie przestaną być oglądani, a w efekcie porzucą to zajęcie. Jednocześnie może się rozwijać tradycyjny sport i ten w wykonaniu robotów. Przynajmniej przez jakiś czas - potem może się rozegrać walka o sponsorów i kibiców, nie ma pewności, iż zwycięży w tych zmaganiach człowiek.

Na koniec mogę jedynie dodać, iż wspomniane prace nad robotami-sportowcami prowadzone są w Japonii, a tam dzieją się dziwne rzeczy:

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

japoniasportrobot